W latach 80. NZS był jedną z ważniejszych organizacji opozycyjnych w kraju. Po 1989 r. okazało się, że był również prawdziwą kuźnią talentów: ludzie wywodzący się z organizacji stali się czołowymi postaciami polskich mediów i sceny politycznej.
Śmierć i narodziny
7 maja 1977 r. w bramie jednej z kamienic na krakowskiej starówce odnaleziono ciało studenta. Nikt jeszcze nie przypuszczał, że będzie to oznaczało istotny zwrot w dotychczasowej postawie środowiska akademickiego. Zabitym okazał się Stanisław Pyjas, działacz opozycji antykomunistycznej, współpracownik Komitetu Obrony Robotników.
Władze lansowały tezę o nieszczęśliwym upadku ze schodów, którego przyczyną miało być upojenie alkoholowe. Wiele poszlak wskazywało jednak na morderstwo polityczne. W wersję o wypadku nie uwierzyli również koledzy i znajomi Pyjasa, którzy wezwali do bojkotu imprez juwenaliowych. 15 maja, w dniu mszy żałobnej, ogłosili powstanie Studenckiego Komitetu Solidarności, studenckiej jawnej organizacji opozycyjnej.
Na przełomie 1977 i 1978 roku SKS-y powstały w kilku kolejnych miastach. Nie stały się organizacjami masowymi, ale były źródłem fermentu i oddziaływały na część studentów. Opozycja studencka odegrała istotną rolę latem 1980 r., kiedy zastrajkowała cała Polska. Studenci weszli w rolę kurierów, drukarzy i kolporterów. Pod Stocznią Gdańską zorganizowali „pocztę rowerową”, która rozwoziła strajkowe komunikaty do innych zakładów.
Andrzej Gwiazda, jeden z liderów strajku, wspominał: „Bez nich nie wygralibyśmy Sierpnia 1980 r.! To oni roznosili najważniejsze informacje i kolportowali ulotki do przedsiębiorstw, w których miał rozpocząć się strajk!”. Najważniejszym żądaniem robotników było utworzenie niezależnych związków zawodowych. Strajkowy pistolet zmusił władze do ustępstwa i podpisania porozumień sierpniowo-wrześniowych. Na ich mocy powołano do życia Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”.
Powstanie związku było bodźcem dla innych środowisk, również dla studentów. Jeszcze we wrześniu 1980 r., przed rozpoczęciem roku akademickiego, zaczęli budowę nowej opozycyjnej organizacji. Pierwszą jej komórkę powołano w Gdańsku, kolebce „Solidarności”, pod nazwą Niezależny Związek Studentów Polskich. Wkrótce podobne komórki zaczęły powstawać w całej Polsce. W październiku podjęto decyzję o rejestracji jednej ogólnopolskiej organizacji pod nazwą Niezależne Zrzeszenie Studentów.
Łódź za wszystkich, wszyscy za Łódź
Władze przeciągały jednak proces rejestracyjny, nie chciały legalizować kolejnej – po „Solidarności” – niezależnej organizacji. W efekcie rosło niezadowolenie i zniecierpliwienie studentów, które stało się jedną z przyczyn pierwszego od 1968 r. ogólnopolskiego strajku studenckiego. Protest rozpoczął się 21 stycznia 1981 r. na Uniwersytecie Łódzkim, szybko jednak został wsparty przez uczelnie w mieście, a później w całej Polsce.
Na Łódź zwrócone były wówczas oczy studentów z całego kraju, tam bowiem miały miejsce negocjacje z ministrem prof. Januszem Górskim. Już na wstępie rozmów dał wyraz swojej arogancji, usiłując przekonać studentów o szkodliwości strajku: „(…) strajki nie szkodzą rządowi, rząd strajki przetrzyma. Strajki szkodzą społeczeństwu, na tym polega tragiczny problem (…) Ja już mam dyplom magistra, co więcej od siedmiu lat mam stanowisko profesora zwyczajnego, wyższego stanowiska w Polsce otrzymać nie mogę, a wy nie macie jeszcze dyplomów i po prostu strajk bije w was (…)”.
