Białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenki nie będzie na paradzie zwycięstwa na Placu Czerwonym w Moskwie 9 maja. Odwiedzi on Rosję w dniach 7 i 8 maja, a dzień później przyjmie defiladę zwycięstwa w Mińsku. Powiedział o tym w sobotę agencji TASS.
"Defilada wojskowa w Mińsku nie jest możliwa bez obecności wodza naczelnego" - wyjaśnił swą nieobecność na paradzie w Moskwie prezydent Białorusi. Dodał, że zgodnie z białoruską konstytucją tej defilady "nie może przyjąć nikt" oprócz niego.
W dniach 7 i 8 maja prezydent Białorusi zamierza na czele białoruskiej delegacji odwiedzić Moskwę, wziąć udział w zaplanowanych tam uroczystościach, "aby zademonstrować w ten sposób jedność z ludem rosyjskim i wszystkimi, którzy cenią to zwycięstwo". Łukaszenka weźmie także udział w złożeniu wieńców na grobie nieznanego żołnierza w Moskwie.
"Uważam, podobnie jak sądzą w rosyjskim kierownictwie, że winni jesteśmy należny hołd tym, którzy polegli w naszej obronie, a także tym, którzy wciąż żyją". - powiedział białoruski prezydent.
Na obchody święta zwycięstwa w stolicy Rosji nie przyjedzie większość przywódców zachodnich ani najwyższych przedstawicieli zwycięskiej koalicji antyhitlerowskiej.
Prezydent Czech Milosz Zeman, jak informuje czeska agencja CzTK, jako jeden z niewielu europejskich prezydentów będzie obecny na moskiewskich uroczystościach, ale nie będzie go na Placu Czerwonym podczas wojskowej parady zwycięstwa. Nie będzie tam kanclerz Niemiec Angeli Merkel, która przyleci do Rosji dzień po defiladzie. Inni europejscy przywódcy nie przylecą w ogóle.(PAP)
ik/ kar/