Po 44 latach od śmierci Witolda Gombrowicza ukazuje się jego dziennik intymny "Kronos". Rita Gombrowicz deklaruje, że to już ostatnia tajemnica, jaką kryło archiwum jej męża. W wywiadzie dla PAP mówi, że bardzo długo miała wątpliwości, czy ta książka w ogóle powinna zostać opublikowana.
PAP: Co Panią zaskoczyło podczas lektury "Kronosa"? Czy ten tekst zmienił coś w Pani obrazie męża?
Rita Gombrowicz: "Kronos" nie zmienił jakoś radykalnie mojego obrazu Witolda. Kiedy się poznaliśmy opowiedział mi całe swoje życie, nie ukrywając niczego, także związków z mężczyznami. Nie zbulwersowało mnie to wcale. To, co zaskoczyło mnie w +Kronosie+, to sposób, w jaki opisywał różne osoby, a także okres życia, gdy byliśmy razem. Nie odpowiadało to moim wspomnieniom, które były diametralnie różne. Zaskoczyło mnie też, że jak na dziennik intymny "Kronos" jest pisany ze sporym dystansem wobec opisywanych zdarzeń. Ale trzeba pamiętać, że Witold nie pisał +Kronosa+ codziennie, tylko raz w miesiącu, w tym samym rytmie, co wysyłane do paryskiej "Kultury" fragmenty "Dziennika". "Kronos" nie powstawał więc na gorąco. Mam wrażenie, że ten tekst jest rodzajem szkieletu, kręgosłupa, który posłużył Gombrowiczowi jako baza do tworzenia "Dziennika", który jest już dziełem literackim.
Rita Gombrowicz: "+Kronos+ został wydany w całości. Obawiałam się też długo, że "Kronos" odbierany będzie wyłącznie na płaszczyźnie obyczajowej, jako tekst o posmaku skandalicznym, opisujący sprawy bardzo intymne, nie przez wszystkich rozumiane i akceptowane. Ale mentalność ludzka przez te lata bardzo się zmieniła".
PAP: "Kronos" niemal 40 lat przeleżał pod Pani łóżkiem. Czemu ukazuje się właśnie teraz? Co się zmieniło? Świat czy Pani nastawienie?
Rita Gombrowicz: Zmieniło się wszystko. Nawiasem mówiąc pod łóżkiem trzymałam przez 44 lata fotokopię "Kronosa", oryginał leżał w bankowym sejfie. Istniała tylko jedna kopia rękopisu, dzisiaj jest ona zresztą w znacznie lepszym stanie niż oryginał, papier, na którym Witold pisał starzeje się w strasznym tempie. Na opóźnienie publikacji miał wpływ fakt, że wiele lat zajęły mi próby rozszyfrowania lakonicznych zapisków, poznania ludzi, o których Witold pisał. Czułam też, że nie mogę opublikować tekstu tak intymnego, dopóki dzieło Gombrowicza, zwłaszcza "Dziennik", nie stały się naprawdę dobrze znane na świecie.
"Kronos" bez "Dziennika" nie ma sensu. Długo też miałam pokusę, żeby usunąć przed publikacją z tekstu fragmenty, które dotyczą mnie samej. Ale oparłam się, jestem już na tyle dojrzała, że mogę na te fragmenty patrzeć z dystansem i uśmiechem. "Kronos" został wydany w całości. Obawiałam się też długo, że "Kronos" odbierany będzie wyłącznie na płaszczyźnie obyczajowej, jako tekst o posmaku skandalicznym, opisujący sprawy bardzo intymne, nie przez wszystkich rozumiane i akceptowane. Ale mentalność ludzka przez te lata bardzo się zmieniła.
PAP: Chyba nie na tyle, żeby można było całkowicie uniknąć odczytywania "Kronosa" przez pryzmat spraw obyczajowych, Gombrowicz odsłania się pod tym względem bardzo mocno - w książce można znaleźć spisy jego partnerów, kobiet i mężczyzn. Czym był dla Gombrowicza erotyzm?
Rita Gombrowicz: Czymś bardzo ważnym, jednym z aspektów życia, które najpełniej obrazują naturę człowieka. Chyba dlatego chciał być w "Kronosie" tak szczery.
