5 miesięcy ograniczenia wolności, z obowiązkiem pracy społecznej po 30 godzin miesięcznie - takie kary utrzymał we wtorek Sąd Okręgowy w Białymstoku w procesie dwóch osób oskarżonych o wykonanie karalnego gestu faszystowskiego pozdrowienia. Wyrok jest prawomocny.
Chodzi o incydent na zakończenie marszu nazwanego Marszem Niepodległej Polski, zorganizowanego w Białymstoku 10 listopada 2013 roku m.in. przez Narodowe Odrodzenie Polski.
Prokuratura oskarżyła 20-letnią kobietę z Białegostoku oraz 42-letniego mężczyznę z Warszawy o publiczne propagowanie faszystowskiego ustroju państwa i znieważenie miejsca pamięci - pomnika na białostockim cmentarzu wojskowym.
Ani w śledztwie, ani przed sądem oskarżeni nie przyznali się. Mówili, że owszem, podnieśli ręce, ale że był to tzw. salut rzymski, czyli - jak argumentowali - znak pozdrowienia ugrupowań narodowych. Zapewniali też, iż nie było ich zamiarem propagowanie faszyzmu i znieważenie miejsca pamięci, a oddanie hołdu tym, którzy zginęli w walce o wolność Polski.
"Od czasu II wojny światowej gest zaprezentowany przez oskarżonych (…) ma jednoznacznie negatywną wymowę i konotację. Jego znaczenie przed, w trakcie, a zwłaszcza po wojnie kojarzone jest przede wszystkim z ustrojem faszystowskim oraz ogromem zbrodni dokonanych na ludności naszego kraju" - mówił sędzia Dariusz Niezabitowski.
Sąd Okręgowy w Białymstoku jednak apelację ich obrońcy uznał za bezzasadną i w całości oddalił, utrzymując we wtorek w mocy wyrok sądu pierwszej instancji.
Sąd okręgowy przyznał, że o ile salut rzymski - jak określili swój gest oskarżeni - był w czasach II RP wykonywany przez "sympatyków ugrupowań politycznych odwołujących się do ideologii narodowej przy okazji różnego rodzaju uroczystości z ich udziałem", to jego wykonanie współcześnie, w takim miejscu i okolicznościach jak w tej sprawie, "z pewnością nie może być odbierane jako przejaw szacunku, czci i pamięci".
"Od czasu II wojny światowej gest zaprezentowany przez oskarżonych (…) ma jednoznacznie negatywną wymowę i konotację. Jego znaczenie przed, w trakcie, a zwłaszcza po wojnie kojarzone jest przede wszystkim z ustrojem faszystowskim oraz ogromem zbrodni dokonanych na ludności naszego kraju" - mówił sędzia Dariusz Niezabitowski.
Dodał, że ów gest wykonany został nie tylko w kraju doświadczonym zbrodniami nazistowskimi ale i w szczególnym dniu (obchody były związane z rocznicą odzyskania niepodległości - PAP) i do tego przed pomnikiem osób, które oddały życie w obronie wolności i suwerenności.
Sąd okręgowy zwrócił uwagę, że propagowaniem ustroju faszystowskiego był już sam wykonany przez oskarżonych gest. Wyjaśniał, że owo propagowanie może mieć postać "każdego zachowania, którego treścią jest rozpowszechnianie wiedzy dotyczącej ustroju państwa totalitarnego", więc jest nim także wykonywanie gestów identyfikowanych z takim ustrojem.
Sąd odwoławczy zaznaczył przy tym, że dowody zebrane w sprawie są "dalece niewystarczające", by można było jednoznacznie przyjąć, iż oskarżeni są zwolennikami ustroju faszystowskiego.
Odnosząc się do kar sędzia Niezabitowski mówił, że zwłaszcza ich rodzaj (ograniczenie wolności związane z obowiązkiem prac społecznych) w pełniejszym stopniu, niż surowsza w sensie prawnym kara pozbawienia wolności w zawieszeniu lub grzywna, którą - biorąc pod uwagę sytuację majątkową oskarżonych - nie byliby oni w stanie zapłacić, spełni swoją rolę, zwłaszcza w aspekcie wychowawczym.
"Będzie też, w społecznym odbiorze, czytelnym sygnałem, iż postawa związana z godzeniem w kultywowanie pamięci o ofiarach zbrodni faszystowskich, będzie się spotykała z odpowiednią reakcją organów wymiaru sprawiedliwości" - mówił sędzia Niezabitowski. (PAP)
rof/ pz/