Powołana przez Bundestag komisja ekspertów zaproponowała we wtorek likwidację Urzędu ds. Akt Stasi jako niezależnej placówki i przekazanie wszystkich dokumentów do Archiwum Federalnego w Koblencji. Część historyków i byłych ofiar komunizmu protestuje.
Proces przekazywania dokumentów wytworzonych przez Stasi w okresie istnienia rządzonej przez komunistów NRD (1949-89) ma potrwać do końca przyszłej kadencji parlamentu, czyli do 2021 roku - powiedział dziennikarzom przewodniczący komisji Wolfgang Boehmer.
Placówka "wykonała swoje zadanie" - podkreślił polityk CDU, były premier Saksonii-Anhaltu.
O losie placówki, nazywanej Urzędem Gaucka od nazwiska pierwszego szefa, obecnie prezydenta Niemiec Joachima Gaucka, zdecyduje ostatecznie Bundestag. Przed konferencją prasową Boehmer wręczył propozycje komisji przewodniczącemu parlamentu Norbertowi Lammertowi.
Szef 14-osobowego gremium, które od ponad roku debatowało nad przyszłością urzędu, zapewnił, że teczki Stasi będą stanowiły w ramach Archiwum Federalnego oddzielny zbiór i pozostaną dostępne dla poszkodowanych, naukowców i dziennikarzy. Chociaż znajdą się w gestii centralnego archiwum w Koblencji, będą nadal przechowywane w Berlinie. Stanowiska zachowają też obecni pracownicy archiwum akt Stasi.
Według Boehmera nie ma natomiast gwarancji, że zachowane zostaną wszystkie regionalne filie urzędu w Berlinie. Jest ich obecnie 12. Komisja opowiedziała się za istnieniem co najmniej jednej placówki w każdym z krajów związkowych na terenie byłej NRD.
Wiceszef komisji Richard Schroeder, uzasadniając konieczność zmian podkreślił, że szczególny status urzędu przechowującego i udostępniającego teczki konieczny był w pierwszym okresie po obaleniu totalitarnej dyktatury w NRD. "Taki status był potrzebny, by móc odeprzeć ewentualne naciski w sprawach dotyczących przeszłości. Teraz jest to już niepotrzebne" - argumentował.
Pozbawiony kontroli nad archiwum federalny pełnomocnik do spraw akt Stasi miałby stać się zdaniem komisji "ombudsmanem" - rzecznikiem poszkodowanych przez komunizm koncentrującym się na działalności oświatowej. Planowane jest ponadto powołanie Fundacji "Dyktatura i Opór. Forum Demokracji i Praw Człowieka".
Uczestniczka komisji Hildigund Neubert zgłosiła na piśmie zdanie odrębne. Była wschodnioniemiecka opozycjonistka zarzuciła autorom propozycji chęć "zniszczenia urzędu i stworzenia stanowiska okaleczonego pełnomocnika". Pełnomocnik nie dysponujący teczkami to fikcja - napisała Neubert. Zwróciła też uwagę, że niemiecki urząd do spraw akt Stasi był dotąd ze względu na swoją polityczną niezależność i praworządność wzorem dla podobnych placówek w krajach Europy Środkowej i Wschodniej.
Przeciwnikiem propozycji komisji Boehmera jest też Hubertus Knabe, dyrektor miejsca pamięci w byłym więzieniu Stasi w Berlinie-Hohenschoenhausen. Knabe obawia się, że w ramach reformy jego placówka utraci polityczną niezależność.
Boehmer, pytany przez PAP, czy propozycje jego komisji mogą być sygnałem dla partnerskich instytucji w byłych krajach komunistycznych, zastrzegł, że kwestia teczek jest traktowana w sposób "bardzo emocjonalny", więc każdy kraj powinien sam rozstrzygać o sposobie rozliczeń. "Nie roszczę sobie pretensji do udzielania wskazówek innym" - dodał.
Ponad ćwierć wieku po upadku NRD zainteresowanie teczkami wschodnioniemieckiej tajnej policji Stasi jest nadal spore. Do urzędu wpływa rocznie około 60 tys. wniosków o dostęp do dokumentów. Od rozpoczęcia działalności urzędu na początku lat 90. swoje teczki dostało ponad 3 mln osób.
Bundestag uchwalił w grudniu 1991 roku ustawę o dokumentach służby bezpieczeństwa byłej NRD. Pierwszym szefem powołanej na tej podstawie placówki został rok później pastor Joachim Gauck - obecnie prezydent Niemiec. Urząd w Berlinie przejął 111 bieżących kilometrów dokumentów z archiwów Stasi. Oprócz udostępniania akt zainteresowanym do zadań placówki należy naukowe opracowanie dokumentów oraz działalność oświatowa. Na wniosek urzędów państwowych i innych placówek publicznych urząd "prześwietla" kandydatów na stanowiska pod kątem ewentualnej współpracy ze Stasi.
Obecnie urzędem ds. akt Stasi kieruje Ronald Jahn, były wschodnioniemiecki opozycjonista, represjonowany za publiczne poparcie polskiej "Solidarności" w latach 80. Urząd zatrudnia obecnie 1,6 tys. osób i dysponuje budżetem w wysokości 100 mln euro rocznie.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ az/ kar/