Zbigniew Herbert uważał jeden ze swoich najpopularniejszych wierszy "Przesłanie Pana Cogito" za niebezpieczny, wahał się, czy go publikować - powiedział PAP Andrzej Franaszek, który pracuje właśnie nad biografią poety. 29 października przypada 90. rocznica urodzin poety.
PAP: Jak z perspektywy czasu ocenia pan decyzję o pozostawieniu archiwum Zbigniewa Herberta w kraju?
Andrzej Franaszek: Sprawa ta w swoim czasie wzbudziła spore namiętności. Pierwotnie archiwum to miało trafić do Beinecke Rare Book and Manuscript Library przy uniwersytecie Yale, biblioteki specjalizującej się w skupowaniu archiwów pisarzy, gdzie znajdują się archiwa Czesława Miłosza i Witolda Gombrowicza. Ostatecznie spuścizna Herberta trafiła do Biblioteki Narodowej w Warszawie i myślę, że dobrze się stało. Przez te lata sporo tekstów tam zgromadzonych zostało opublikowanych. Myślę, że archiwum ma się dobrze, jest doskonale skatalogowane i uporządkowane, dostępne dla osób nim zainteresowanych. Wydaje mi się, że nie skrywa już tajemnic. Ja, zbierając materiały do biografii Herberta, nad którą pracuję, skwapliwie z tego archiwum korzystam.
PAP: Czy w trakcie prac nad biografią Herberta natknął się pan na coś szczególnego, jakieś nieznane fakty?
Andrzej Franaszek: O Herbercie napisano już wiele, także o jego biografii, ale to nie znaczy, że opisano wszystko. Trzeba jednak zauważyć, że Herbert nie jest pod tym względem łatwym tematem. Czesław Miłosz, którego biografię wydałem dwa lata temu, zostawił po sobie mnóstwo śladów, bardzo pieczołowicie dokumentował własne życie, pisał listy, z których można się bardzo wiele dowiedzieć. Herbert jest o wiele bardziej dyskretny, jeżeli chodzi o swoje własne życie. Z różnych względów zresztą. Na pewno wpływ na jego dyskrecję w listach miał fakt, że dużą część życia spędził w PRL, gdzie trzeba się było liczyć z cenzurą korespondencji, ale wpływ miały też pewne cechy charakteru Herberta, niechęć do mówienia o samym sobie. Herbert prześlizgiwał się pomiędzy relacjami, spojrzeniami innych ludzi, ostatnio myślę o nim jako o człowieku, który poruszał się "na kocich łapach". Potrafił być duszą towarzystwa, ale jeżeli chodzi o własną biografię był bardzo niechętny wszelkim opowieściom. Zapewne ideałem byłoby dla niego dzieło przemawiające samo przez siebie, oderwane od biografii autora.
Andrzej Franaszek: W kodeksie zachowania Herberta bardzo ważne były takie pojęcia jak wierność wobec umarłych, poległych żołnierzy, którzy oddali życie w obronie ojczyzny, pewien kodeks rycerski, przywiązanie do godności ludzkiej, prawdy, wstręt wobec kłamstwa. Fakt, że politycy cytują fragmenty wiersza, czasem go przekłamując przez wyrwanie frazy z kontekstu, nie jest niczym nowym ani zaskakującym.
PAP: Pewnego rodzaju tabu było przez długi czas zdrowie psychiczne poety. Zamierza pan o tym pisać?
Andrzej Franaszek: Tak, oczywiście. Trudno jest bez świadomości, że Herbert cierpiał na chorobę afektywną dwubiegunową, zrozumieć wiele faktów z jego życia, niektóre z jego wypowiedzi, czasem szalenie radykalnych. Natrafiłem na przykład na jego list do jednego z tłumaczy, w którym równa tego człowieka z ziemią. Dwa lata później tą sama osobę Herbert przepraszał pisząc, że nie był panem samego siebie i że choroba zmąciła mu obraz rzeczywistości. Choroba dwubiegunowa charakteryzuje się występowaniem naprzemiennych faz depresji i euforii. Jej ślady, choć bardzo nieliczne, można znaleźć w twórczości Herberta. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że wiersz "Pan Cogito - zapiski z martwego domu" nie jest osadzony w jakiejś abstrakcyjnej, symbolicznej przestrzeni, że jest on echem pobytu Herberta w szpitalu psychiatrycznym. Oczywiście wiersz uniwersalizuje to doświadczenie. Chciałbym mocno podkreślić, że nie uważam, żeby choroba wyjaśniała wszystkie decyzje, sympatie polityczne i zachowania Herberta. To jest sprawa o wiele bardziej złożona, ale choroba była niewątpliwie ważną komponentą wielu jego decyzji.
