Pokaz "Zatrzymanego życia" w reż. Uberto Pasoliniego otworzył w piątek Warszawski Festiwal Filmowy, zaliczany do najważniejszych na świecie wydarzeń poświęconych kinematografii. Impreza, z udziałem ok. 200 twórców i aktorów z różnych krajów, potrwa do 20 października. Uroczysta inauguracja 29. edycji WFF odbyła się w Multikinie Złote Tarasy, z udziałem reżysera brytyjsko-włoskiego "Zatrzymanego życia".
Głównym bohaterem tej historii jest John May, urzędnik z Londynu, odpowiedzialny za pochowanie zmarłego, którego krewnych nie można odnaleźć. May stara się zawsze, by podczas pogrzebów zmarli żegnani byli godnie, z należnym szacunkiem; pisze mowy pogrzebowe, starannie wybiera oprawę muzyczną. Zostaje mu do zorganizowania ostatni pogrzeb. Kiedy umiera sąsiad Johna, urzędnik rusza w podróż po kraju, by odnaleźć krewnych i przyjaciół zmarłego. Dla Johna, człowieka wycofanego, zamkniętego w sobie, będzie to zarazem podróż duchowa, która go odmieni.
Pytany przez PAP, czego konsekwencją jest tak wysoka ocena, dyrektor Warszawskiego Festiwalu Filmowego Stefan Laudyn odparł: "W selekcję filmów wkładamy bardzo dużo wysiłku. Rzecz jasna, przyglądamy się, co pokazują inni, ale większość filmów wybranych do sekcji konkursowych pochodzi z kilku tysięcy zgłoszeń, które są do nas przysyłane z całego świata – w tym roku z 88 krajów".
Urodzony w Rzymie (1957) reżyser Uberto Pasolini znany jest w środowisku filmowym jako producent mającego bardzo wielu fanów brytyjskiego komediodramatu "Goło i wesoło" ("The Full Monty") z 1997 r.
Witając publiczność w Warszawie podczas piątkowej gali Pasolini opowiadał: "Wszedłem dzisiaj na stronę internetową angielskiego magazynu, poświęconego branży filmowej i przeczytałem tytuł artykułu, gdzie było napisane +Pasolini i Polański gwiazdami Warszawskiego Festiwalu Filmowego+. I, nie kłamię, przez dwie sekundy myślałem: +jak to, przecież Pasolini nie żyje, więc na pewno go tam nie ma+. Wtedy zrozumiałem, że chodzi o mnie, czyli o nie tego Pasoliniego. Poprosiłem w moim biurze, by wydrukowali mi ten artykuł i oprawili w ramki".
Na długiej liście festiwalowych gości, którzy przyjadą w tym roku do Warszawy, są filmowcy m.in. z: USA, Chin, Kolumbii, Argentyny, Izraela, Australii, Japonii, Filipin, Wenezueli, Ekwadoru, Irlandii, Tajlandii, Meksyku, Hiszpanii, Czech, Rumunii, Niemiec, Serbii, Finlandii, Węgier, Francji, Litwy i Rosji. Seanse będą odbywać się w Kinotece i Multikinie Złote Tarasy. W programie jest ponad 200 filmów z przeszło 50 krajów.
W najważniejszym konkursie festiwalu, Konkursie Międzynarodowym, wystartuje 15 produkcji, w tym dwie polskie: "Ida" Pawła Pawlikowskiego i "W ukryciu" Jana Kidawy-Błońskiego. O nagrodę walczyć będą też m.in.: "Miłość jest ślepa" (reż. Ilmar Raag) z Estonii, "Pies" (reż. Amir Toodehroosta) z Iranu, "Powrót przyjaciół: znowu razem" (reż. Hiroshi Shimizu) z Japonii, "Ulica pułapka" (reż. Vivian Qu) z Chin.
Warszawski Festiwal Filmowy to jeden z 14 najważniejszych festiwali filmowych na świecie, obok m.in. Cannes, Berlina i Wenecji - uznała Międzynarodowa Federacja Stowarzyszeń Producentów Filmowych (FIAPF).
Pytany przez PAP, czego konsekwencją jest tak wysoka ocena, dyrektor Warszawskiego Festiwalu Filmowego Stefan Laudyn odparł: "W selekcję filmów wkładamy bardzo dużo wysiłku. Rzecz jasna, przyglądamy się, co pokazują inni, ale większość filmów wybranych do sekcji konkursowych pochodzi z kilku tysięcy zgłoszeń, które są do nas przysyłane z całego świata – w tym roku z 88 krajów".
"Jakość programu poznaje się nie po tym, po kim ty powtarzasz, ale po tym, kto powtarza po tobie. Dziesięć lat temu chcieliśmy mieć jak najwięcej filmów z Cannes, Berlina czy Wenecji. Teraz doszliśmy do sytuacji, gdy na przykład odrzuciliśmy film, który potem znalazł się na jednym z festiwali Wielkiej Trójki i nawet zdobył nagrodę. Nie żałuję tej decyzji. Po prostu mamy inną wrażliwość od selekcjonerów innych festiwali" - mówił szef WFF.
Dodał, że na wysoką ocenę warszawskiej imprezy wpłynęły też kwestie organizacyjne i techniczne, sprawdzane przez FIAPF. "Byliśmy jednym z pierwszych festiwali, który wprowadził projekcje z elektronicznymi napisami – mieliśmy je wcześniej niż Cannes" - przypomniał Laudyn.
Pytany o festiwalowych gości, zwrócił uwagę: "Zapraszamy często reżyserów, którzy największe sukcesy mają dopiero przed sobą. Przyjeżdżają do Warszawy, kiedy są u szczytu formy. Zaszczyty często przychodzą później. Tak było z Amosem Gitai, Michaelem Haneke, Ari Folmanem, Cristianem Mungiu czy Asgharem Fahradi".
Na zakończenie tegorocznego festiwalu pokazany zostanie nowy film Romana Polańskiego "Wenus w futrze". Pełny program 29. edycji WFF dostępny jest na stronie www.wff.pl. Polska Agencja Prasowa jest patronem medialnym imprezy.(PAP)
jp/ mce/ ula/ jra/