20.10.2009 Rzym (PAP/Media) - Dzień po rzymskim pokazie filmu "Popiełuszko" na festiwalu w Rzymie publicysta włoskiego "Il Giornale" wyraził na łamach tej gazety uznanie dla znanego dziennikarza Luigiego Geninazziego, dzięki któremu Włosi poznali tragiczne losy kapelana Solidarności.
Komentator gazety przypomniał, że 25 lat temu Geninazzi, obecnie z katolickiego "Avvenire", był dziennikarzem tygodnika ruchu Comunione e Liberazione (Komunia i Wyzwolenie) - "Il Sabato". Jako jego specjalny wysłannik przekazywał z Polski informacje na wyłączność, robił wywiady i publikował oryginalne dokumenty.
W artykule zauważono, że Geninazzi podejmował ryzyko chodząc na msze za ojczyznę, odprawiane przez księdza Popiełuszkę, a określone w tekście jako "najlepszy cel łapanek" ze strony aparatu bezpieczeństwa.
Geninazzi "opowiadał nam o tym odważnym księdzu, zatrzymywanym przez policję i tajne służby, uwielbianym przez robotników" - dodał publicysta "Il Giornale" Renato Farina, nazywając kapelana Solidarności "kolcem w stopie komunistycznego lwa".
Farina napisał, że Jan Paweł II miał wątpliwości, czy należało publikować zdjęcia zwłok torturowanego i zamordowanego księdza Jerzego, gdyż "obawiał się buntu, a w jego konsekwencji masakry".
"Ale najgorsze miało jeszcze nadejść" - dodał, odnosząc się do toruńskiego procesu zabójców księdza. Ocenił: "Prokurator pokierował procesem nie przeciwko mordercom, ale przeciwko Popiełuszce, Kościołowi i Solidarności mówiąc wprost, że sami tego chcieli".
"Po raz pierwszy komunistyczny kraj zaprowadził za kraty swoich agentów za robotę, wykonaną dla reżimu" - skonstatował publicysta "Il Giornale". (PAP)
sw/ ro/