Autor wierszy o pięknie beskidzkiej przyrody i powieści uznawanych przez współczesnych pisarzowi za pornograficzne, antyklerykał i jednocześnie jeden z ulubionych poetów Jana Pawła II. 125 lat temu - 20 lipca 1888 roku - urodził się Emil Zegadłowicz.
Emil Zegadłowicz był nieślubnym synem mieszkających w Wadowicach nauczycielki muzyki Elżbiety Kaiszar, z pochodzenia - Czeszki i Tytusa Zegadłowicza, nauczyciela w wadowickim gimnazjum, z pochodzenia - Rusina. Ojciec starszy był od matki pisarza o ponad 30 lat, nigdy nie wzięli ślubu, choć Tytus Zegadłowicz adoptował formalnie Emila w 1894 roku. Rodzice nie mieszkali razem - chłopiec wychowywał się w wadowickim domu dziadków ze strony matki, choć wakacje spędzał z ojcem w jego dworku w pobliskim Gorzeniu Górnym.
Zegadłowicz studiował na wydziale filologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, debiutował jako poeta jeszcze podczas studiów w antologii młodej poezji "Tententy". Potem wydał m.in. poemat "Nad rzeką" (1910 r.) oraz poezje i poematy "Powrót" (1911 r.), a także tom "Imagines" (1919 r.). W 1917 r. związał się z poznańską grupą ekspresjonistów Zdrój. Dwa lata później objął stanowisko referenta, a następnie kierownika Wydziału Literatury Ministerstwa Sztuki i Kultury, gdy resortem zarządzał Zenon Przesmycki-Miriam. Po krótkim warszawskim epizodzie urzędniczym wrócił do majątku ojca do Gorzenia, gdzie osiadł z poślubioną w 1915 roku Marią Kurowską. Doczekał się z nią dwu córek.
Powieść - "Motory" była w zamierzeniu lewicowa w wymowie. Sam Zegadłowicz w liście do malarza Mariana Ruzamskiego pisał o swym dziele: „Rzecz [...] okropna, szargająca wszystkie świętości, bezczelna i pornograficzna...”. Ostatecznie powieść wydrukowano 13 listopada 1937 roku. Dwa dni później ogłoszono konfiskatę książki i wszczęto postępowanie sądowe przeciwko autorowi pod zarzutami m.in. wyszydzania państwa i narodu polskiego oraz szerzenia pornografii
W Gorzeniu powstał cykl ballad "Powsinogi beskidzkie" (1923 r.), hymn na cześć Beskidu i beskidzkich górali, które przyniosły Zegadłowiczowi uznanie. O swoim umiłowaniu wsi poeta pisał: "Poezja moja wyrosła na tle gór, jasna po stronie słonecznej, mroczna po stronie cienistej. Naukę poetyki pobierałem od pasterzy, z którymi miałem szczęście paść krowy w dzieciństwie (...), przewiny moje były i są zawsze te same: ukochanie swobody, ekstatyczne wsłuchiwanie się w mowę ziemi i nieba i miłość biedoty bytowania człowieczego". Takie właśnie wartości afirmowali członkowie utworzonej przez Zegadłowicza grupy literackiej Czartak (powstała w 1921 r.), do której należeli m.in.: Janina Brzostowska, Edward Kozikowski, Jan Nepomucen Miller i Tadeusz Szantroch.
Poeta, mimo uznania, biedował. Dlatego, zaproszony przez starszą od niego o 11 lat kochankę, aktorkę Stanisławę Wysocką, wyjechał w 1927 r. do Poznania, gdzie objął kilka stanowisk, m.in. doradcy literackiego wydawnictwa Księgarnia św. Wojciecha, kierownika artystycznego Teatru Polskiego, dyrektora poznańskiej rozgłośni radiowej i redaktora naczelnego katolickiego czasopisma „Tęcza”. Okres współpracy z katolickimi mediami zakończył się w grudniu 1931 roku, gdy Zegadłowicz opublikował w wielkopolskim "Dwutygodniku Literackim" tekst zatytułowany "List pasterski" datowany na "8 grudnia w Klechistanie" i podpisany "Wasza Emilencja", w którym krytykował obłudę, fanatyzm i manipulowanie dziedzictwem Ewangelii przez duchowieństwo.
„Świętość stała się kramarstwem, świątynia bankiem, a celem syty kałdun…” - takie fragmenty "Listu" oznaczały koniec kariery Zegadłowicza w środowiskach katolickich i powrót do Wadowic. Rada Miejska urządziła mu huczny jubileusz 25-lecia pracy twórczej, jego imieniem została nazwana jedna z głównych ulic, pisarz został też honorowym obywatelem miasta.
