W 1966 roku atrakcjom w Polsce nie było końca. Komunistyczne władze, chcąc odwrócić uwagę społeczeństwa od kościelnych uroczystości z okazji Millenium Chrztu Polski, zarządziły wyjątkowo huczne i kosztowne obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego. W tryby machiny propagandowej dostali się także sportowcy. Papierkiem lakmusowym może być kalendarz rozgrywek piłkarskich. Mimo że Polacy nie zakwalifikowali się do finałów mistrzostw świata, pierwszy raz w historii wyznaczono im aż dwanaście spotkań międzynarodowych.
Polska vs. reszta świata
"Nowy rok piłkarski 1966 zaczynamy bardzo ryzykownie. PZPN uległ nęcącemu zaproszeniu Anglii i w dniu 5 stycznia dochodzi do pierwszego w historii spotkania międzypaństwowego Polska-Anglia w Liverpoolu" – poinformował w styczniu tygodnik "Sportowiec"."Remis naszego odmłodzonego zespołu w Liverpoolu jest tym cenniejszy, że gospodarze wystąpili w tym meczu w mocniejszym składzie". Historyczną bramkę dla reprezentacji Polski zdobył w 43 min. Jerzy Sadek, a wyrównał po przerwie sam Bobby Moore – doniosła „Trybuna Ludu”
Komunistyczne władze, chcąc odwrócić uwagę społeczeństwa od kościelnych uroczystości z okazji Millenium Chrztu Polski, zarządziły wyjątkowo huczne i kosztowne obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego. W tryby machiny propagandowej dostali się także sportowcy. Papierkiem lakmusowym może być kalendarz rozgrywek piłkarskich. Mimo że Polacy nie zakwalifikowali się do finałów mistrzostw świata, pierwszy raz w historii wyznaczono im aż dwanaście spotkań międzynarodowych.
O terminach kolejnych spotkań kibice zostali poinformowani na specjalnej konferencji prasowej, zorganizowanej przez Główny Komitet Kultury Fizycznej i Turystyki (GKKFiT). W maju Polacy mieli zmierzyć się ze Szwecją. W czerwcu, podczas tournée po Ameryce Południowej, zaplanowano mecze z Brazylią i Argentyną. Miesiąc później piłkarzy czekało ponowne spotkanie z Anglią, w sierpniu z NRD, na jesieni – z Bułgarią i Rumunią. Kalendarz pękał w szwach a grosza nie żałowano. Jeśli dodamy do tego informację o pierwszej w historii polskiej telewizji – bardzo kosztownej – transmisji z Mistrzostw Świata w Anglii, to musimy przyznać, że troska władz o dobre samopoczucie kibiców piłkarskich była naprawdę imponująca. O tym, że decyzja o transmisji mundialu z Londynu podyktowana była z przyczyn politycznych świadczy fakt, że 4 lata później Gomułka nie zgodził się na pokazanie mistrzostw piłkarskich w Meksyku.
Sztafeta narodowa
Feta z okazji Tysiąclecia Państwa Polskiego ruszyła 11 kwietnia 1966 roku. W całym kraju sportowcy wiejscy przystąpili do rywalizacji w zawodach lekkoatletycznych, turniejach piłkarskich, wyścigach kolarskich i motocyklowych, organizowanych przez Ludowe Zespoły Sportowe i Związek Młodzieży Wiejskiej. Szczególnym zainteresowaniem cieszył się siatkarski turniej o puchar "Dziennika Ludowego" oraz zawody w biegach przełajowych w Skarżysku.
W obchody postanowiono zaangażować także młodzież. W Koszalinie i Zamościu odbyły się młodzieżowe turnieje piłki ręcznej. W Szczecinie i Stargardzie zorganizowano międzyszkolne zawody pływackie. W Skarżysku – turniej koszykówki. W Krakowie ruszyły biegi przełajowe. W Jeleniej Górze turnieje siatkówki, koszykówki i piłki ręcznej.
16 i 17 kwietnia biegacze stanęli na starcie czterech Sztafet Tysiąclecia. Z Chełma Lubelskiego, Lublina, Bogatyni i Białegostoku Polacy ruszyli w niesamowity rajd po terenie całego kraju, z misją przeniesienia przez 3,5 tys. kilometrów tajemniczych Ksiąg Tysiąclecia.
