Tomaszowi Wasilewskiemu udało się stworzyć film precyzyjnie osadzony w polskich realiach lat 90-tych i jednocześnie bardzo czytelny emocjonalnie, odsłaniający nienaświetloną dotąd stronę kobiecości – uważa dziennikarka filmowa Anna Tatarska.
W sobotę na Berlinale Wasilewski dostał Srebrnego Niedźwiedzia za najlepszy scenariusz.
Zdaniem Tatarskiej film ma doskonałe tempo, a scenariusz jest bardzo dobry warsztatowo. Uważa, że cztery opowieści o kobietach są w filmie Wasilewskiego równoważne nie tylko pod względem przydzielonego im czasu ekranowego, ale wszystkie cztery są postaciami pełnokrwistymi.
„Wasilewskiemu udało się stworzyć tekst, który z jednej strony jest precyzyjnie osadzony w konkretnych, polskich realiach, jest przesycony tożsamością tamtych czasów i miejsca, ale mimo specyfiki lokalnej jest bardzo czytelny emocjonalnie” – uważa.
Tatarska podkreśla, że dotąd nikt nie poświęcił tak dużej uwagi temu, jak transformacja, otwarcie na świat wpłynęło na sytuację kobiet żyjących w socjo-politycznym schemacie, na ich poczucie wartości, świadomość tego, jak mogą kochać, na świadomość swojego ciała.
„Przed Małgorzatą Szumowską i Wasilewskim naszymi przedstawicielami na festiwalu w Berlinie był Andrzej Wajda i stara gwardia. Nie ma w tym nic złego, ale dobrze, że idzie nowe. To ludzie, którzy nie mają doświadczenia powojennej traumy, ich wrażliwości nie kształtował socrealizm. Ta nowa wrażliwość pozwala uwolnić filmową narrację od nieodzownie polskiego brzemienia martyrologicznego” – oceniła Tatarska.
Zwraca uwagę, że obecne w „Zjednoczonych stanach miłości” cierpienie i niespełnienie zmieniły kontekst – nie mają związku z sytuacją międzynarodową, polityczną. „Są wsobne, jednostkowe, drobne. To historie bohaterów zwyczajnych” – powiedziała.
Jak podkreśliła, na festiwalu film bardzo dobrze się sprzedawał. „Zastanawialiśmy się w Berlinie ze znajomymi, czy ludzie wiedzą, co to jest +ksiądz po kolędzie+, czy będą rozumieli, co to jest Czarna Madonna, czy ten kod kulturowy będzie dla nich jasny. Okazało się, że jest bardzo jasny, bo nawet jeśli konkretne symbole nie są czytelne, to Tomkowi udało się zrobić film, który jest czytelny jako całość i buduje pewien kontekst i klimat, w którym wydarzenia zostają osadzone” – powiedziała Tatarska.
Jej zdaniem wnikliwe i czułe spojrzenie na bohaterki sprawiają, że film jest czytelny dla każdego, kto ma sprawnie działający aparat emocjonalny bez względu na to skąd pochodzi. Film - mówi Tatarska - z wyczuciem odsłania stronę kobiecości, która nie była dotąd naświetlona. „Myślę, że to jest w tym filmie wyjątkowe” – zaznaczyła.
Film Wasilewskiego jest polsko-szwedzką koprodukcją. Główne bohaterki, grane przez Julię Kijowską, Magdalenę Cielecką, Dorotę Kolak i Martę Nieradkiewicz, to kobiety z miasteczka na prowincji, które chcą zmienić swoje życie, próbują dopasować się do nowej sytuacji.
"Akcja filmu toczy się na początku roku 1990 i moje bohaterki, a także bohaterowie są na zakręcie życiowym" - mówił reżyser w piątek po projekcji filmu dla dziennikarzy, zastrzegając, że pokazane przez niego emocje są uniwersalne i nie są charakterystyczne tylko dla okresu transformacji po zmianie władzy.
W konkursie głównym tegorocznego Berlinale o nagrody ubiegało się 18 filmów. We wszystkich kategoriach festiwalu uczestniczyło ponad 400 filmów. (PAP)
kno/ mag/