PAP: Państwa spotkanie to rodzaj cudu. Młoda, piękna kobieta wchodzi w związek z mężczyzną dużo starszym, schorowanym, w dodatku z człowiekiem, który od 20 lat kocha się tylko w mężczyznach. Co Was połączyło?
Rita Gombrowicz: Gombrowicz miał 59 lat, jak się poznaliśmy, ja 29. Był fascynującym człowiekiem i zawsze bardzo podobał się młodym ludziom. Gombrowicz umiał być bardzo zabawny, miał w sobie dziecko i poetę zarazem. A ja byłam zafascynowana literaturą, choć jak się poznaliśmy w ogóle nie znałam jego twórczości. Witold różnił się od innych intelektualistów, zachowywał się jak książę incognito. To mnie zafascynowało. Z drugiej strony Witold w tamtym okresie życia potrzebował kogoś młodszego, z kim mógłby spędzać czas, kogoś, kto by się nim zajął. Z dnia na dzień uświadamialiśmy się, że to uczucie jest poważne, że rozumiemy się coraz lepiej.
PAP: Obraz waszego wspólnego życia w "Kronosie" jest dość dramatyczny - opisy chorób przeplatają się z opisami kłótni. Jak to wygląda w Pani wspomnieniach?
Rita Gombrowicz: "Witold różnił się od innych intelektualistów, zachowywał się jak książę incognito. To mnie zafascynowało. Z drugiej strony Witold w tamtym okresie życia potrzebował kogoś młodszego, z kim mógłby spędzać czas, kogoś, kto by się nim zajął. Z dnia na dzień uświadamialiśmy się, że to uczucie jest poważne, że rozumiemy się coraz lepiej".
Rita Gombrowicz: Uważam, że w tych fragmentach Witold nie był sprawiedliwy. Kłóciliśmy się bardzo mało, dosłownie kilka razy, o zupełne głupoty, ale on szalenie przeżywał te spory, chyba trudno mu było przyjąć fakt, że ja mogę się z nim nie zgadzać. To taki przejaw delikatnego mizoginizmu, który był obecny w jego osobowości. W "Kronosie" Witold pisze o "histerii Rity", ale to naprawdę nie były żadne histerie, po prostu kilka razy obraziłam się na niego i przestałam się do niego odzywać.
Tak naprawdę życie z nim wcale nie było trudne, co zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, że on tak naprawdę wcześniej z nikim nie mieszkał na stałe, nie dzielił z nikim codzienności. To był dla niego spory wysiłek, walczył o swoją autonomię w małżeństwie. Ale równocześnie był człowiekiem bardzo rodzinnym. Gdy pracował, zawsze zostawiał otwarte drzwi do swojego pokoju - mogłam tam wejść w każdej chwili. Naszym głównym problemem był stan jego zdrowia.
PAP: Gombrowicz policzył swoje dolegliwości i wyszło mu 17 chorób. Która była najgroźniejsza?
Rita Gombrowicz: Myślę, że najgorszy był dla niego nałóg palenia papierosów. Problemy z płucami miał od dzieciństwa, chorował na astmę, a podczas pobytu w Argentynie palił po trzy - cztery paczki dziennie. Był namiętnym palaczem. Przyjaciele opowiadali, że rano wkładał papierosy na cały dzień do kieszonki, ale miał tylko jedna zapałkę. Wystarczała mu ona na cały dzień, bo odpalał jednego papierosa od drugiego. Sądzę, że to doprowadziło jego płuca do tragicznego stanu. Ograniczył palenie dopiero po ataku astmy, który omal go nie zabił w wieku 54 lat. Potem jednak palił fajkę, odkrył też papierosy eukaliptusowe, które, jak twierdził, wręcz pomagały mu na astmę.
PAP: Niewielu spodziewało się, że w 44 lata po śmierci Gombrowicz zaskoczy czytelników nieznaną książką. Co kryje Pani jeszcze w archiwum?
Rita Gombrowicz: Już nic, naprawdę nic więcej nie chowam. Czytelnicy mogą spokojnie zająć się trawieniem "Kronosa", bo nic więcej nie będzie.
"Kronos" Witolda Gombrowicza ukazał się nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Rozmawiała Agata Szwedowicz (PAP)
aszw/ ls/