Mimo ogromnego wkładu w kulturę i wartości Europy, Żydzi znów czują się tu zagrożeni - przekonywali uczestnicy poniedziałkowej debaty w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Spotkanie zorganizowały: Parlament Europejski i Grupa Europejskiej Partii Ludowej w PE.
Celem konferencji "Od zróżnicowania kulturowego do wspólnych wartości: wkład Żydów w europejską kulturę i wartości" była analiza wkładu Żydów - jako jednostek i społeczności - w kulturę starego kontynentu.
Organizatorzy spotkania podkreślali, że pod wieloma względami Żydzi są najstarszymi Europejczykami, gdyż musieli opanować sztukę zachowania własnej tożsamości przy jednoczesnym przystosowaniu się do różnorodnych środowisk kulturowych w krajach, w których zamieszkali.
Przekonywali jednocześnie, że obecnie europejscy Żydzi znów czują się w Europie zagrożeni, zwłaszcza wobec wzrastania popularności ruchów narodowych.
O konieczności przypominania o wydarzeniach z okresu II wojny światowej przekonywał Manfred Weber, przewodniczący Grupy Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim.
Konstanty Gebert przypomniał, że tacy artyści i intelektualiści żydowskiego pokolenia jak Zygmunt Freud, Albert Einstein, Marc Chagall, Ludwig Wittgenstein czy Franz Kafka, mieszkając w Europie, "myśleli, że mają swobodę wyboru tego, kim są". "Większość z nich pozostała jedną nogą w swojej tożsamości żydowskiej, drugą w przyjętej tożsamości państwa-gospodarza, w którym żyli. Byli Europejczykami zanim pojawiła się idea zjednoczonej Europy" - mówił.
"Pokolenie Niemców, do którego należę, wciąż odczuwa szczególną odpowiedzialność za to, co wydarzyło się w przeszłości. Nie możemy dopuścić do tego, by Auschwitz i Treblinka znów się zdarzyły" - mówił.
"Ze szczytu budynku Reichstagu roztacza się widok na Berlin - po wschodniej stronie widać Bramę Brandenburską, gdzie stał mur, symbol podziału naszego kontynentu, po której dziś swobodnie przechadzają się turyści. Kilkaset metrów dalej widać pomnik Ofiar Holocaustu. Trudno wyobrazić sobie lepszy symbol naszego kontynentu. Zbrodnie popełnione przez nazistowskie Niemcy są najlepszym dowodem na to, dlaczego potrzebny jest nam proces integracji europejskiej" - powiedział Weber.
Wtórował mu dyrektor Muzeum POLIN prof. Dariusz Stola. Jak podkreślił, sukces i popularność muzeum jest dowodem na to, że historia Żydów Polskich stanowi integralną część historii Polski i jest przedmiotem ogromnego zainteresowania. "Nie można opowiedzieć historii Europy bez Żydów. Od czasu otwarcia ekspozycji naszego muzeum mieliśmy już 240 tys. odwiedzających. Oznacza to, że Polacy akceptują i rozumieją przesłanie naszego muzeum i są nim poruszeni" - mówił.
Podczas poniedziałkowej konferencji głos zabrał także Rafał Trzaskowski, wiceszef MSZ ds. europejskich. "Zawsze myślałem o wspaniałym dziedzictwie żydowskim, części naszej polskiej tożsamości" - mówił. Według niego "każdy polityk w Polsce musi pomyśleć, że bylibyśmy mądrzejszym narodem i prawdopodobnie zamożniejszym, gdyby nie wyniszczono naszej żydowskiej ludności".
Posłanka do Parlamentu Europejskiego i wiceprzewodnicząca Grupy EPL Sandra Kalniete podkreślała natomiast, że dzięki działalności edukacyjnej "od upadku komunizmu Polska jest sceną renesansu żydowskiego - co roku odbywają się festiwale kultury żydowskiej, wznawiane zostają studia judaistyczne".
"Niestety, ataki w Paryżu i Brukseli przypominają nam o tym, że Europa musi stawić czoła fali antysemityzmu. Po raz kolejny musimy przekonywać środowiska żydowskie, że są ważną częścią nie tylko europejskiej przeszłości, teraźniejszości, ale i przyszłości" - zauważyła.
Bardziej pesymistycznie zabrzmiał głos dziennikarza Konstantego Geberta. Ocenił on, że "pogarsza się klimat dla społeczności żydowskiej w Europie". "Odczuwamy skutki zderzenia fali emigracji i upadającego europejskiego marzenia" - podkreślił.
Gebert przypomniał, że tacy artyści i intelektualiści żydowskiego pokolenia jak Zygmunt Freud, Albert Einstein, Marc Chagall, Ludwig Wittgenstein czy Franz Kafka, mieszkając w Europie, "myśleli, że mają swobodę wyboru tego, kim są". "Większość z nich pozostała jedną nogą w swojej tożsamości żydowskiej, drugą w przyjętej tożsamości państwa-gospodarza, w którym żyli. Byli Europejczykami zanim pojawiła się idea zjednoczonej Europy" - mówił. Jednak - jak zaznaczył - ci, którzy przetrwali wojnę, nie czekali na odbudowę Europy. "Czekali tylko na możliwość ucieczki. Większość chciała zbudować państwo narodowe na terenie Palestyny, inni starali się uciec za ocean, do Stanów Zjednoczonych. Europa po wojnie była ostatnim miejscem, w którym chcieli pozostać" - dodał.
I choć Europa stała się "taka, jak Żydzi, których wymordowała - wielonarodowa, kreatywna, tolerancyjna", choć - jak mantrę - powtarzano na starym kontynencie: +nigdy więcej+, to jednak ponownie doszło do ludobójstwa - powiedział Gebert.
Przypomniał, że w lipcu będziemy obchodzili 20. rocznicę masakry w Srebrenicy. W 1995 r. bośniaccy Serbowie wymordowali ponad tam 7 tys. Bośniaków (Muzułmanów), mężczyzn i chłopców.
Jak ocenił Gebert, niestety ludobójstwo "stało się częścią europejskiego wkładu w dziedzictwo ludzkości". "Mordowano Żydów, później muzułmanów... Europa nie dla wszystkich jest przyjaznym miejscem" - powiedział. (PAP)
pj/ ann/