Łatwo można się domyślić, że tego typu przemowa nie mogła złagodzić powstałego napięcia. Negocjacje przeciągały się o kolejne dni i tygodnie. Pod koniec najważniejszym problemem stała się rejestracja NZS i kształt jego statutu. Ostatecznie jednak i w tej kwestii doszło do porozumienia: 17 lutego minister zarejestrował Zrzeszenie. To otworzyło drogę do porozumienia, które sygnowano dzień później. W ten sposób zakończył się trwający prawie miesiąc strajk.
Jeszcze przed końcem roku akademickiego miał miejsce kolejny duży protest z udziałem studentów. W maju 1981 r. w wielu miastach doszło do marszów w obronie więźniów politycznych. Chodziło przede wszystkim o członków Konfederacji Polski Niepodległej z Leszkiem Moczulskim na czele, którzy akurat wtedy przebywali w więzieniu. Tym razem NZS udowodnił, że jest niezależny nie tylko od władz, ale także od „Solidarności” i hierarchii kościelnej. Przez cały okres bezpośrednio poprzedzający zaplanowane marsze bezskutecznie usiłowano nakłonić studentów do rezygnacji z przedsięwzięcia. Obawiano się, że marsze będą obiektem prowokacji, która wywoła reakcję łańcuchową prowadzącą finalnie do interwencji zbrojnej Związku Sowieckiego.
Obaw takich nie mieli działacze NZS, Wojciech Bogaczyk wspominał: „Przekonałem się do koncepcji zorganizowania marszów widząc, jak Solidarność – tak bardzo przeciwna pochodom i wiecom protestacyjnym – organizuje wielkie manifestacje uliczne dla uczczenia 190 rocznicy Konstytucji 3 Maja. Prowokacji przecież można dokonać równie dobrze przy manifestacjach rocznicowych jak i protestacyjnych”. Organizatorzy marszu zgodzili się natomiast na modyfikację trasy pochodu w Warszawie wzbudzającego największe kontrowersje. Według pierwotnego scenariusza miał on przejść pod więzienie na ul. Rakowieckiej, mijając m.in. gmach KC PZPR. Duży wpływ na odstąpienie od tej koncepcji miały plotki o dużym poruszeniu wśród więźniów i planowanym buncie.
Ostatni etap?
W październiku 1981 r. rozpoczynał się nowy rok akademicki, nikt nie zakładał, że będzie on jeszcze bogatszy w wydarzenia niż poprzedni. Początkowo mogło wydawać się, że wreszcie po burzliwym okresie strajkowym, NZS będzie mógł zająć się pracą u podstaw. Spokój trwał zaledwie kilka tygodni, zakłóciła go afera na radomskiej Wyższej Szkole Inżynierskiej.
Doszło tam do kontrowersyjnych wyborów na rektora, które zapewniły reelekcję prof. Michałowi Hebdzie. Oprotestowała je uczelniana „Solidarność” i NZS, ogłaszając strajk okupacyjny. W listopadzie do protestu dołączył się NZS w całej Polsce, rozpoczynając drugi już w tym roku, ogólnopolski strajk studencki. Pod koniec miesiąca strajkowało kilkadziesiąt tysięcy osób na ponad 70 uczelniach. Wkrótce do postulatu odsunięcia prof. Hebdy dołączono żądanie wprowadzenia pod obrady sejmu społecznego projektu ustawy o szkolnictwie wyższym.
W przeciwieństwie do sytuacji z zimy 1981 r. ekipa rządząca (od października z gen. Wojciechem Jaruzelskim na czele) nie podjęła rozmów ze studentami. Kończyła już przygotowania do stanu wojennego, do siłowego rozwiązania problemów z opozycją. Pierwszym niepokojącym symptomem był desant ZOMO dokonany na początku grudnia na jedną ze strajkujących uczelni – Wyższą Oficerską Szkołę Pożarniczą. W kolejnych dniach protest zaczął wygasać, tam gdzie jeszcze się tlił, resztę dopełnili „strażacy” z ZOMO, wypuszczeni z koszar wraz z wprowadzeniem stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. Tego samego dnia upadł strajk na WSI Radom, był to 49. dzień protestu. Okazał się najdłuższym w historii Polski oraz jednym z najdłuższych w dziejach strajkiem studenckim.
