Zło w dzisiejszych czasach uważane jest niestety za "atrakcyjne, sexy" - mówiła we wtorek w Warszawie Agnieszka Holland po pokazie wyreżyserowanego przez nią miniserialu "Dziecko Rosemary". Nową adaptację powieści Iry Levina w maju będzie można oglądać w Polsce.
Cztery odcinki, z których każdy trwa niecałą godzinę, w dniach 1, 8, 15 oraz 22 maja zostaną wyemitowane na kanale telewizyjnym Lifetime.
Serial ma sporo polskich akcentów. Za reżyserię odpowiada Holland, drugim reżyserem na planie była jej córka Katarzyna Adamik. W ekipie (w zespole Adamik) pracował m.in. operator Jacek Petrycki. Muzykę do serialu skomponował Antoni Komasa-Łazarkiewicz. W obsadzie jest Wojciech Pszoniak - w drugoplanowej roli specjalisty od starych manuskryptów.
Powieść amerykańskiego pisarza Iry Levina, która stanowiła podstawę dla scenariusza - horror o młodej kobiecie wpadającej w sidła okultystycznej sekty - ukazała się w USA w 1967 r. Rok później na ekran w filmie kinowym przeniósł ją Roman Polański. Główną rolę u Polańskiego grała Mia Farrow, w pozostałych bohaterów wcielali się m.in. John Cassavetes, Sidney Blackmer i Ruth Gordon.
"Zło jest łatwiejsze do pokazania niż dobro. Na pewno. Ale ja jestem nie tylko reżyserem, ale też obywatelką. I zastanawiam się, o czym to świadczy - ta fascynacja złem i jego +atrakcyjność+. Jak to świadczy o naszych czasach?" - mówiła reżyserka.
Po wtorkowym pokazie prasowym "Dziecka Rosemary" w adaptacji Holland reżyserkę pytano o jej stosunek do filmu Polańskiego. "Ten serial to była okazja, żeby reinterpretować klasyczną powieść Levina i odnieść się też do filmu Romana, który jest wspaniałym filmem, ale jednocześnie - nie jest moim ulubionym tego reżysera. Nie czułam, że muszę +na kolanach+ to robić, mogłam się od tego +odkleić+" - mówiła dziennikarzom Holland.
Zaznaczyła, że sam Polański na pomysł zrealizowania przez nią nowej, telewizyjnej adaptacji "Dziecka Rosemary" zareagował dobrze. "Dał nam carte blanche" - opowiadała.
W serialu w postać Rosemary wciela się ciemnoskóra Zoe Saldana, znana głównie z roli w "Avatarze" Jamesa Camerona. Męża Rosemary - Guya - zagrał Patrick J. Adams. Jako małżeństwo Castevetów, pod którego wpływ dostaje się Rosemary, wystąpili Jason Isaacs i Carole Bouquet.
Akcja toczy się współcześnie w Paryżu. Rosemary i Guy Woodhouse'owie przeprowadzają się z Nowego Jorku do Francji po dramatycznych przeżyciach - stracie dziecka. W nowym mieście chcę odnaleźć spokój. W Paryżu otrzymują "przypadkiem" propozycję zamieszkania w prestiżowej kamienicy. Za luksus płacą wysoką cenę, budynek skrywa bowiem mroczną przeszłość.
Na początku jednak wszystko układa się dobrze. Rosemary znów zachodzi w ciążę, a kariera zawodowa Guya - początkującego pisarza, który zostaje następnie wykładowcą na paryskiej Sorbonie - nabiera rozpędu. W nowym domu Woodhouse'owie zawierają znajomość z sąsiadami - nieco starszą zamożną parą, Romanem Castevetem i jego żoną Margaux.
Po pewnym czasie Guy zaczyna oddalać się od Rosemary, a kobieta spędza coraz więcej czasu z Castevetami. Wkrótce okazuje się, że ciąża Rosemary nie przebiega prawidłowo. Pojawiają się niepokojące znaki, a także zmiany w psychice przyszłej matki.
Symbolizujący diaboliczne moce Castevetowie, który grają Isaacs oraz Carole Bouquet, była modelka i dziewczyna Bonda z filmu "Tylko dla twoich oczu", to para bardzo atrakcyjna. "Ciekawiło nas, jak wygląda współczesne zło, jak ono się personifikuje" - mówiła we wtorek Holland.
"Roman Polański przedstawił zło inaczej: jako stare, sklerotyczne, obwisłe, nieatrakcyjne" - zwróciła uwagę. Zło, jak podkreśliła, przybiera jednak "różne maski" - "dzisiaj diabeł jest zupełnie inny", "jest sexy".
