Informacje o skali operacji, liczbie uczestniczacych żołnierzy i szczegóły taktyczne przynoszą przeanalizowane dotąd dokumenty ilustrujące przebieg tzw. obławy augustowskiej, czyli sowieckiej operacji z lipca 1945 roku przeciwko niepodległościowemu podziemiu. Dokumenty odkryte na rosyjskich stronach internetowych pochodzą z archiwów ministerstwa obrony Rosji.
Obława augustowska jest największą niewyjaśnioną zbrodnią popełnioną na Polakach po II wojnie światowej. W odkrytych dokumentach sowieckich nazywana jest "operacją przeczesywania lasów", skierowaną przeciwko Armii Krajowej, a także podziemiu litewskiemu.
"Te dokumenty są niesłychanie ważne. Mamy cały plan tej zbrodniczej akcji, zbrodni przeciwko ludzkości, która została zaplanowana i - z punktu widzenia prawa karnego - popełniona w zamiarze bezpośrednim zabójstwa ludzi tylko dlatego, że ci ludzie mieli inne przekonania polityczne. A taki czyn nigdy nie ulega przedawnieniu" - podkreśla prok. IPN Zbigniew Kulikowski, który od kilku lat prowadzi śledztwo dotyczące obławy.
Zbigniew Kulikowski: Mamy cały plan tej zbrodniczej akcji, zbrodni przeciwko ludzkości, która została zaplanowana i - z punktu widzenia prawa karnego - popełniona w zamiarze bezpośrednim zabójstwa ludzi tylko dlatego, że ci ludzie mieli inne przekonania polityczne. A taki czyn nigdy nie ulega przedawnieniu.
Historycy IPN odnaleźli te materiały na stronach internetowych, gdzie publikowane są od maja ub. roku archiwalia ministerstwa obrony Rosji. Dotyczą one działalności 50. Armii III Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej.
Kilkaset fotokopii zostało już przetłumaczonych. Prokurator Kulikowski ma też opinię specjalnie powołanego biegłego historyka, który ocenił, iż dokumenty są autentyczne.
Wynika z nich m.in., że w operacji przeciwko partyzantom wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy. "Muszę przyznać, że sam należałem do grupy historyków, którzy tak trochę kontestowali tę liczbę ok. 40 tys. żołnierzy, którzy uczestniczyli w obławie" - przyznaje historyk IPN w Białymstoku dr Jan Jerzy Milewski. Zwraca uwagę, że z dotychczasowych archiwaliów, m.in. meldunków AK wynikało, że na początku lipca 1945 roku, na terenie który później objęła obława, było ok. 1,5 tys. żołnierzy sowieckich.
"Okazuje się, że w ciągu kilku dni oddziały 50. Armii dokonały przemieszczenia swoich wojsk na przeszło 200 km z terenu Prus Wschodnich" - dodał historyk.
W obławie wzięło udział 11 dywizji strzeleckich, wraz z dywizyjnymi pułkami artylerii, 3 brygady pancerne i brygada zmechanizowana. "To świadczy o tym, jak poważnie ta operacja była traktowana przez stronę sowiecką" - powiedział Milewski.
Odkryte dokumenty przynoszą też informacje o obszarze całej operacji; to teren o powierzchni blisko 3,5 tys. km kw. Są też szczegóły samej akcji, np. żołnierze niektórych jednostek sowieckich w tzw. pierwszym rzucie poruszali się w tyralierze, oddaleni od siebie o kilka metrów.
Wojska przemieszczały się w też w dwóch kolejnych rzutach: druga linia zajmowała się głównie sprawdzaniem mieszkańców w miejscowościach na linii działania i przeprowadzaniem rewizji; trzecia to grupy wsparcia (w tym dywizyjne pułki artylerii).
