Zdjęcia Bogdana Konopki, polskiego fotografa mieszkającego w Paryżu, były ostatnio prezentowane na wystawach w sześciu paryskich galeriach, m.in. w Hotelu de Sauroy i w Europejskim Domu Fotografii. " Fotografuję, to co kruche, to co znika" - mówi artysta.
PAP: Pana zdjęcia pokazywano podczas ostatniego paryskiego Miesiąca Fotografii, jednocześnie na pięknej wystawie „Czas świetlików” w Hotelu de Sauroy, w Europejskim Domu Fotografii (MEP), w Muzeum Bourdelle’a, w Galerii paryskich bibliotek, w Galerii Francoise Paviot oraz w polskiej galerii Roi Dore. Czy nad Sekwaną nastała moda na Konopkę?
Bogdan Konopka: To swego rodzaju apogeum mojej twórczości, zwłaszcza że tematem wystawy w MEP jest fotografia we Francji lat 1950-2000; jest to więc przekrój historii współczesnej fotografii. Jak się okazuje, jestem częścią tej historii i bardzo mnie to cieszy. Tym bardziej, że w Polsce przy podobnych opracowaniach jestem raczej pomijany.
Bogdan Konopka: "Przeżywamy rewolucję cyfrową, a ja konsekwentnie pracuję na aparacie wielkoformatowym - statyw, szmata na głowę i do przodu. Na tegorocznych targach fotografii Paris Photo wrócono do starych fotografii; do czegoś, czego w zasadzie już nie ma i nie będzie – papieru już nie będzie, albumów rodzinnych właściwie też już nie ma".
PAP: Należy pan do gatunku fotografów klasycznych; posługuje się aparatem wielkoformatowym, robi najczęściej czarno-białe zdjęcia, które sam wywołuje. Czy to sprawia, że pana prace cieszą się tak dużym zainteresowaniem?
B. K.: Być może, ale przede wszystkim uważam, że publiczność należy traktować poważnie. W tym sensie, że nie należy bać się odsłaniać tego, co nas boli, co nas cieszy. Sposób, w jaki pracuję, pozwala mi się cofnąć, schować, nabrać pokory i zostawić widza z widokiem, przez który rzeczywistość postawiła mi jakieś pytanie. Przykładem mogą być moje zdjęcia Wrocławia, które dopiero w tym roku pokazałem, po 30 latach, w ratuszu wrocławskim. Wystawę zorganizował ośrodek kultury i sztuki i nawet opatrzył katalogiem. Ludzie wychodzili przerażeni z mojej wystawy, chociaż ja nic więcej nie pokazałem, jak tylko rynek i uliczki dookoła. Fotografia, poza tym, że może być sztuką, ma ścisły związek z rzeczywistością. Ma swoją naturę.
PAP: Dlaczego tych zdjęć nie można było pokazać przed rokiem 1989?
B. K.: Za starych czasów piliśmy z kolegami wódkę w klubie dziennikarza we Wrocławiu. Przychodził tam pewien ubek i narzekał, że artyści mają piękne życie, a im jest tak ciężko. Kiedyś przyszła z nim pani ubeczka. Zaczęliśmy rozmawiać na temat sztuki. Okazało się, że ona gdzieś chodziła z obowiązku i przy okazji zobaczyła moje zdjęcia na wystawie. W którymś momencie, a była już trochę podpita, powiedziała: "Nigdy o tym nie pomyślałam, ale gdyby Chrystus wrócił, to pewnie by został fotografem". Wszyscy wytrzeźwieli w jednej sekundzie. Dotarło do niej, że za mało penetrowali nasze środowisko, że nie jest ono po ich myśli laickiej, partyjnej, że fotografia to jest cholernie niebezpieczne narzędzie.
PAP: Ale czym tak mocno przemawiały te wrocławskie zdjęcia?
B.K.: Przedstawioną na nich rzeczywistością, np. zrujnowaną architekturą bez ludzi, widokiem tych rozwalonych, zniszczonych pałaców poniemieckich. Po przyjeździe do Francji, w roku 1990 czy 1991 miałem wystawę zbiorową w Angers, na której pokazałem te wrocławskie zdjęcia. Krytyk z „Le Monde’a” napisał wtedy, że to rewelacja i natychmiast zdjęcia zostały zakupione przez Fonds National de l’Art Contemporain w Paryżu. Wtedy sobie kupiłem aparat wielkoformatowy, bo w Polsce takich aparatów właściwie nie było.
