Jestem zdania, że genialnym artystom należy wszystko wybaczyć. To ludzie, którzy płacą wielką cenę za to, że są bożymi pomazańcami, a swoją wielką sztuką rekompensują wszystkie dziwactwa - mówił PAP dyrektor festiwalu "Chopin i jego Europa" Stanisław Leszczyński.
O kaprysach gwiazd światowych estrad, nakłanianiu ich do grania polskiej, nieznanej muzyki i o tym, dlaczego muzyka na instrumentach z epoki brzmi najlepiej - opowiada szef festiwalu "Chopin i jego Europa". W tym roku odbędzie się on w dniach 15 sierpnia - 1 września w Warszawie.
PAP: Hasło tegorocznego festiwalu brzmi: "Od Chopina do Lutosławskiego", co oznacza, że będzie bardzo polsko i trochę współcześnie.
Stanisław Leszczyński: Muzyka polska stanowi najważniejszą linię programową festiwalu. W tym roku obok Chopina będziemy prezentować twórczość naszych trzech jubilatów - Lutosławskiego, Pendereckiego i Góreckiego - dlatego muzyki współczesnej będzie więcej niż zwykle.
Drugą kluczową linię programową - i to odróżnia "Chopina i jego Europę" od innych festiwali europejskich - stanowi wykonawstwo na instrumentach z epoki. Prezentujemy pianistykę najwyższej próby na fortepianach historycznych, będących w posiadaniu Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina, a więc na dwóch Erardach z 1838 i 1849 r., Pleyelu z 1848 r. i kopii Grafa z ok. 1815 r.
Zapraszamy również zespoły specjalizujące się w wykonawstwie historycznym, gościliśmy i gościmy takie gwiazdy jak Orkiestra Wieku Oświecenia, Orchestre des Champs-Elysees, Orkiestra XVIII Wieku czy Europa Galante. Zależy nam, by otworzyć przed współczesnym słuchaczem świat dźwiękowości stanowiącej naturalne środowisko Chopina. Przy tym nie ma to nic wspólnego z wskrzeszaniem na siłę archaizmów – my pokazujemy muzykę żywą, a walor autentyczności brzmieniowej odkrywa przed słuchaczami nowe, arcyciekawe i nierzadko zaskakujące oblicze znanych dzieł.
PAP: Na ten rok przypadają także jubileusze Wagnera, Verdiego, Strawińskiego i Brittena.
S.L.: Wagner zostanie przedstawiony na festiwalu dość przekornie: pokażemy nie jego wielkie dzieła operowe, ale, jeśli mogę tak to nazwać, pracę domową - Sonatę fortepianową. Wagner i Chopin byli niemalże rówieśnikami. Zestawienie obu tych postaci pozwoli nam stwierdzić jednoznacznie, że mając niespełna 20 lat Wagner pisał, mówiąc eufemistycznie, poprawnie, podczas gdy Chopin w tym wieku komponował swoje w pełni dojrzałe, mistrzowskie utwory. Trzeba było długo czekać aż Wagner stanie się wybitnym twórcą i dokona wielkiej reformy operowej.
PAP: Na festiwalu konsekwentnie każdego roku prezentowana jest muzyka kompozytorów polskich, którzy są mało znani.
S.L.: W tym przypadku podstawową zasadą jest dla nas łączenie nazwisk tych mniej znanych kompozytorów, Dobrzyńskiego, Nowakowskiego, Noskowskiego, Lessla, z nazwiskami wykonawców, którzy są natychmiast rozpoznawalni i w mistrzowski sposób potrafią wydobyć wszystkie walory mniej znanej muzyki.
Sięgamy najczęściej po utwory kompozytorów współczesnych Chopinowi, nierzadko jego znajomych, przyjaciół czy nauczycieli. Zespoły, z którymi ściśle współpracujemy, m.in. Rosyjska Orkiestra Narodowa, Orkiestra XVIII Wieku Fransa Bruggena, Concerto Koeln, zapraszamy do wykonywania muzyki polskiej spoza kręgu uznanych na świecie arcydzieł. Orkiestry te często sięgają po utwory zupełnie im nieznane, a odkrywając je dla siebie, prezentują także polskiej i zagranicznej publiczności. Tylko w taki sposób muzyka ta ma szansę ujawnić w pełni swoją urodę i ponownie zaistnieć na estradach koncertowych.
Dzięki festiwalowi i takiej właśnie polityce w doborze wykonawców Ignacy Feliks Dobrzyński zrobił furorę na Wyspach Brytyjskich: nagranie jego Koncertu fortepianowego i Koncertu fortepianowego Franciszka Lessla, dokonane przez znakomitego Howarda Shelleya i orkiestrę Sinfonia Varsovia, zyskało najwyższe oceny międzynarodowej krytyki, a BBC entuzjazmowało się nim przez kilka tygodni.
Noskowskim z kolei zachwycili się Francuzi, czego owocem m.in. wybitne nagranie poematu symfonicznego „Step” w wykonaniu Orchestre des Champs-Elysees pod dyrekcją Philippe'a Herreweghe. W przyszłym roku, mam nadzieję, zespół ten wykona podczas festiwalu kolejne dzieło tego kompozytora.
PAP: W tym roku Orkiestra XVIII wieku zagra "Bitwę pod Możajskiem" Karola Kurpińskiego.