"Zło jest dzisiaj +sexy+. Kiedyś może nie było, musiało mieć maskę brzydoty. Natomiast dzisiaj... Taki +dyskretny urok burżuazji +, narcyzm wydaje mi się ucieleśnieniem zła" - powiedziała reżyserka. "W naszych czasach zło ma w sobie blichtr pewnego rodzaju piękna. Bezkarny cynizm i narcyzm są jego cechą immanentną" - przestrzegała.
Dla filmowca - zwróciła uwagę - zło jest łatwiejsze do pokazania na ekranie niż dobro, ponieważ "jest bardziej fotogeniczne". "Zło łatwiej się fotografuje. Wszyscy, którzy próbowali pokazać bohaterów świętych, pięknych, mieli z tym problemy" - zaznaczyła.
"Tajemnica dobra jest znacznie trudniejsza do uchwycenia" - powiedziała Holland.
"Zło jest łatwiejsze do pokazania niż dobro. Na pewno. Ale ja jestem nie tylko reżyserem, ale też obywatelką. I zastanawiam się, o czym to świadczy - ta fascynacja złem i jego +atrakcyjność+. Jak to świadczy o naszych czasach?" - mówiła reżyserka.
Pytana, "czy diabeł jest dzisiaj w Hollywood, dla Hollywood atrakcyjny" oraz "czy kochamy oglądać zło", odparła: "Nie tylko w Hollywood, bo Hollywood w końcu odpowiada na zapotrzebowanie odbiorców. To nie jest tak, że Hollywood kreuje rzeczywistość".
Przyznała, że jeszcze jakiś czas temu było pod tym względem trochę inaczej. "Przypominam sobie sytuacje, że kiedy zaczęłam proponować jakieś projekty w studiach filmowych czy w telewizji amerykańskiej, większość moich pomysłów była odrzucana z argumentem, że +ten bohater jest niesympatyczny+. Natomiast dzisiaj, jeżeli bym próbowała sympatycznego bohatera sprzedać jakiejś stacji telewizyjnej: nie da rady" - uważa Holland.
Reżyserka zwróciła uwagę, że obecnie zło wydaje się postrzegane jako atrakcyjne, "stało się czymś pociągającym". "Widzimy to po tych najbardziej interesujących, kultowych serialach - czy to jest +Breaking Bad+, +The Walking Dead+ czy +House of Cards+" - wymieniała.
"Jeśli chodzi o +House of Cards+: to, co jest najbardziej zadziwiające, to jak politycy to uwielbiają. Kiedyś jak się pokazało źle na przykład lekarzy, to lekarze się oburzali. Dzisiaj będą się niedługo oburzać, jeśli się ich dobrze pokaże. Politycy zamiast się oburzać, że tak się obrzydliwie, cynicznie pokazuje politykę, wykłócają się, który z nich jest Frankiem Underwoodem, można by konkurs zorganizować" - powiedziała.
Mówiąc o bohaterce serialu granej przez Saldanę, Holland podkreśliła, że jest to inny typ postaci niż Rosemary znana z filmu Polańskiego. To "bardziej współczesna kobieta, bardziej złożona postać", nie będąca "ikoną ofiary". "Ona się zmienia bardzo w trakcie tej opowieści. Uczy się odpowiedzialności za siebie, wyboru" - opowiadała.
Reżyserkę pytano we wtorek, żartem, czy nie boi się "klątwy +Dziecka Rosemary+". Holland odparła, że nie. Ale, wspominając prace na planie tego serialu - sprzed roku, przyznała zarazem: "nie były to miłe zdjęcia, potworna ilość ludzi została wyrzucona". "Najpierw studio wyrzuciło producenta głównego, kreacyjnego, który rozwijał ten pomysł. (...) Z dnia na dzień zostałam bez producenta na planie. Sama wyrzuciłam jednego szwenkiera, czyli operatora kamery, który się nie sprawdzał. Drugi zwariował i odszedł. Została wyrzucona cała ekipa współpracowników reżysera, czyli asystentów reżysera - calutka po trzech tygodniach straciła pracę. Montażystkę też w ostatniej chwili wyrzucono. Nie było łatwo" - opowiadała.
"Dziecko Rosemary" (prod. USA/Francja/Kanada) to kolejny serial w dorobku Agnieszki Holland, która wcześniej wyreżyserowała m.in. "Gorejący krzew" (2013, dla HBO) oraz wybrane odcinki "Dowodów zbrodni", "Treme" i "House of Cards".(PAP)
jp/ gma/