Zachowując walory historyczne obiektu stworzyliśmy nowoczesne wnętrza - mówią architekci hotelu w Lidzbarku Warmińskim, który zdobył w Londynie europejską i światową nagrodę w kategorii najlepszego nowego hotelu i wystroju wnętrz w konkursie European Hotel Awards. PAP: Najbardziej znany hotelarz na Warmii i Mazurach i zaproponował Państwu zaprojektowanie hotelu w średniowiecznym budynku przy zamku biskupów warmińskich. Jak to przyjęliście?
Architekci Katarzyna i Grzegorz Dżus, autorzy modernizacji i aranżacji hotelu "Krasicki" w Lidzbarku Warmińskim:
Jako ogromne wyzwanie zawodowe. Nie było to dla nas zaskoczeniem, ponieważ z tym inwestorem współpracujemy od kilkunastu lat. Ta inwestycja była szczególna - zamek w Lidzbarku Warmińskim i związane z nim przedzamcze należą do najcenniejszych zabytków w Polsce, są symbolem polskości Warmii. To, co nas dodatkowo motywowało, to kredyt zaufania ze strony inwestora, który dał nam niemal wolną rękę do działania i to od etapu koncepcji po szczegółowy projekt wystroju wnętrz.
PAP: Inwestor nie powiedział, jak sobie wyobraża swój przyszły hotel?
K.G.Dż.: Zaznaczył, że ma być niezwykły. Otrzymaliśmy od niego precyzyjny program funkcjonalny, który określał, co w hotelu musi być: co najmniej 120 pokoi, SPA, basen, restauracje. Już na tym etapie powstał pierwszy poważny problem. Okazało się, że kubatura budynku, który kupił w stosunku do wymagań była połowę za mała. Ponieważ mieliśmy do czynienia z XIV wiecznymi obiektami ze względów konserwatorskich ich rozbudowa nie wchodziła w grę. Dlatego przekonaliśmy inwestora, że skoro brakuje nam powierzchni, to musimy zejść pod ziemię i tam zbudować pomieszczenia, które nie wymagają światła dziennego: salę konferencyjną, SPA, basen.
PAP: A to wzbudziło protesty muzealników i konserwatorów zabytków.
K.G.Dż.: Niektórzy twierdzili, że to jest niewykonalne. Sprawa była rozpatrywana aż przez Generalnego Konserwatora Zabytków i jego ekspertów z Krakowa. Ostatecznie stwierdzono, że możemy budować pod ziemią. Zdjęto bruk, którym wyłożony był dziedziniec, a ściągnięte kamienie zinwentaryzowano, by potem położyć dokładnie tak, jak leżały wcześniej. Na dziedzińcu wykopaliśmy głębokie na 6 metrów wykopy. Mimo że wcześniej prace badawcze, w tym archeologiczne, trwały dwa lata to im głębiej schodziliśmy, tym było więcej niespodzianek: a to zamurowana jeszcze w średniowieczu komnata, a to szkielet, a to łyżeczka z herbem jednego z najznakomitszych mieszkańców lidzbarskiego zamku - Krasickiego. Archeolodzy znaleźli też fragmenty wczesnośredniowiecznej przystani i łodzi. Ponieważ teraz w tym miejscu jest basen zrobiliśmy w nim zatoczkę do odpoczynku - ma ona kształt łodzi, jest tam informacja, że w tym miejscu została znaleziona, a na suficie jest podświetlone zdjęcie tej łodzi. Podchodziliśmy z najwyższym szacunkiem do historii tego miejsca. Zależało nam, by funkcja hotelowa nie przesłoniła jego walorów historycznych i edukacyjnych. A jednocześnie, by powstały nowoczesne wnętrza, by było widać, że ten obiekt zmodernizowano w XXI wieku.
PAP: A jak budynek wyglądał, gdy po raz pierwszy go zobaczyliście?
