Tomasz "Szakal" Szukalski, uważany za jednego z najwybitniejszych polskich saksofonistów jazzowych, zmarł w czwartek w szpitalu w Piasecznie. Miał 65 lat. "Z kimkolwiek grał, grał lepiej od niego" - mówił o Szukalskim Tomasz Stańko.
Artur Dutkiewicz, pianista jazzowy, wieloletni współpracownik Tomasza Szukalskiego wspominał go w czwartkowej rozmowie z PAP. "To był największy polski saksofonista, jeden z najwybitniejszych saksofonistów na świecie. Gigant. Grał wiele lat z Tomaszem Stańko, ze Zbigniewem Namysłowskim. To był bardzo otwarty człowiek, bardzo towarzyski. Inspirujący muzyk. Tomasz Szukalski był mistrzem, legendą dla młodych muzyków. Grał na saksofonie w słowiańskim, ciepłym tonie. Gdy ktoś słuchał jego koncertów, nie mógł być obojętny. Tomek stawiał słuchaczy na równe nogi".
"Grał w sposób tak przejmujący, że zdarzało się, że na koncertach w czasie jego solówek ludzie płakali, ja też płakałem" - wspominał Szukalskiego redaktor naczelny magazynu "Jazz Forum" Paweł Brodowski.
"Grał w sposób tak przejmujący, że zdarzało się, że na koncertach w czasie jego solówek ludzie płakali, ja też płakałem" - wspominał Szukalskiego redaktor naczelny magazynu "Jazz Forum" Paweł Brodowski.
"Tomek był jednym z najwybitniejszych polskich muzyków jazzowych, prawdopodobnie największym polskim saksofonistą, jednym z największych w Europie - powiedział Brodowski. - Był artystą niedostrzeganym, może nie potrafił sobie z różnymi sprawami i ludźmi poradzić. Jego kariera nie potoczyła się tak, jak mogła, biorąc pod uwagę jego możliwości, pasję i umiejętności.
W ostatnich latach sobie trochę nie radził, zmagał się z dramatyczną chorobą, z której już nie wyszedł. Nawet nie bardzo wiadomo, na co zmarł, cierpiał na cały kompleks chorób. Ostatni raz grał na saksofonie półtora roku temu - dodał Brodowski.
Szukalski urodził się 8 stycznia 1947 r. w Warszawie, wychował się na Pradze. W Warszawie chodził do muzycznej podstawówki i liceum. Choć ukończył klasę klarnetu, to samodzielnie nauczył się grać na saksofonie sopranowym i tenorowym. Ważnym etapem jego kariery okazał się okres współpracy (od 1972) z zespołem Zbigniewa Namysłowskiego, z którym nagrał takie albumy "Winobranie" i "Kuyaviak Goes Funky". W latach 70. Szukalski grywał też z innymi tytanami polskiego jazzu: Włodzimierzem Nahornym, Tomaszem Stańko, Janem Ptaszynem Wróblewskim.
W 1977 roku Szukalski założył autorski zespół The Quartet, w którego skład weszli basista Paweł Jarzębski, pianista oraz perkusista Janusz Stefański. The Quartet postrzegano jako zespół bez lidera, złożony z wybitnych indywidualności muzycznych, a jego repertuar tworzyły głównie kompozycje Kulpowicza oraz Szukalskiego. W 1984 r. muzyk zaczął współpracę z nowym zespołem - trio, w którego składzie znaleźli się też Czesław Bartkowski (perkusja) i Wojciech Karolak (instrumenty klawiszowe). Ich album "Time Killers" został uznany przez krytykę za najciekawszą polską płytę jazzową lat 80.
W 1984 r. muzyk zaczął współpracę z nowym zespołem - trio, w którego składzie znaleźli się też Czesław Bartkowski (perkusja) i Wojciech Karolak (instrumenty klawiszowe). Ich album "Time Killers" został uznany przez krytykę za najciekawszą polską płytę jazzową lat 80.
Saksofon Tomasza Szukalskiego zabrzmiał na ponad stu płytach.
Szukalski - artysta wielkiego formatu - prywatnie potrafił być trudny. Wychowany na warszawskiej Pradze słynął z tego, że często w sporach przechodził do rękoczynów. Uchodził za oryginała, do legendy przeszedł jego koncert na pile mechanicznej zakupionej w sklepie z używanymi maszynami w Puławach.
Michał Urbaniak wspominał: "Był jednym z większych buntowników, jakich pamiętam. Wspaniały muzyk. (...) Tomek nadużywał życia. Dużo podróżował, dużo grał, był wielką indywidualnością".
"Jego gra odznaczała się ogromną siłą, ekspresją. Nie znosił kompromisów. Być może właśnie ta jego czupurność nie zawsze mu sprzyjała" - powiedział Brodowski.
W ostatnich latach Szukalski borykał się z problemami zdrowotnymi i materialnymi. Do historii przeszedł koncert „Dzień Szakala”, zorganizowany przez Artura Dutkiewicza i Radio JAZZ, który odbył się 21 listopada 2010 roku w Teatrze Bajka w Warszawie. Zorganizowali go polscy jazzmani przeznaczając dochód na pomoc Szukalskiemu. Zagrali m.in. Ewa Bem, Artur Dutkiewicz Trio, Urszula Dudziak Super Band, Leszek Możdżer, Michał Urbaniak, Marcin Wasilewski Trio oraz Aga Zaryan z Zespołem.
"Z pewnością jeden z najwybitniejszych polskich saksofonistów. Szukalski posiadał coś wyjątkowego, jego brzmienie było rozpoznawalne. Prawdziwy talent, samorodek. Jego silny charakter niestety nie przysłużył się jego zdrowiu, nie dbał zbyt bardzo o siebie. Jego odejście to wielka strata dla polskiego jazzu; był to jeden z tych muzyków, którzy mieliby wielką szansę na prawdziwą, międzynarodową karierę, gdyby tylko dane mu było żyć i pracować w normalniejszych warunkach" - powiedział PAP Mariusz Adamiak, organizator festiwalu Warsaw Summer Jazz Days.
Dutkiewicz, który w ostatnich miesiącach opiekował się Szukalskim, powiedział, że muzyk mieszkał przez ostatnie dwa miesiące w podwarszawskim Skolimowie. "Miał wspaniałą opiekę, ciężko chorował. Przestał grać. Ostatni koncert zagrał półtora roku temu. Żal, że odszedł tak szybko, ale żył także szybko" - powiedział Dutkiewicz. (PAP)
dog/ psz/ aszw/ abe/