PAP: - A dlaczego pan wyjechał z Polski? Nie miał pan tu możliwości rozwoju kariery?
B. K.: - Nie, nigdy bym nie wyjechał. Zawsze bardzo lubiłem zabawy z tamtą władzą. Ja się przeciwko nim nie buntowałem, tylko przeciwko ich głupocie. Wyjechałem po prostu z miłości. Na festiwalu teatrów ulicznych w Jeleniej Górze poznałem swoją przyszłą żonę, która pilotowała jakąś francuską grupę, a ja byłem fotografem festiwalu. Nie od razu znalazłem się we Francji, ale gdy już to nastąpiło, sprawy potoczyły się szybko. Nie było jednak łatwo. Za życie w innym kraju płaci się cenę. Nie będzie się już nigdy tam, a tutaj też nie będzie się nigdy u siebie.
PAP: W pana pracy ważny jest aspekt techniczny. Nie uległ pan nowym technologiom cyfrowym.
B. K.: Przeżywamy rewolucję cyfrową, a ja konsekwentnie pracuję na aparacie wielkoformatowym - statyw, szmata na głowę i do przodu. Na tegorocznych targach fotografii Paris Photo wrócono do starych fotografii; do czegoś, czego w zasadzie już nie ma i nie będzie – papieru już nie będzie, albumów rodzinnych właściwie też już nie ma. A przecież publiczność ma dosyć oglądania na ścianie fotografii, która jest jak ekran plazmowego telewizora czy iPhone’a. Ludzie szukają czegoś innego, formy, którą najprościej jest właśnie zrealizować w technice analogowej. Szukają też jakiejś uczciwości.
PAP: Fotografia jest dla pana formą dokumentacji rzeczywistości?
Bogdan Konopka (ur.1953), polski artysta-fotograf od roku 1988 żyjący we Francji. Autor kilkudziesięciu wystaw, m.in. „Szary Paryż” (2000) w Instytucie Polskim w Paryżu.
B. K.: Rzeczywistość jest tylko pretekstem. Przecież nawet sam sposób wykadrowania, oświetlenia jest jakąś manipulacją. Nie sądzę, żebym był dokumentalistą. Choć moje zdjęcia mają pewien aspekt dokumentalny, to nie sądzę, żebym był dokumentalistą. Ja też przekłamuję. Proszę zobaczyć mój „Szary Paryż” na przykład, gdzie zrobiłem Paryż bez samochodów. Proszę mi zrobić zdjęcie w Paryżu bez samochodu. To jest kłamstwo.
PAP: Ale ciągnie pana w miejsca, których wkrótce być może już nie będzie. We Wrocławiu fotografował pan ruiny, w Chinach tradycyjną architekturę skazaną na wyburzenie. Czy to nie jest pewna forma archiwizacji?
B. K.: Nie, zupełnie żadnej systematyczności w tym nie ma. Kiedy pytają mnie, co ja tak naprawdę fotografuję, to ja po francusku odpowiadam „le patrimoine non-classe”, czyli to całe dziedzictwo niesklasyfikowane, bo reszta jest obfotografowana. Fotografuję to, co znika, co jest wrażliwe, kruche, zarówno są to chwile kruche, jak i materia krucha. To jest dla mnie podstawowy powód do fotografowania.
Bogdan Konopka (ur.1953), polski artysta-fotograf od roku 1988 żyjący we Francji. Autor kilkudziesięciu wystaw, m.in. „Szary Paryż” (2000) w Instytucie Polskim w Paryżu, „Miasto niewidzialne” (2004) w Centrum Pompidou, „Beijing Opera – Work in Progress” (2006) w bielskiej BWA czy „Magiczny Wrocław” (2012) w Muzeum Miejskim Wrocławia. Autor licznych albumów i publikacji. Teksty o sztuce regularnie publikuje w "Formacie" i "Kwartalniku Fotografia".
Z Paryża Ewa Wohn (PAP)
ewo/ abe/