K.G.Dż.: Był zdewastowany. W części gotyckiej znajdowały się magazyny należące kiedyś do P.S.S„Społem”. Woda się lała z dachu na parter, wypruto wszystko ze środka, nie było stropów, tynków. W budynku w latach 90. były dwa poważne pożary, degradacja postępowała szybko. Praca na obiektem to nie tylko projektowanie, równie ważny był nadzór autorski nad realizacją. Dość powiedzieć, że w części gotyckiej nie zachowało się nawet żaden kompletny otwór okienny. Aby je odrestaurować, odtwarzaliśmy konkretne jedno okno na podstawie kilku zachowanych elementów w różnych miejscach budynku: w jednym była blenda, gdzie indziej parapet i tak jak puzzle składaliśmy z elementów całość. Niektóre odkrycia powodowały zmianę układu funkcjonalnego całego skrzyła. Czasami jedną rzecz projektowaliśmy cztery, pięć razy, bo kolejne etapy prac budowlanych odsłaniały nowe nieznane elementy, które musiały być uwzględnione.
PAP: Aranżowanie wnętrz pewnie było już łatwiejsze?
K.G.Dż.: O wszystko toczyły się boje i spory, borykaliśmy się z wieloma problemami, np. nie mogły do nas dopłynąć kamienie, bo strajkowały porty morskie. Kilka miesięcy toczyliśmy boje o wykładziny, ponieważ były problemy z gramaturą i kolorystyką. Obiekty przedzamcza, które dotrwały do naszych czasów zrealizowane są w dwóch stylach gotyckim i barokowym. Postanowiliśmy, że wystrój, mimo współczesnego charakteru, będzie nawiązywał duchem do tych epok. Dlatego w skrzydle gotyckim w pokojach zaprojektowaliśmy wykładzinę, która jest portretem innego znakomitego mieszkańca lidzbarskiego zamku - Kopernika. Gdy inwestor to zobaczył - przeraził się. Jak to, chodzić po Koperniku?! Przekonaliśmy go argumentując, że nie będzie to bezczeszczenie postaci, wszak w kościołach chowano zmarłych pod posadzką i nikomu nie przeszkadzało "deptanie".
PAP: Kościół a hotel, to jednak, co innego.
K.G.Dż.: Portret był "przetworzony" artystycznie. Potem wiele razy musieliśmy tłumaczyć fabryce w Niemczech, jak ma wykonać tę wykładzinę. Co nam przysłali próbki, to zawsze jakiś kolor był nie taki. Fabryka nie mogła się nadziwić, że nie chcemy gotowego wzoru wykładziny, skoro oni mają tak bogaty katalog w ofercie. Poza tym trzeba było tak ustawiać meble, by łóżka nie postawić na nosie, czy oku Kopernika. Naprawdę gimnastykowaliśmy się nad każdym szczegółem, ale było warto. Trzeba pamiętać, że zmiana drobnego elementu pociąga za sobą lawinę korekt, np. przesuwając fragment wzoru, zmieniamy ustawienie mebli, a jeśli ustawimy łóżko w innym miejscu, to musimy przenieść i lampę, a to się wiąże z innym poprowadzeniem kabli itd.
PAP: Czy hotel w stu procentach jest zgodny z Państwa zamierzeniami?
K.G.Dż.: Zrealizowaliśmy 70 proc. oczekiwań, ale jesteśmy zadowoleni z efektu końcowego. Odbieramy pozytywne sygnały zarówno od gości, że im się podoba hotel, jak i kolegów z branży - gratulują nam tej realizacji. Pracując nad nim chcieliśmy, by nasza praca obroniła się i teraz, i w przyszłości.
PAP: Czy podczas pracy nad tym hotelem jeździliście Państwo po świecie, by podpatrywać innych, szukać pomysłów czy rozwiązań?
K.G.Dż.: Specjalnie takich wypraw nie robiliśmy. Śledzimy, co dzieje się na świecie. Mamy nadzieję, że teraz to my będziemy inspiracją dla innych tego typu realizacji. (PAP)
Rozmawiała Joanna Wojciechowska
jwo/ abe/