Fotografie wykonane w ramach dokumentacji do "Idy", to notatniki moich wrażeń, które potem ułożyły się w opowieść filmową – powiedział PAP operator Ryszard Lenczewski, współautor nominowanych do Oscara zdjęć do filmu w reż. Pawła Pawlikowskiego.
Lenczewski, który w ramach przygotowania dokumentacji do filmu wykonał ok. trzy tysiące zdjęć, sporządził dokumentację i scenopis obrazkowy, z powodu nagłej choroby nie mógł dokończyć pracy przy "Idzie". Jego zadania przejął Łukasz Żal, który początkowo miał być na planie szwenkierem (operatorem kamery) - to on, razem z reżyserem Pawłem Pawlikowskim, weźmie udział w uroczystości wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej.
Łódzkie Muzeum Kinematografii, gdzie można obecnie obejrzeć wystawę poświęconą filmowi "Ida" oraz Szkoła Filmowa w Łodzi, której Lenczewski jest profesorem, zapowiadają jego obecność na Nocy Oskarowej, organizowanej przez każdą z tych instytucji w nocy z niedzieli na poniedziałek.
W rozmowie z PAP operator "Idy" wyjaśnił, że pierwszą ważną dla niego nominację otrzymał za brytyjski serial telewizyjny "Anna Karenina", nakręcony dla BBC. "To była nominacja do nagrody Royal Film Television Society. Głównym fundatorem był książę Karol. Wszyscy mówili, że na pewno wygramy. Byłem nominowany za zdjęcia. No i nic z tego! Później musiałem jeszcze udawać, że strasznie się cieszę, że nie dostałem tej nagrody, a ja aktorem nie jestem" - wspominał.
Ryszard Lenczewski: Od początku pracy nad filmem, wiadomo było jak będzie wyglądała scena samobójstwa prokurator Wandy, granej przez Agatę Kuleszę. Ustawiałem światło, aby było ono takie "nieważne", miękkie, by nie dodawało emocji przez kontrasty. Chcieliśmy, by było tylko to okno i kobieta, która gdzieś za nim znika. Centralny kadr i żadnych emocji wynikających z języka filmowego.
Następna była nominacja do nagrody BAFTA za film "Charles II. The Power and Passion". Lenczewskiemu nie udało się dotrzeć do Londynu na uroczystość jej wręczania, ponieważ kręcił zdjęcia do innego brytyjskiego filmu na wyspie Man.
"Siedziałem w hotelu i po godz. 20 dostałem telefon od reżysera, gratulującego mi nagrody. I od tego czasu, zawsze gdy gdzieś nie pojechałem, zdarzało się coś pozytywnego. Niech to będzie odpowiedź na pytanie, dlaczego nie wybieram się do Hollywood" - dodał.
Etap dokumentacji poprzedzający kręcenie filmu jest dla operatora "Idy" bardzo istotny jako moment znalezienia wspólnego języka z reżyserem i scenografem. Jako przykład trudności, jakie w tym porozumieniu mogą wystąpić, podał swoją pracę przy pierwszej serii serialu "Boża podszewka" w reż. Izabeli Cywińskiej.
"Spędziliśmy chyba półtora miesiąca sporządzając opisy scen. Tymczasem w pierwszym dniu zdjęć Iza - znamy się bardzo dobrze - mówi do mnie: +Rysiek, ale to jest coś zupełnie innego, niż się umawialiśmy.+ Wtedy zrozumiałem: nigdy więcej nie należy rozmawiać o obrazach i opisywać ich, po prostu trzeba je pokazywać. Jeden obraz mówi więcej niż tysiąc słów" - podkreślił.
Dokumentację przygotowaną przez Lenczewskiego, w tym kilkadziesiąt panoramicznych fotografii z plenerami, które "zagrały" w nominowanym do Oscara filmie, można obecnie oglądać na wystawie "IdaTheFilm" w Muzeum Kinematografii. Wiele z tych zdjęć - zdaniem operatora - stało się później zaczynem scen filmu. "Siedząc nad moimi fotografiami razem z Pawlikowskim tworzyliśmy scenopis filmu. Te fotografie to notatniki moich wrażeń, które ułożyły się potem w opowieść filmową" - dodał Lenczewski.
"Czasami jakieś miejsce inspirowało nas do stworzenia nowej sceny. Na przykład rozstaje dróg - jedyna panorama w filmie - okazały się najlepsze do pokazania nadjeżdżającego samochodu, potem pozwoliły odkryć kapliczkę na drzewie i całą związaną z nią sytuację. To miejsce zainspirowało nas do takiej, a nie innej inscenizacji" - wyjaśnił.
Pytany o częste w "Idzie" kadry, w których nad głowami bohaterów znajduje się dużo "powietrza", Lenczewski wspomina, że jednym z filmów, który wspólnie z Pawlikowskim oglądał w okresie przygotowań do kręcenia "Idy" był reżyserski debiut Grzegorza Królikiewicza "Na wylot", sfilmowany przez Bogdana Dziworskiego.
Jak przyznał, ten rodzaj traktowania przestrzeni - na krawędzi kadru - był w nim nagminny. "Nie wiem, na ile to mogło mieć na nas wpływ, bo pamiętam, że takie kadry pojawiły się także w pierwszym filmie, który z Pawlikowskim zrobiliśmy - brytyjskim +Last resort+ z roku 2000. To nie była jednak żadna przyjęta z góry metoda, ten sposób filmowania rodził się na planie" - podkreślił.
Lenczewski zaznaczył też, że od początku pracy nad filmem, wiadomo było jak będzie wyglądała scena samobójstwa prokurator Wandy, granej przez Agatę Kuleszę.
"Ja wtedy byłem już chory, ale na tę scenę przyjechałem na plan i razem z Łukaszem (Żalem - przyp. PAP) ustawiałem światło, aby było ono takie +nieważne+, miękkie, by nie dodawało emocji przez kontrasty. Chcieliśmy, by było tylko to okno i kobieta, która gdzieś za nim znika. Centralny kadr i żadnych emocji wynikających z języka filmowego" - wyjaśnił.
Ryszard Lenczewski jest wykładowcą Wydziału Operatorskiego PWSFTviT w Łodzi, w latach 2008-2014 był jego prodziekanem. Jest członkiem Europejskiej Akademii Filmowej (EFA) i Brytyjskiej Akademii Sztuki Filmowej i Telewizyjnej (BAFTA). (PAP)
agm/ mhr/