S.L.: Bitwa pod Możajskiem to bitwa pod Borodino z 1812 r., czyli jak się wówczas wydawało wielkie zwycięstwo Napoleona nad rosyjską armią dowodzoną przez Michaiła Kutuzowa. Odżyły wówczas nadzieje Polaków na odzyskanie niepodległości. Kurpiński starał się zilustrować to muzyką. Tradycja muzyki wojennej, ilustracyjnej, sięga renesansu a nawet znacznie wcześniej. Wielką epopeję wojen napoleońskich zilustrował także Czajkowski, zwycięstwu Wellingtona nad wojskami napoleońskimi pod Vitorią utwór poświęcił Beethoven.
O utworze Kurpińskiego i o nim samym mało kto dziś pamięta. Tymczasem na początku XIX w. ten kompozytor należał do elity europejskiej. Za sprawą stypendium od cara Aleksandra odwiedził najważniejsze centra europejskiej kultury z La Scalą włącznie. Car oczekiwał od niego, że nabyte w ten sposób doświadczenie i wiedzę wykorzysta po powrocie do Warszawy. Warto przypomnieć, że to Kurpiński właśnie dyrygował pierwszym wykonaniem Koncertu f-moll Chopina.
Kurpiński miał fantastyczny warsztat. Nie był z pewnością geniuszem, ale w dziedzinie muzyki ilustracyjnej, która rządzi się własnymi prawami, wypada lepiej niż wielu największych kompozytorów. Śmiało może rywalizować ze "Zwycięstwem Wellingtona" Beethovena. "Bitwa pod Możajskiem" wystawia wysoką ocenę sztuce kompozytorskiej Kurpińskiego – oczywiście, pod warunkiem że zostanie wykonana naprawdę po mistrzowsku. Orkiestra XVIII wieku Fransa Bruggena wykona "Bitwę" po raz pierwszy w naszych czasach na instrumentach historycznych – i możemy spodziewać się czegoś naprawdę wyjątkowego.
PAP: Jakiego argumenty pan używa, aby nakłonić gwiazdy do grania polskiej, nieznanej muzyki?
S.L.: Bardzo wiele zawsze zależy od tego, jaki my sami mamy stosunek do tej muzyki. Niestety Polacy nie są ekspertami w promocji własnej literatury muzycznej, choć oczywiście Chopin stanowi tu wyjątek. Tymczasem możemy naprawdę pochwalić się bogatymi i bardzo ciekawymi zasobami. Jeśli uda się pozyskać zaufanie muzyków, chętnie będą oni sięgali po proponowane utwory, tym bardziej, że jest to dla nich też ważne doświadczenie.
Bardzo wiele dla naszej muzyki zrobił wspomniany tu już Howard Shelley, który na naszą prośbę nauczył się nie tylko koncertów Lessla i Dobrzyńskiego, ale i Krogulskiego. Zaangażowanie wybitnych artystów w odkrywanie nieco przez lata odsuniętych kompozytorów polskich jest według mnie najlepszą drogą ich ponownego wprowadzania na estrady koncertowe.
PAP: Kolejne hasło – nie tylko tegorocznego – festiwalu to: "Ciekawe debiuty". Jednym z odkryć "Chopina i jego Europy" jest Jan Lisiecki.
S.L.: Powraca tu postać Howarda Shelleya, to on usłyszał Jasia w Kanadzie, rozpoznał jego talent i podsunął mi pomysł zaproszenia chłopca na festiwal. Jaś – wówczas trzynastoletni – wystąpił u nas w sierpniu 2008 r. i Koncertem f-moll Chopina dosłownie oczarował nas wszystkich. Rok później ten młody, rzeczywiście niezwykle utalentowany artysta zagrał Koncert e-moll – i oba te koncerty złożyły się na jego debiutancką płytę, którą wydaliśmy w tzw. Białej Serii. Jaś – teraz już dorosły Jan – występuje u nas rokrocznie, a miarą jego międzynarodowej kariery jest choćby kontrakt, który niedawno podpisał z wytwórnią Deutsche Grammophon. W tym roku wykona III Koncert Beethovena w towarzystwie Marii Joao Pires, jednej z dwóch największych pianistek naszych czasów. Pires zagra IV Koncert Beethovena.
PAP: Marthy Argerich, konsekwentnie obecnej w kolejnych edycjach festiwalu, nie zabraknie i w tym roku.
S.L.: Nigdy nie mamy co do tego pewności. Do ostatniej chwili nie możemy być pewni - czy Martha przyjedzie, a jeśli przyjedzie – czy zagra, a jeśli zagra – to co?
Byłem ostatnio na zakończeniu jej festiwalu w Lugano. Zmieniła program, ale grała genialnie – i prawda jest taka, że publiczności na całym świecie w istocie jest wszystko jedno, co ona gra. Pragnie jej słuchać, niezależnie od tego, na jaki utwór – często naprawdę w ostatniej chwili – się zdecyduje.
Jestem zdania, że genialnym artystom należy wszystko wybaczyć. To ludzie, którzy płacą wielką cenę za to, że są bożymi pomazańcami, a swoją wielką sztuką, którą nas obdarzają, rekompensują wszystkie dziwactwa. To, co wydaje nam się tylko kaprysem, jest w rzeczywistości swoistym katalizatorem emocji, napięcia, energii. Ivo Pogorelic nie rozstaje się ze swoim pieskiem, który potrafi z furią rzucić się na dyrygenta. Zimmerman zrywa koncerty, gdy spostrzeże kątem oka nagrywającego go z sali melomana. A Martha czasem idzie na kawę vis a vis sali koncertowej dokładnie w chwili, gdy powinna rozpoczynać swój występ.
Rozmawiała Magdalena Cedro (PAP)
mce/ mlu/