Stan wojenny był silnym ciosem dla NZS, internowano 410 jego członków, w tym wielu liderów (m.in. przewodniczącego Jarosława Guzego). Obumarły relacje ponadregionalne, działalność kontynuowało niezależnie od siebie kilka grup w największych ośrodkach akademickich. W wojnie wypowiedzianej społeczeństwu 13 grudnia przez gen. Jaruzelskiego, studenci często wcielali się w rolę żołnierzy kierowanych przez zakonspirowanych „generałów” z „Solidarności”. Ograniczało to ich zaangażowanie na terenie akademickim. Niemniej najwytrwalsi nieśli „sztandar” NZS i przekazywali go kolejnym rocznikom. Sygnowali tą nazwą ulotki, oświadczenia i ulotki, dzięki czemu nie została zapomniana.
„Drugi” NZS
Ożywienie przyniosła dopiero druga połowa lat 80. Powoli następowała zmiana pokoleniowa: mury uczelni opuszczały ostatnie roczniki doświadczone przez stan wojenny. Znaczenie tego faktu podkreślał Piotr Skwieciński z UW: „Pamiętam, napisałem taki tekst w podziemiu pod pseudonimem na ten temat – koledzy w moim wieku, a zwłaszcza starsi mieli potem do mnie o to pretensje. Napisałem, że roczniki strajkowe, czyli pamiętające strajki studenckie 1981 r., zaczęły odchodzić i coś się zaczęło zmieniać. Przyszli nowi, +którym czołgi nie przejechały przez psychikę+. O tę metaforę koledzy mieli pretensje. Tymczasem coś w tym było. Ci młodsi, którzy w trakcie stanu wojennego jeszcze kończyli podstawówkę, mieli innego rodzaju doświadczenie, mniej traumatyczne”.
Istotnym wydarzeniem było odtworzenie struktur krajowych na początku 1987 roku. W warszawskim mieszkaniu Ryszarda Czarneckiego doszło wtedy do konspiracyjnego spotkania z udziałem przedstawicieli kilku ośrodków akademickich (bez UW). „Spotkanie odbyło się u mnie, na warszawskiej starówce. W przedpokoju stała szafa z lustrem, w której było utajnione przejście do jeszcze jednego pokoju. Pamiętam, że bardzo rajcowało to moich kolegów-konspiratorów” wspominał Ryszard Czarnecki.
Inny uczestnik spotkania Roman Kowalczyk dodawał: „Rozmawiało się sympatycznie, wymieniliśmy prasę, snuliśmy różne plany. Z portretów na ścianie spoglądali na nas twórcy II Rzeczpospolitej: Józef Piłsudski i Roman Dmowski. W tej atmosferze zrodził się pomysł, żeby nasze spotkanie potraktować jako podziemny zjazd zrzeszenia (no bo skoro zjechaliśmy się…)”.
Podczas obrad powołano Krajową Komisję NZS, w zjeździe nie uczestniczyli jednak delegaci z kilku ważnych ośrodków, zabrakło także studentów z Uniwersytetu Warszawskiego, którzy utworzyli tzw. Unię NZS. Ostatecznie udało się jednak uniknąć rozłamu. Na posiedzeniu Krajowej Komisji NZS w Krakowie w kwietniu 1987 r. unici weszli do władz krajowych.
Ostatnie strajki
Istotne znaczenie dla odbudowy struktur NZS miały protesty przeprowadzone przez studentów w maju 1988 r. Były one wyrazem solidarności ze strajkującymi robotnikami, ale też demonstracją siły i znaczenia NZS. Jesienią 1988 r. poczucie dużego poparcia w środowisku skłoniło jego władze krajowe do złożenia wniosku o rejestrację. Okazało się jednak, że jest za wcześnie – władze odmówiły Zrzeszeniu prawa do legalnego funkcjonowania, uznając za jego grzech główny próbę wznowienia działalności sprzed 13 grudnia 1981 r.
Jednocześnie władze komunistyczne podjęły dialog z częścią opozycji solidarnościowej skupionej wokół Lecha Wałęsy. We władzach NZS pojawił się problem z ustosunkowaniem się do nowej sytuacji. Ostatecznie podjęto decyzję o uczestnictwie w obradach Okrągłego Stołu. Strona solidarnościowa zgłaszała początkowo do udziału w rozmowach trzech studentów: Tomasza Ziemińskiego i Mariusza Kamińskiego z Warszawy oraz Jacka Protasiewicza z Wrocławia. Ostatecznie, przy głównym stole obrad nie zasiadł żaden przedstawiciel NZS, dla członków organizacji znalazły się miejsca tylko w tzw. podstolikach.
