Dziewięciu osobom, które w niedzielę zakłóciły w Przemyślu procesję grekokatolików i prawosławnych upamiętniających ukraińskich strzelców siczowych z lat 1918-1920 r., policja postawiła zarzuty naruszenia prawa do publicznego wykonywania kultu religijnego.
Jak poinformowała PAP w poniedziałek oficer prasowy przemyskiej policji podkom. Bogusława Sebastianka, po niedzielnym wydarzeniu policja zatrzymała łącznie 23 osoby. Wobec pozostałych 14 osób toczy się postępowanie; policja nie wyklucza, że po analizie obszernego materiału dowodowego, zarzuty zostaną postawione kolejnym osobom.
Dodała, że podejrzani składali wyjaśnienia, jednak ze względu na dobro postępowania nie ujawniła, czy przyznali się oni do zarzucanych im czynów. Grozi im do dwóch lat pozbawienia wolności.
Prezydent Przemyśla Robert Choma na poniedziałkowej konferencji prasowej powiedział, że „intencje, które leżały u podstaw protestów kierowanych w różnej formie do prezydenta w sprawie panachydy, procesji przez miasto i składania kwiatów na cmentarzu przy ul. Kasztanowej są zrozumiałe, ale obarczone brakiem wiedzy na temat głównego celu tego wydarzenia”.
Jak zauważył, na przestrzeni ostatnich lat nie potwierdziły się bowiem obawy protestujących dot. używania symboli kojarzących się z OUN – UPA podczas tych uroczystości. "Obawy dotyczące używania symboliki OUN – UPA, chociaż niepotwierdzone w ostatnich latach, były wyrażane także w naszych informacjach kierowanych do organizatorów" - dodał prezydent.
Z uwagi na bezpieczeństwo władze miasta zwróciły się do organizatorów uroczystości o dołożenie „wszelkich starań, aby zarzuty protestujących o używanie niedozwolonej symboliki nie potwierdziły się, bo może to grozić niepotrzebnym zaognieniem stosunków polsko – ukraińskich, szczególnie w naszym mieście, gdzie trudna, ale wspólna historia powinna nas łączyć, zamiast dzielić”.
Zaznaczył, że Przemyśl nie może stać się „polem konfliktu polsko – ukraińskiego”. Jak podkreślił, konieczna jest wyważona postawa z obu stron. Istnieje bowiem obawa o kolejne wydarzenia kulturalne i religijne, które będą się odbywać w mieście.
W niedzielę przed południem w Przemyślu grupa kilkudziesięciu osób usiłowała zatrzymać procesję grekokatolików i prawosławnych, którzy po żałobnym nabożeństwie (panachydzie) w katedrze archikatedralnej przechodzili ulicami miasta na Ukraiński Cmentarz Wojenny. Modlono się w intencji spoczywających tam strzelców siczowych Ukraińskiej Armii Galicyjskiej z lat 1918-1920 r. Wielu z nich zmarło na tyfus w obozie dla internowanych.
„Kilkadziesiąt osób wtargnęło na jezdnię i usiłowało zatrzymać przemarsz procesji. Policjanci weszli między nich i rozdzielili. Nie było konieczności używania siły” – informowała Sebastianka.
Według naocznego świadka zdarzenia, jednego z dziennikarzy, doszło do siłowych przepychanek: napastnicy szarpali się z kilkoma uczestnikami procesji; jednego z nich, około 60-letniego mężczyznę, poturbowali i podarli mu koszulkę.
Sebastianka pytana w niedzielę o to, kim były osoby zakłócające przemarsz, powiedziała, że policja ich wylegitymowała i zna ich personalia, ale że nie identyfikowały się one z żadną grupą.
Według świadka zdarzenia wśród zakłócających procesję byli miejscowi pseudokibice, ale też osoby identyfikujące się ze środowiskiem narodowców. Mieli ze sobą transparenty, m.in. „Banderowcy i ich zwolennicy przecz z Polski” oraz nawiązujące do rocznicy rzezi wołyńskiej.
Również uczestniczący w procesji prezes Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma mówił PAP, że wśród zakłócających procesję były osoby w koszulkach Młodzieży Wszechpolskiej. Mieli oni wykrzykiwać obraźliwe hasła pod adresem uczestników procesji.
Na Ukraińskim Cmentarzu Wojennym spoczywają strzelcy siczowi Ukraińskiej Armii Galicyjskiej, walczący m.in. w wojnie polsko-bolszewickiej pod dowództwem Semena Petlury. Po podpisaniu w 1921 r. pokoju ryskiego między Polską a sowiecką Rosją i sowiecką Ukrainą, strzelcy zostali internowani, m.in. w podprzemyskich Pikulicach, gdzie większość z nich zmarła na tyfus i została pochowana na przemyskiej nekropolii, w zbiorowej mogile. W niedzielę modlono się w ich intencji.
Są tam także dwa zbiorowe groby członków UPA, którzy w styczniu 1946 r. i maju 1947 r. zginęli w Birczy i Lisznej. Kilkanaście lat temu z inicjatywy Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa zostali ekshumowani i przeniesieni na przemyski cmentarz wojenny.
Tyma w rozmowie z PAP przypomniał, że takie uroczystości upamiętniające strzelców siczowych odbywają się od lat 20. ubiegłego wieku, z przerwą w okresie PRL. „Nigdy jednak nie budziły kontrowersji. Dopiero teraz pewne środowiska wykorzystując cynicznie fakt, że na cmentarzu tym znajdują się mogiły członków UPA, usiłują wywołać konflikt polsko-ukraiński” – mówił Tyma. (PAP)
api/ malk/