Red. Józefa Hennelowa o zmarłym w czwartek dramatopisarzu, prozaiku i rysowniku Sławomirze Mrożku: "W takich momentach myślę, że to nasze wspólne życie staje się bardziej ciemne, bo znowu ubywa kogoś, kto tak pięknie, wspaniale, w wyjątkowo lekki sposób w tym paradoksalnym, ciężkim okresie się wyrażał.
Do dziś pamiętam zupełnie wstrząsające wrażenie, kiedy byłam na spektaklu z jednoaktówką +Na pełnym morzu+, która się kończy tym, że ten, który ma być zjedzony, wybiera to sobie sam, pełen zachwytu. I pada takie słowo: +Bo prawdziwa wolność jest tam, gdzie nie ma zwyczajnej wolności+. I nagle jest powiedziane coś nieprawdopodobnie prawdziwego, jakieś rozładowanie wielopiętrowego oszustwa mentalnego, ale i ideowego, w dziedzinie świata wartości, przy pomocy nie tylko tego całego paradoksu, który został odegrany, ale jeszcze tych paru słów, które padają. I jeszcze raz sobie wtedy uświadomiłam: Boże, jakie to zupełnie niesłychane, że istnieje ktoś, kto tak tworzy i w ten sposób nas prowadzi w tym jakimś miotaniu się między tym, co jest ciężkie do zniesienia, w ogóle nie do wytrzymania i niesłychanie zamącone, a klarownością rozumienia tych spraw.
I nie mogę dotąd odżałować, byłam kiedyś na rozdaniu Medalu św. Jerzego w Pałacu pod Baranami. I tam był Mrożek, w pierwszych latach jego pobytu w Krakowie; taki bardzo samotny, a ja nie miałam odwagi podjeść, usiąść i się odezwać, bo wydawało mi się, że nie mam prawa. Dotąd żałuję tego momentu…". (PAP)
hp/ woj/