"W miastach, skąd wyruszą sztafety, na punktach etapowych, w miejscowościach, przez które będą one przebiegać, wreszcie w miejscowościach docelowych odbywać się będą manifestacje społeczeństwa, wiece, imprezy artystyczne, festyny i zawody sportowe. W każdym punkcie sztafet będzie uroczyście odczytywany apel z Księgi Tysiąclecia oraz składane meldunki z realizacji zobowiązań i czynów społecznych mieszkańców danego rejonu" – komunikowała o idei imprezy Polska Agencja Prasowa.
Wielki finał nastąpił 8 maja, w przededniu Narodowego Święta Zwycięstwa i Wolności (dziś Narodowy Dzień Zwycięstwa obchodzony jest 8 maja). W Zgorzelcu, Szczecinie, Kołobrzegu i Gdańsku odbyły się wielkie manifestacje. Miasta zostały przyozdobione czerwonymi sztandarami i flagami narodowymi. Ciszę rozerwał huk salw armatnich, zawyły syreny, zaintonowano hymn Polski, a potem Międzynarodówkę.
Prawo serii
To był wyjątkowy rok pod względem sportowym. Fala sukcesów porwała nie tylko piłkarzy. Kolejne zwycięstwa polskich reprezentantów na arenie międzynarodowej przeczyły prawom logiki, znajdując uzasadnienie chyba tylko w tzw. prawie serii, czyli nietypowej kumulacji rzadkich zdarzeń.
Eulalia Zakrzewska (po mężu Rolińska) przywiozła aż dwa złote medale (indywidualny i drużynowy) z Mistrzostw Świata w Strzelectwie w Wiesbaden. W strzelaniu z karabinu standardowego w pozycji leżącej ustanowiła rekord świata. Jerzy Pawłowski, drugi raz z rzędu i trzeci raz w historii, wywalczył tytuł indywidualnego mistrza świata w szabli. Sobiesław Zasada został rajdowym mistrzem Europy. Mieczysław Nowak świętował mistrzostwo Europy i wicemistrzostwo świata w podnoszeniu ciężarów w Berlinie. W tej samej dyscyplinie, ale innej kategorii wagowej, Waldemar Baszanowski sięgnął po wicemistrzostwo świata i wicemistrzostwo Europy. Józef Sobczak-Gąsienica został podwójnym (indywidualnie i w sztafecie) wicemistrzem świata w dwuboju zimowym w Garmisch-Partenkirchen. Antoni Woryna, jako pierwszy Polak w historii, stanął na podium Indywidualnych Mistrzostw Świata na Żużlu, zajmując trzecie miejsce w Göteborgu. Ale na tym nie koniec.
Polacy zaliczyli też rewelacyjny występ na Mistrzostwach Europy w Lekkoatletyce w Budapeszcie. Irena Kirszenstein (po mężu Szewińska) przywiozła aż trzy złote medale (bieg na 200 m, sztafeta 4x100 m, skok w dal). Co ciekawe, w biegu na 100 m zajęła drugie miejsce, bo na ostatniej prostej wyprzedziła ją inna Polka, koleżanka z zespołu, Ewa Kłobukowska. Jej piorunujący finisz na ostatniej zmianie w sztafecie powtarzano w telewizji dziesiątki razy.
Gdy już toasty zostały wzniesione, medale rozdane, a słowo "sukces" odmieniono dwa razy przez wszystkie przypadki, trzeba się było uciec się do intelektualnej ekwilibrystyki, żeby utrzymać uwagę społeczeństwa wokół tematyki sportowej i zarazem 1000-lecia państwa polskiego. Do tego stopnia, że tygodnik "Sportowiec", w rubryce "Gawędy o Tysiącleciu", zamieścił obszerny artykuł prezentujący... różne stanowiska na temat wychowania fizycznego polskich myślicieli XVI, XVII i XVIII wieku. Przekaz był oczywisty: „postępowa” Polska Ludowa była kontynuatorem „postępowych” tradycji 1000-letniego państwa.