PAP: Czy konflikt z Miłoszem też był jednym z herbertowskich wybuchów związanych z chorobą?
Andrzej Franaszek: Myślę, że konfliktu, który w 1968 roku wybuchł między Herbertem a Miłoszem, nie można sprowadzać do choroby. Pewnie złożyło się wiele czynników, na pewno poczucie frustracji Herberta w stosunku do Miłosza, starszego poety, którego uważał za mistrza, ale też chciał się przeciwko niemu zbuntować. Ważna była też różnica poglądów politycznych, rozumienia patriotyzmu, poczucia tego, co można krytykować, a czego nie. Miłosz był o wiele bardziej krytyczny wobec Polski przedwojennej, którą oglądał oczami dorosłego człowieka, podczas gdy Herbert w tym okresie był młodzieńcem. Kiedy Miłosz żartował sobie z przedwojennych mundurów ułańskich, Herbert przypominał, że w tych mundurach ginęli ludzie. Mamy tu inny rodzaj wrażliwości, Miłosz jest bardziej ironiczny, zdystansowany, skłonny do podważania dogmatów. Herbert natomiast miał pewne pole imponderabiliów, którego nie naruszał. Był przywiązany do tradycji II Rzeczpospolitej, uwielbiał śpiewać piosenki żołnierskie. Bardzo trudno sobie wyobrazić Miłosza w takiej sytuacji.
Andrzej Franaszek: W "Przesłaniu Pana Cogito" jest pewien paradoks, podkreślenie braku nagrody za niezłomność, wizja pustki, która czeka na nas po śmierci.
PAP: Czy zgodziłby się pan, że obecnie najpopularniejszym, najczęściej cytowanym wierszem Herberta jest "Przesłanie Pana Cogito"?
Andrzej Franaszek: Mam nadzieję, że tak nie jest. Ten wiersz był szalenie ważny w latach 70. i 80., w czasach stanu wojennego łatwo było odnaleźć w nim było pewną esencję postawy, wzór. Sam Herbert uważał, że jest to wiersz niebezpieczny, wahał się, czy go opublikować, obawiał się, że może on natchnąć odbiorców do straceńczych pomysłów. W "Przesłaniu Pana Cogito" jest pewien paradoks, podkreślenie braku nagrody za niezłomność, wizja pustki, która czeka na nas po śmierci.
PAP: Ten wiersz jest często cytowany w krótkich, wyrwanych z kontekstu całości utworu fragmentach, przeważnie w kontekście polityki. Mam wrażenie, że, choć tak często przywoływany, wiersz ten nie jest wcale dobrze znany. Czemu ma być wierny Pan Cogito?
Andrzej Franaszek: W kodeksie zachowania Herberta bardzo ważne były takie pojęcia jak wierność wobec umarłych, poległych żołnierzy, którzy oddali życie w obronie ojczyzny, pewien kodeks rycerski, przywiązanie do godności ludzkiej, prawdy, wstręt wobec kłamstwa. Fakt, że politycy cytują fragmenty wiersza, czasem go przekłamując przez wyrwanie frazy z kontekstu, nie jest niczym nowym ani zaskakującym.
PAP: Czy pana zdaniem jakaś fraza Herberta przeszła do języka codzienności?
Andrzej Franaszek: Niewątpliwie w latach 80. sformułowania o "potędze smaku", wezwanie "bądź wierny, idź" były popularne. Ich używanie w rozmowie w pewien sposób definiowało człowieka. Czy dzisiaj mówimy słowami poetów? Myślę, że nie.
PAP: Jak będą wyglądały obchody 90. rocznicy urodzin Herberta?
Andrzej Franaszek: W dniach 27 - 29 października w gmachu Biblioteki Narodowej na warszawskim Placu Krasińskich przedpołudniami toczyć się będzie konferencja naukowa, w której krytycy literaccy, historycy a także tłumacze Herberta przedstawią swoje odczytania jego wierszy. Na popołudnia zaplanowano panele dyskusyjne z udziałem polityków, politologów, duszpasterzy, filozofów i poetów na tematy bardziej ogólne, takich jak relacje między poezją a historią, polityką czy religijnością. Na zakończenie zaplanowano seans czytania wierszy Herberta przez kilkoro poetów m.in. Julię Hartwig, Adama Zagajewskiego, Tomasa Venclowę. Wreszcie w gmachu BN na Polu Mokotowskim otwarta zostanie wystawa prezentująca wybór rysunków ze szkicowników Herberta.
Rozmawiała Agata Szwedowicz (PAP)
aszw/ agz/