Akcja nie dotyczyła większych miast. Rozpoczęła się rano 12 lipca 1945 roku i jej główna część zakończyła 19 lipca, choć także później niektóre jednostki wciąż tam prowadziły swoje działania: przeczesywały lasy powtórnie, trwały aresztowania. "Nie wiemy, jaki dzień możemy uznać za zakończenie. My uważamy, że koniec obławy to jest dzień mordu dokonanego na ofiarach, a ten prawdopodobnie miał miejsce w końcu lipca albo na początku sierpnia" - dodał Milewski.
Ustalenie rzeczywistej liczby ofiar i miejsca (lub miejsc) ich pochówku jest jednym z kluczowych celów śledztwa IPN.
Dokumenty rosyjskie potwierdzają, że zatrzymano ponad 7 tys. osób, a do 20-21 lipca aresztowano 592 osoby. Ale także i to, że potem także dokonywano aresztowań.
"Kluczowym wydarzeniem militarnym był bój nad jeziorem Brożane" - przypomniał historyk IPN w Białymstoku Piotr Łapiński. Przyznał, że dotychczas historycy mieli poważny problem z materiałami źródłowymi dotyczącymi tego wydarzenia. Teraz dysponują szczegółami z dokumentów operacyjnych sowieckiego 81. korpusu strzeleckiego.
Wynika z nich, że bój miał miejsce 15 lipca 1945 roku (a nie 12 lipca, jak dotąd przypuszczano) i trwał kilka godzin (w dokumentach określany jest jako "krótki"), a nie kilka dni. Doszło do niego też nie na południowo-zachodnim skraju jeziora, ale na wschodnim jego brzegu. Są też precyzyjne dane o stratach i aresztowaniach.
Zbigniew Kulikowski: Po zapoznaniu się z fotokopiami odkrytych w internecie archiwaliów, pion śledczy IPN zamierza zwrócić się do strony rosyjskiej o nadesłanie tych dokumentów. Są tam dane o konkretnych dowódcach i żołnierzach, którzy brali udział w obławie augustowskiej, stąd potrzeba ustalenia - także z pomocą Rosjan - czy te osoby żyją i gdzie mieszkają.
Po zapoznaniu się z fotokopiami odkrytych w internecie archiwaliów, pion śledczy IPN zamierza zwrócić się do strony rosyjskiej o nadesłanie tych dokumentów. Prok. Kulikowski zwrócił uwagę, że są tam dane o konkretnych dowódcach i żołnierzach, którzy brali udział w obławie augustowskiej, stąd potrzeba ustalenia - także z pomocą Rosjan - czy te osoby żyją i gdzie mieszkają.
Wcześniej IPN już kilka razy zwracał się w tym śledztwie o pomoc prawną do strony rosyjskiej, ale nigdy nie uzyskał pozytywnej odpowiedzi.
Dotąd jedynymi takimi dokumentami, którymi dysponowano w śledztwie były szyfrogramy naczelnika Głównego Zarządu Kontrwywiadu "Smiersz" generała Wiktora Abakumowa do Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych Związku Sowieckich Republik Radzieckich Ławrentija Berii z 21 lipca 1945 r., w których jest mowa o planie zamordowania 592 osób zatrzymanych w obławie.
IPN wciąż próbuje ustalić miejsca pochówku ofiar. Gotowa jest, przygotowana dla potrzeb śledztwa, opinia biegłych z zakresu kartografii, którzy analizowali powojenne zdjęcia lotnicze. Wskazali oni ponad 60 miejsc na obecnym terytorium Białorusi, które potencjalnie mogą być jamami grobowymi. Większość z nich - w okolicach miejscowości Kalety. Po stronie polskiej jest kilkanaście takich miejsc.
Prok. Kulikowski dodał, że w tej sytuacji będzie skierowany do strony białoruskiej wniosek o pomoc w sprawdzeniu przez archeologów tych miejsc. "Mam nadzieję, że strona białoruska nam pomoże, a polski prokurator będzie dopuszczony do tych czynności jako obserwator" - powiedział prokurator.
Trwa kwerenda na Litwie, po niej ma być skierowany wniosek o pomoc prawną także do strony litewskiej. (PAP)
rof/ kow/