Wracając do zawodów z 1966 roku, również dwa złote medale, w biegu na 400 m i sztafecie 4x400 m, wywalczył Stanisław Grędziński, a Wiesław Maniak zdobył złoto w biegu na 100 m. Z Mistrzostw Europy Polacy przywieźli łącznie siedem złotych medali, pięć srebrnych i trzy brązowe, co zapewniło im drugie (po NRD) miejsce w klasyfikacji medalowej.
Toast goni toast
Działy się rzeczy niesamowite, więc i oprawa wymagała fajerwerków. Komunistycznej propagandzie sprzyjał fakt, że był to rok jubileuszów. W Krakowie z pompą obchodzono 60-lecie istnienia Towarzystwa Sportowego "Wisła". Jak informował tygodnik "Tempo": "Wszystkie z 14-tu sekcji sportowych Wisły podjęły zobowiązanie urządzenia po jednej imprezie międzynarodowej w roku jubileuszowym". Z tej okazji powstały nawet poematy, takie jak "Toast na pierwsze 60 lat" Ludwika Jerzego Kerna ("Skoro sześćdziesiąt lat Sportowi Wisła służy, I twardo trzyma się W czołówce cały czas. To mi się zdaje tak. Że trzeba by powtórzyć Ten toast jeszcze raz") czy "Pierwsza sześćdziesiątka Wisły" Józefa Prutkowskiego ("W tanecznym pląsie jeżdżąc po całym kraju, znów na mistrzowski tron się pchają. To jasne jak słońce! Nie chcą ustąpić nikomu. Życie zaczyna się po sześćdziesiątce. Wiadomo!"). Protektorat nad obchodami jubileuszu krakowskiego klubu objął minister spraw wewnętrznych – Mieczysław Moczar. 60-lecie klubu obchodził także drugi krakowski klub Cracovia. Kulminacją obchodów był wrześniowy, towarzyski mecz piłkarski pomiędzy jubilatkami na nowo otwartym stadionie Cracovii. Inaugurację obserwował komunistyczny premier Józef Cyrankiewicz dyskretnie kibicując „pasom”. W przerwie derbowego spotkania odbył się „barwny pokaz choreograficzny w wykonaniu 1000 (sic!- przyp.aut.) młodzieży krakowskich szkol licealnych)” – jak zanotował katowicki „Sport”
W Warszawie 50-lecie istnienia klubu świętowała Legia. Jak podaje serwis Legionisci.com, w zawodach międzynarodowych zorganizowanych z okazji jubileuszu wzięło udział ponad 400 sportowców z 11 państw i 800 zawodników krajowych. Do najważniejszych wydarzeń należały: Wyścig Kolarski o Puchar MON, Mityng w Lekkiej Atletyce, Turniej Gwiazd Bokserskich oraz cztery mecze piłkarskie z czołowymi drużynami Anglii, Czechosłowacji, NRD i Węgier. 2 października na stadionie przy Łazienkowskiej odbyło się Święto Sportowe Młodzieży Stolicy dla uczczenia 23. rocznicy powstania ludowego Wojska Polskiego i 50-lecia WKS Legia. Zorganizowano pokazy gimnastyczne, mecz lekkoatletyczny pomiędzy zespołami Chorągwi Łódzkiej i Warszawskiej ZHP, widowiskowy pokaz gimnastyki akrobatycznej oraz wyścig kolarski. W Warszawie protektorat nad obchodami jubileuszu objął sam Marszałek Polski – Marian Spychalski.
Gdy już toasty zostały wzniesione, medale rozdane, a słowo "sukces" odmieniono dwa razy przez wszystkie przypadki, trzeba się było uciec się do intelektualnej ekwilibrystyki, żeby utrzymać uwagę społeczeństwa wokół tematyki sportowej i zarazem 1000-lecia państwa polskiego. Do tego stopnia, że tygodnik "Sportowiec", w rubryce "Gawędy o Tysiącleciu", zamieścił obszerny artykuł prezentujący... różne stanowiska na temat wychowania fizycznego polskich myślicieli XVI, XVII i XVIII wieku. Przekaz był oczywisty: „postępowa” Polska Ludowa była kontynuatorem „postępowych” tradycji 1000-letniego państwa.
Karolina Apiecionek