W przypadającą w środę 25. rocznicę masakry na pekińskim placu Tiananmen duchowy przywódca Tybetańczyków dalajlama zachęcał władze Chin do otwarcia się na demokrację. Oświadczył, że modli się za "męczenników" - uczestników protestów sprzed ćwierć wieku.
Przebywający na uchodźstwie w Indiach, a uważany przez Chiny za separatystę Dalajlama XIV wypowiedział się na temat zdarzeń z 4 czerwca 1989 roku na zgromadzeniu modlitewnym.
"Ofiaruję modlitwy za tych, którzy stracili życie za wolność, demokrację i prawa człowieka" - powiedział laureat Pokojowej Nagroda Nobla, cytowany na swej stronie internetowej. "W sytuacji, gdy wielki postęp nastąpił w integrowaniu się z gospodarką światową, sądzę, że równie ważne jest włączenie się Chin w główny nurt globalnej demokracji" - zaznaczył.
Oświadczenie dalajlamy i tekst jego modlitwy opublikowała wcześniej mająca siedzibę w Waszyngtonie grupa działająca na rzecz pokojowych przekształceń demokratycznych.
Chińskie MSZ potępiło wypowiedź duchowego przywódcy Tybetańczyków. "Wszyscy wiedzą, kim jest dalajlama. Jego oświadczenie ma ukryte motywy" - powiedział rzecznik MSZ Hong Lei na codziennym briefingu.
Mimo swej światowej sławy 78-letni Dalajlama XIV jest uważany przez władze komunistycznych Chin za niebezpiecznego separatystę, który sięga po przemoc. Dalajlama odrzuca oskarżenia i twierdzi, że pragnie jedynie prawdziwej autonomii dla Tybetu.
W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku na placu Tiananmen w Pekinie zostały krwawo stłumione trwające od połowy kwietnia prodemokratyczne protesty, głównie studentów. Liczba ofiar siedmiogodzinnego ataku z użyciem czołgów dotąd pozostaje nieznana, a władze zabraniają publicznej dyskusji o tamtych wydarzeniach. (PAP)
mmp/ ap/