Życzenia urodzaju gospodarzom, a pannom i kawalerom zmiany stanu cywilnego, wyśpiewywali niegdyś w Wielkanoc mężczyźni zebrani w tzw. kompanie wołoczebne, które można było spotkać we wsiach północno-wschodniej Polski. Wielkanocny zwyczaj, zwany "kolędowaniem z konopielką", to tradycja składania życzeń gospodarskich, związanych z rozpoczęciem nowego roku agrarnego. Stara się ją teraz wskrzesić ośrodek kultury w Knyszynie (Podlaskie).
W niedzielę po południu mężczyzn zebranych w takie "kompanie wołoczebne" można było spotkać w czterech podlaskich wsiach. W przeszłości, mężczyźni skupieni w takie grupy, chodzili w świąteczną noc, z niedzieli na poniedziałek, od domu do domu we wsi, śpiewając gospodarzom dobre życzenia.
Pannom i kawalerom życzono zmiany stanu cywilnego, a gospodarzom urodzaju. Wołoczebnicy za swoje życzenia dostawali od gospodarzy zapłatę w postaci kiełbasy, jajek czy kieliszka wódki. Jeśli odmówiono kawalerom poczęstunku, śpiewali złośliwe piosenki. Bano się takich przyśpiewek, bo wierzono, że wróżą nieszczęście, a córce gospodarzy - staropanieństwo.
W niedzielę po południu mężczyzn zebranych w takie "kompanie wołoczebne" można było spotkać w czterech podlaskich wsiach. W przeszłości, mężczyźni skupieni w takie grupy, chodzili w świąteczną noc, z niedzieli na poniedziałek, od domu do domu we wsi, śpiewając gospodarzom dobre życzenia.
Zwyczaj kolędowania wielkanocnego jest znany tylko w północno-wschodniej Polsce oraz w regionie solecznickim i wileńskim (Litwa) a także obwodzie grodzieńskim (Białoruś). Tradycja na ziemiach polskich zanikła jednak w latach 60. ubiegłego wieku.
Od kilku lat Knyszyński Ośrodek Kultury, razem z mężczyznami z kilku wsi z województwa podlaskiego, stara się ją wskrzesić. Jak powiedziała PAP dyrektorka ośrodka Jadwiga Konopko, zwyczaj "kolędowania z konopielką" przyjął się w dwóch wsiach: w Guzach i Kruszynie, gdzie mężczyźni już sami organizują "kompanie wołoczebne" i wspólnie kolędują. W tym roku do kolędowania dołączyły dwie nowe wsie: Szorce i Kozińce.
Konopko powiedziała, że dobrą formą "zarażania" tradycją są warsztaty pieśni wołoczebnych, które organizuje ośrodek. Skierowane są przede wszystkim do młodych mężczyzn. Uczestnicy warsztatów wspierali w tym roku "kompanie wołoczebne" w Szorcach i Kozińcach.
Grzegorz Ogiński brał udział w takich warsztatach po raz trzeci. Ma 20 lat i interesuje go kultywowanie tradycji. Powiedział PAP, że to "fajny" sposób na spędzanie świąt. Mówił, że jego dziadek w młodości brał udział w wiosennym kolędowaniu i on także chciałby być kontynuatorem tego zwyczaju w rodzinie.
Do kompanii wołoczebników w tych dwóch wsiach dołączyli również mężczyźni z innych części Polski, zainteresowani wskrzeszaniem tej tradycji. Był też jeden śpiewak ze Lwowa na Ukrainie.
Ważną częścią tradycji wiosennego kolędowania - jak mówi Jadwiga Konopko - jest też zabawa, którą organizują wołoczebnicy w jednej ze wsi kolejnego dnia. Zapraszani są wtedy wszyscy mieszkańcy, a śpiewacy dzielą się tym, co zebrali w czasie kolędowania. Spotkanie to także okazja do integracji, wspólnych tańców i śpiewania. (PAP)
swi/ rof/