Ok. 1500 osób uczestniczyło w poniedziałek Rydze w marszu łotewskich weteranów oddziałów Waffen SS, które walczyły z wojskami sowieckimi podczas drugiej wojny światowej; uczczono pamięć poległych towarzyszy broni. Marsz i tym razem wywołał zdecydowany protest.
Organizacje żydowskie, Moskwa i rosyjska mniejszość, która stanowi około jednej czwartej liczącej ok. 2 mln ludności Łotwy, uważają doroczny marsz weteranów oddziałów Waffen SS za gloryfikację nazizmu, podczas gdy uczestnicy marszów twierdzą, że czczą tych, którzy próbowali bronić niezależności swego kraju.
Po marszu, w trakcie którego nie doszło do incydentów, grupa aktywistów z łotewskiego komitetu antynazistowskiego przeprowadziła symboliczną dezynfekcję pod Pomnikiem Wolności, gdzie wcześniej weterani Waffen SS i ich sympatycy złożyli wieniec i kwiaty.
Przedstawiciel Centrum Szymona Wiesenthala, które zajmuje się ściganiem zbrodniarzy nazistowskich, Efraim Zuroff nazwał marsz próbą ukrycia zbrodni kolaborantów nazistów na Łotwie.
"Czynienie z (ludzi) łotewskiego Legionu SS bohaterów i obrońców wolności jest absurdem. To zniekształcanie historii" - powiedział Zuroff agencji AFP.
Po stronie Niemiec walczyło w sumie około 150 tysięcy żołnierzy łotewskich. Liczba ta obejmuje zarówno walczących w szeregach Legionu Łotewskiego, jak i w dywizjach niemieckich oraz członków batalionów policyjnych. Niektórzy Łotysze, jak pisze AFP, przyjęli nazistów jak wyzwolicieli, lecz ci wprowadzili swój własny terror; dokonali eksterminacji ok. 70 tysięcy Żydów, czyli 90 proc. przedwojennej ludności żydowskiej Łotwy, nierzadko z pomocą miejscowych kolaborantów.
Zgodnie z paktem Ribbentrop-Mołotow z sierpnia 1939 roku Łotwa, Litwa i Estonia znalazły się w strefie wpływów ZSRR i faktycznie zostały zaanektowane przez Moskwę. Rozpoczął się terror, NKWD zdziesiątkowało elity polityczne i kulturalne tych krajów. W połowie czerwca 1941 roku rozpoczęły się masowe deportacje na Syberię, przerwane atakiem Niemiec na ZSRR.(PAP)
mmp/ kar/