Kolejne tomy autobiograficznej powieści Zegadłowicza "Żywot Mikołaja Srebrempisanego": "Godzina przed Jutrznią" (1927), "Spod młyńskich kamieni" (1928), "Cień nad falami" (1929) ukazały się jeszcze w katolickim wydawnictwie Księgarnia św. Wojciecha, ale kontynuacja tych powieści z tym samym bohaterem głównym, czyli "Zmory" (1935) nie znalazła uznania w oczach dotychczasowego wydawcy. Akcja powieści toczy się w Galicji z początku XX stulecia w „cesarsko-królewskim wolnym mieście Wołkowice”, czyli w Wadowicach. Autor wyśmiewał prowincję z jej bigoterią, głupotą, małostkowością i kołtunerią. Nie brakowało też odważnych jak na tamte czasy obyczajowo fragmentów, a także akcentów antyklerykalnych.
Powieść wywołała skandal – "Zmory" zostały potępione z ambon w kościołach Archidiecezji Krakowskiej, kuratorium nakazało wycofanie z bibliotek szkolnych wszystkich dostępnych książek Zegadłowicza, drugie wydanie powieści zostało skonfiskowane przez cenzurę, która bezlitośnie okroiła trzecie wydanie. Władze Wadowic odebrały twórcy nadane wcześniej honory.
Jan Bielewicz w katolickim „Orędowniku Wielkopolskim” pisał o "Zmorach": "Autor nie jest Polakiem, lecz rasowym mieszańcem, jego nie-polską z gruntu powieść przyjęło oczywiście z entuzjazmem żydostwo, zwłaszcza, że powieść bardzo bliska jest żydowskich ulubień”, ale związany z lewicą Ignacy Fik także uznał "Zmory" za „strojenie genitalii w fiołki". Sprawiedliwość "Zmorom" jako powieści o dojrzewaniu oddano dopiero w latach 80. XX wieku po ekranizacji Wojciecha Marczewskiego.
W latach 30. Zegadłowicz przeżył nową miłość - zakochał się w 35-letniej Maryli Stachelskiej. Tę namiętność opisał w bardzo intymnych wierszach tomiku „Wrzosy” (życzeniem poety było, aby opublikowano je dopiero po pół wieku od jego śmierci). Pisarz żył w tym czasie z tłumaczeń z niemieckiego, pracował też w katowickim radio i konserwatorium muzycznym.
W maju 1936 roku Zegadłowicz wziął udział w Zjeździe Pracowników Kultury we Lwowie, fakt ten uznawany jest za formalny akces pisarza do polskiego ruchu lewicowego. Pisarz opowiedział się przeciwko faszyzmowi a przemówienie zakończył słowami: "Do zobaczenia w czerwonej niedługo Warszawie". Jego następna powieść - "Motory" była w zamierzeniu lewicowa w wymowie. Sam Zegadłowicz w liście do malarza Mariana Ruzamskiego pisał o swym dziele: „Rzecz [...] okropna, szargająca wszystkie świętości, bezczelna i pornograficzna...”. Pierwsza próba wydania książki skończyła się niepowodzeniem, zecerzy z drukarni odmówili składania powieści, argumentując, że „za to można pójść do Berezy”.
Ostatecznie powieść wydrukowano 13 listopada 1937 roku. Dwa dni później ogłoszono konfiskatę książki i wszczęto postępowanie sądowe przeciwko autorowi pod zarzutami m.in. wyszydzania państwa i narodu polskiego oraz szerzenia pornografii. Czytelnicy mogli poznać "Motory" dopiero na początku lat 80. XX w.
W momencie wybuchu drugiej wojny światowej pisarz przebywał w Gorzeniu. Poważnie zachorował, przez co musiał udać się na leczenie do Sosnowca. Tam zmarł 24 lutego 1941 roku. Po śmierci Zegadłowicza w jego dworze zjawili się Niemcy i terroryzując pogrążoną w żałobie rodzinę, skonfiskowali liczącą około 10 tysięcy tomów bibliotekę, zbiór sztuki ludowej będący największą w tamtym czasie prywatną kolekcją w Polsce m.in. lipowe świątki Jędrzeja Wowry, genialnego prymitywisty, odkrytego przez Zegadłowicza, parę tysięcy sztuk grafiki francuskiej, piękne kilimy, wiele bibelotów i kilka najcenniejszych olejnych obrazów.
Zegadłowicz przez niemal pięćdziesiąt lat swojej kariery literackiej wydał ponad czterdzieści tomów poezji, sześć powieści, a także osiem dziś zapomnianych dramatów scenicznych. Biograf Jana Pawła II, George Weigel, podaje, że Zegadłowicz był ulubionym poetą Karola Wojtyły, który znał na pamięć i deklamował jego teksty. (PAP)
aszw/ ls/