Odwiedziny drabów, bekusów czy innych licznych gromad przebierańców to jeden z najpopularniejszych zwyczajów karnawałowych w dawnej tradycji ludowej Podkarpacia, obecnie już zapomnianych.
Jak poinformowała PAP Elżbieta Dudek-Młynarska z Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie odwiedziny przebierańców zaczynały się już po święcie Trzech Króli i trwały do końca karnawału.
Po wsiach, od zmroku zaczynały chodzić grupy, głównie mężczyzn, poprzebieranych za różne postaci. Przebierańcy zazwyczaj byli chętnie przyjmowani w gospodarstwach, bowiem ich wizyta wróżyła pomyślność i obfite zbiory. Wiarę w nadchodzące szczęście potwierdzały życzenia składane przez przebierańców: "Gdzie drab przybędzie, tam szczęście będzie".
W podzięce za odwiedziny przebierańcy otrzymywali jajka, smażone lub gotowane. Etnografka wyjaśniła, że jajo było symbolem płodności; liczba uzbieranych jaj wróżyła ilość grzybów nazbieranych w lesie. Zdaniem etnografki zwyczaje te praktykowane były do połowy XX wieku.
Tradycja odwiedzin przebierańców miała w różnych rejonach Podkarpacia różne odmiany. W okolicach Ropczyc wśród przebierańców tzw. drabów lub bekusów była np. kobieta z garbem, za którą przebierał się mężczyzna. Często elementem ubioru był filcowy kapelusz. Ponadto przebierańcy mieli twarze wysmarowane sadzą lub zakryte czerwonymi maskami.
Okolice Niska, Tarnobrzega słynęły z wizyt pijaka, diabła i śmierci. Odstawiali oni scenki, w których pijak był uśmiercany przez śmierć, a następnie „polewany” przez diabła smołą. Gdy chciało mu się pić pojono go wodą, po czym ożywał; wtedy następowały tańce.
Z kolei w Przeworskiem do przebrań wykorzystywano głównie słomę; przebierańcy nosili słomiane kapelusze, cepy lub kije okręcone słomianymi powrósłami. Ważnym atrybutem tamtejszych przebierańców była też słomiana kukła. W domach, w których poprzebieranych gości chętnie przyjmowano, rzucano tą kukłą o sufit, co miało zapewnić dobrobyt i obfite plony. Natomiast w domach, gdzie przebierańcy nie zostali właściwie powitani taką kukłę wrzucano np. do garnka z gotującą się zupą.
Okolice Niska, Tarnobrzega słynęły natomiast z wizyt pijaka, diabła i śmierci. Odstawiali oni scenki, w których pijak był uśmiercany przez śmierć, a następnie „polewany” przez diabła smołą. Gdy chciało mu się pić pojono go wodą, po czym ożywał; wtedy następowały tańce.
Etnografka zaznaczyła, że najbardziej intensywnie bawiono się w ostatnich dniach karnawału, od tzw. tłustego czwartku do wtorku przed środą popielcową. Okres ten, zwany mięsopusty, zapusty lub szalone dni szczególnie obfitował w już zapomniane, a dawniej rozpowszechnione obrzędy i zwyczaje.
Jednym z takich zwyczajów był taniec "na len i konopie", w wykonaniu kobiet, które wyskakiwały w górę. Im wyższy był podskok, tym wyższe miały urosnąć konopie i len. Zabawy te odbywały się najczęściej w karczmach lub domach podczas spotkań nazywanych hamanami. W niektórych rejonach w zwyczaju tym uczestniczyli także mężczyźni, którzy z kolei skakali „na proso i owies”.
W okolicach Ropczyc mężczyźni żegnali karnawał pobytem w karczmie przez kilka dni, nie wracając przez ten czas do domów. Gdy któraś gospodyni chciała, by jej mąż wrócił do domu musiała wykupić go wódką.
Zapusty nie były jednak zbyt miłe dla niezamężnych kobiet, tzw. starych panien, które zmuszano do ciągnięcia przez wieś kloca drewna. Jedynym wyjściem dla naznaczonej w ten sposób kobiety było przekazanie ciężaru innej, niezamężnej pannie.
Od środy popielcowej kończyły się zabawy, zmieniał się także jadłospis na uboższy, postny. Na znak „pożegnania” mięsa w karczmach wieszano śledzia, gospodynie myły wrzątkiem garnki, w których gotowały lub smażyły mięso, by nie został w nich tłuszcz, ponieważ w poście jedzono tylko postne potrawy: kaszę, ziemniaki i żytni barszcz. W niektórych rejonach praktykowano kaszę krzyżową, czyli zamiast jedzenia kreślono znak krzyża.
Inaczej niż na wsi bawiono się w dworach. Ponieważ zabawy te trwały z reguły kilkanaście dni, to każdego dnia bale odbywały się na innym dworze. Dzień należało rozpocząć nabożeństwem, po którym następowały wizyty, gry towarzyskie. Po południu gości zapraszano na obiad i przedstawienie, po których odbywał się bal z tańcami i kolacja.
Tańce i zabawy kończyły się jednak o północy we wtorek zapustny. Cichła muzyka, basista zrywał strunę u basów na znak, że nadszedł post. Kobiety zdejmowały ozdoby i korale, aby założyć je dopiero na Wielkanoc. (PAP)
api/ mki/