Muzeum Sztuki w Bernie zgodziło się na przyjęcie zbioru obrazów zapisanych mu w spadku przez niemieckiego kolekcjonera sztuki Corneliusa Gurlitta. Płótna, które mogą pochodzić z rabunku w czasach III Rzeszy, pozostaną jednak aż do wyjaśnienia w Niemczech.
Szwajcarskie muzeum podpisało w poniedziałek w Berlinie porozumienie z niemieckim rządem oraz Bawarią. Umowa przewiduje, że obrazy, co do których istnieje podejrzenie, że mogły zostać zrabowane w czasie wojny przez niemieckich nazistów, pozostaną na razie w Niemczech. Pracująca od kilku miesięcy grupa ekspertów (taskforce), poszerzona o przedstawicieli Szwajcarii, będzie nadal badała ich pochodzenie. Wątpliwości dotyczą blisko 500 płócien.
Strona niemiecka zobowiązała się do pokrycia kosztów zwrotu dzieł sztuki oraz kosztów ewentualnych procesów.
Sekretarz stanu ds. kultury Monika Gruetters podkreśliła, że Niemcy chcą wywiązać się nie tylko z prawnych, lecz także z moralnych zobowiązań. Wszystkie dzieła sztuki, które zostaną uznane za zrabowane przez nazistów, zostaną "bez żadnych zastrzeżeń" zwrócone - zapewniła.
Umowa podpisana przez muzeum, rząd RFN oraz Bawarię przewiduje, że obrazy, co do których istnieje podejrzenie, że mogły zostać zrabowane w czasie wojny przez niemieckich nazistów, pozostaną na razie w Niemczech. Pracująca od kilku miesięcy grupa ekspertów (taskforce), poszerzona o przedstawicieli Szwajcarii, będzie nadal badała ich pochodzenie. Wątpliwości dotyczą blisko 500 płócien.
Prezes rady fundacji placówki w Bernie Christoph Schaeublin powiedział, że "progu jego muzeum nie przekroczy żaden eksponat pochodzący z nazistowskiej grabieży".
Trzy pierwsze prace, uznane przez ekspertów za zagrabione, mają zostać zwrócone w najbliższym czasie spadkobiercom właścicieli.
Jewish Claims Conference reprezentująca część żydowskich spadkobierców przyjęła z zadowoleniem porozumienie. Przedstawiciel JCC w Niemczech Ruediger Mahlo wezwał władze w Berlinie do przyśpieszenia prac nad pochodzeniem dzieł sztuki.
Gurlitt zmarł 8 maja. Cenną kolekcję obrazów, w której znajdują się płótna Pabla Picassa, Marca Chagalla czy Henri Matisse'a i Maxa Liebermanna, zapisał w całości właśnie Muzeum Sztuki w Bernie.
W liczącej 1280 eksponatów kolekcji, której wartość szacuje się na kilkadziesiąt milionów euro, znajdują się płótna zrabowane przez Trzecią Rzeszę. Gurlitt przechowywał większość obrazów w swoim prywatnym mieszkaniu w Monachium. Część zbiorów ukrył na terenie Austrii.
Cornelius Gurlitt odziedziczył zbiory po ojcu, historyku sztuki i zaufanym marszandzie Hitlera, Hildebrandzie Gurlitcie. Policja wpadła na trop ukrywanej przez niego kolekcji przypadkowo - podczas przeszukania ponad dwa lata temu jego monachijskiego mieszkania w związku z podejrzeniem o oszustwa podatkowe.
Na polecenie władz III Rzeszy Hildebrand Gurlitt handlował dziełami uznanymi przez nazistów po ich dojściu do władzy w 1933 roku za "sztukę zdegenerowaną", zarekwirowanymi w muzeach lub skonfiskowanymi czy też odkupionymi po zaniżonej cenie od prawowitych właścicieli, w większości Żydów. Skupował też obrazy przeznaczone dla planowanego przez Hitlera muzeum sztuki w Linzu. Część obrazów mogła zostać zrabowana przez nazistów w okupowanej Francji; eksperci nie wykluczają, że niektóre skradzione płótna mogą pochodzić z Polski.
Na polecenie władz III Rzeszy Hildebrand Gurlitt handlował dziełami uznanymi przez nazistów po ich dojściu do władzy w 1933 roku za "sztukę zdegenerowaną", zarekwirowanymi w muzeach lub skonfiskowanymi czy też odkupionymi po zaniżonej cenie od prawowitych właścicieli, w większości Żydów.
Odkrycie ukrywanej przez kilkadziesiąt lat kolekcji wywołało ożywioną dyskusję w niemieckich i światowych mediach o odpowiedzialności Niemców za rabunek dzieł sztuki i nieuregulowanie tej kwestii w okresie powojennym. Eksperci przypuszczają, że zbiory Gurlitta nie są jedyną kolekcją w Niemczech zawierającą dzieła sztuki zagrabione przez III Rzeszę.
Niemiecki rząd podjął decyzję o powołaniu do końca tego roku centralnej placówki - Niemieckiego Centrum Strat Dóbr Kultury - której zadaniem będzie bardziej intensywne poszukiwanie zagrabionych przez nazistów dzieł sztuki oraz ich zwrot prawowitym właścicielom.
Ostatnio roszczenia do spadku nieoczekiwanie zgłosiła kuzynka Gurlitta, Uta Werner. Jej rzecznik poinformował w zeszłym tygodniu, że wniosek o stwierdzenie nabycia spadku wpłynął do właściwego sądu. Rodzina Gurlitta zapowiadała dotychczas, że będzie starała się o spadek tylko wtedy, gdyby szwajcarskie muzeum odmówiło jego przyjęcia. Rzecznik spadkobierczyni uzasadnił zmianę decyzji opinią biegłego, który zakwestionował poczytalność Gurlitta.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ mc/