Przebieg rozmów rodził obawę, że Solidarność wykorzysta NZS tylko jako kartę przetargową. Na spotkaniu na Uniwersytecie Wrocławskim w lutym 1989 r. Wałęsa pytany o stosunek do organizacji studenckiej zapewniał, że jest ona „trzecią nogą okrągłego stołu”. Wyniki rozmów nie były jednak satysfakcjonujące dla środowiska studenckiego, okazało się, że w najbardziej żywotnej dla NZS kwestii rejestracji, został on pozostawiony sam sobie.
Najważniejszym ustaleniem Okrągłego Stołu było przeprowadzenie częściowo wolnych wyborów. Mimo wielu zastrzeżeń NZS wsparł kampanię wyborczą Solidarności. Jeszcze w jej trakcie miało miejsce posiedzenie Sądu Wojewódzkiego w Warszawie, który odrzucił wniosek o rejestrację NZS. Wzburzenie na sali było tak duże, że sędzia nie był w stanie ogłosić wyroku. Po rozprawie doszło do demonstracji i starć z milicją.
W odpowiedzi na orzeczenie sądu rozpoczęto kolejną ogólnopolską akcję strajkową, która objęła 43 uczelnie w całym kraju. Grzegorz Schetyna tłumaczył: „Chcieliśmy pokazać, że rejestracja NZS-u to jest poważny problem, że jest niezbędna. W sumie się to udało. Przekonaliśmy też Solidarność, która widziała nienormalność sytuacji, w której my jesteśmy zamknięci na uczelniach, a oni robią kampanię wyborczą”.
NZS wykonał jednak gest dobrej woli i zakończył strajk z dniem 31 maja, tak aby nie zaburzać przebiegu wyborów przewidzianych na 4 czerwca. W ten sposób zakończył się ostatni ogólnopolski protest studentów w PRL.
Nowa rzeczywistość
Problem rejestracji NZS nie został jednak zamknięty. Omawiano go na posiedzeniach rządu PRL. Na jednym z nich Jerzy Urban stwierdził: „Studenci to jest przyszła inteligencja, przyszła kadra kierownicza, to są ci, którzy tak czy inaczej podzieleni w przeszłości na różne orientacje polityczne będą odgrywać istotną rolę w życiu kraju, i po cóż nam to, że myśmy im nie dali tego, czego oni w młodości pragnęli”.
Ostatecznie jednak komuniści nie zalegalizowali NZS, zostawiając problem kolejnemu rządowi, utworzonemu przez Tadeusza Mazowieckiego po zwycięskich dla Solidarności wyborach. Zrzeszenie zostało ostatecznie zarejestrowane 22 września 1989 r.
Paradoksalnie to, o co walczył NZS, czyli wolność i demokracja, okazało się gwoździem do jego trumny. Na początku lat 90. przed Zrzeszeniem było kilka możliwości. Nie stało się ono jednak silną organizacją studencką z rozbudowaną bazą materialną. Nie zdecydowano się też na drogę obraną przez węgierski Fidesz, czyli przekształcenia ruchu studenckiego w partię polityczną.
W efekcie po 1990 r. NZS nie odgrywał już ważniejszej roli, skupiając się na akcjach na rzecz środowiska studenckiego. Większy sukces osiągnęli ludzie wywodzący się z NZS, którzy w organizacji zdobywali pierwsze doświadczenie w działalności społecznej i politycznej. Można znaleźć ich w mediach, administracji, biznesie, nauce oraz po różnych stronach obecnej sceny politycznej (np. Ryszard Czarnecki, śp. Przemysław Gosiewski, Marek Jurek, Mariusz Kamiński, Bogdan Klich, Jan Rokita, Grzegorz Schetyna, Bogdan Zdrojewski).
Ich kariery świadczą o dużym potencjale tego środowiska. Nie został on jednak spożytkowany na rzecz budowy wspólnego stronnictwa politycznego.
dr Kamil Dworaczek
IPN Wrocław
Źródło: Muzeum Historii Polski
ls/