Na wystawie "Samolub" w Centrum Sztuki Współczesnej można obejrzeć prace, w tym premierowe realizacje artysty Olafa Brzeskiego. Zaskakujące koncepcyjnie rzeźby i szkice wypełniają przestrzenie galerii, "staram się wprowadzać element suspensu" - opowiadał PAP Brzeski.
Dominującą dziedziną sztuki na wystawie "Samolub" jest rzeźba. Widz może rozpoznać w pracach Brzeskiego odniesienia do klasycznych form artystycznych zakorzenionych w sztuce jak m.in.: portret, akt, studium ruchu.
Jak czytamy w opisie wystawy, sporządzonym przez jej kuratora Stacha Szabłowskiego, "słowo +samolub+ pobrzmiewa nutą lubieżnej przyjemności, która towarzyszy zajmowaniu się samym sobą (...) słychać w nim także (...) echo ignorancji skądinąd niezbędnej, aby zdobyć się na praktykowanie sztuki".
Podejmowanie klasycznych tematów rzeźbiarskich, ale też mierzenie się artysty z materią, w której pracuje, takiej jak ceramika, metal określa sztukę Brzeskiego, "dla mnie piękno widać także w kunszcie" - tłumaczy artysta - "jeżeli pracuję nad daną rzeźbą trzy miesiące, jeżeli trwam i walczę z materią tak długo, to gdyby ta realizacja była słaba, kiczowata to nie mógłbym się takiej pracy oddawać tak długo".
Dominującą dziedziną sztuki na wystawie "Samolub" jest rzeźba. Widz może rozpoznać w pracach Brzeskiego odniesienia do klasycznych form artystycznych zakorzenionych w sztuce jak m.in.: portret, akt, studium ruchu.
Na jedną z najbardziej frapujących prac na wystawie: "Upadek człowieka, którego nie lubię" składa się parę elementów. Zanim publiczność zobaczy rzeźbę, w odrębnej sali może obejrzeć krótki film wprowadzający. Najpierw widzimy pracownię artysty sfilmowaną z sufitu, Brzeski siedzi na kanapie i zastanawia się nad swoim następnym dziełem (myśli artysty czyta Marcin Dorociński).
Poznajemy proces twórczy, artysta stresuje się przez zbliżającą się wystawą, później zauważa, że powinien pomalować okna w swojej pracowni. Musi to zrobić ze względu na nakaz konserwatorski, w wyniku skarg i donosów sąsiada z drugiego piętra. Brzeskiemu nie chce się malować okien, musi przecież przygotować się do wystawy, jego myśli koncentrują się na konflikcie z sąsiadem. Zastanawia się "a gdyby tak mały zawał w promieniach słońca?" gorąco jest, a sąsiad jest gruby. Artysta staje na krańcu kanapy i udaje zawał serca, odtwarza dwukrotnie ten gest. Następnie przed okiem kamery pojawia się biała kartka i diabolicznie ucharakteryzowane dłonie Brzeskiego. Wprawna ręka artysty zaczyna szkicować, widzimy jak na rysunku pojawia się postać mężczyzny (może sąsiada?), który upada pod ścianą.
Gdy widz kończy oglądać materiał wideo przechodzi do następnej sali, a tam widzi ogromnych rozmiarów ten sam szkic co na filmie, przedstawiający upadającego mężczyznę, tylko w dużej skali (mężczyzna jest naturalnych rozmiarów). Podchodząc jednak bliżej okazuje się, że nie jest to szkic, a trójwymiarowa instalacja, rzeźba ze stali przedstawiająca upadek człowieka. Precyzja odtworzenia szkicu, jego trójwymiarowość, kolor - robią niezapomniane wrażenie. Nagle widzimy kreski przeniesione ze szkicu na rzeźbę, perspektywa, nawet czapka spadająca z głowy są identyczne.
"Zawsze staram się wprowadzać element suspensu w to co robię, wyprowadzam to ze swoich fascynacji filmowych. Przewrotność, zagadki, zdemaskowanie to tematy mi bliskie. Efekt zaskoczenia pozostaje w pamięci człowieka. Gdy widz odczyta woltę, to ona domyka dzieło" - opowiadał PAP artysta.
W realizacji można odnaleźć zupełnie nowe podejście do klasycznego studium ruchu w sztuce. Obok tej instalacji znajdziemy rzeźbę pt. "999" przedstawiającą leżącego mężczyznę, jakby "rażonego" defibrylatorem - to prawdopodobnie mężczyzna z "Upadku..." i próba jego wskrzeszenia. Półmetrowa rzeźba leżącego mężczyzny została stworzona przez powolny proces dodawania kropla po kropli płynnego metalu stopionego przez łuk elektryczny spawarki.
W następnych salach znajdziemy m.in. pojedynek dwóch wysokich, strzelistych, słomianych postaci - mężczyzn. Jeden kopie drugiego po głowie, rzeźba przedstawia brutalną walkę. Na pierwszy rzut oka widać ruch, dynamizm postaci, zwiedzający zastanawia się w jaki sposób ponadtrzymetrowe postacie zrobione ze słomy są tak stabilne i się nie przewracają. Dopiero, gdy podejdzie się do tabliczki z tytułem dzieła "Z miłości do kobiety" można przeczytać, że całość wykonana jest ze stali, a nie ze słomy.
"To złożona, praca wymagająca inżynieryjnego podejścia i obliczeń żeby to +stało w powietrzu+. Praca nad rzeźbami trwała ok. trzech miesięcy. Dużo myślenia o tym, aby te formy były dynamiczne doprowadzała mnie do +parowania+ mózgu" - wyjaśniał Brzeski.
Zapytany o to czy przy tworzeniu dzieła najpierw pojawia się koncept, znaczenie a potem dopasowuje się do niego formę, Brzeski opowiadał: "Kiedyś to było więcej pracy z formą, materiałem a teraz to wygląda różnie. Z jednej strony masz materiały, to z czego chcesz tworzyć, z drugiej strony masz kwestie, które chcesz poruszyć i nad tym pracujesz, to się zaczyna powoli łączyć w głowie i tak powoli materia zazębia się z opowieścią".
Olaf Brzeski rzeźbiarz, autor instalacji i filmów urodził się w 1975 we Wrocławiu. Studiował na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej, a następnie na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuki Pięknych także we Wrocławiu. Pracę dyplomową z rzeźby obronił w 2000 r. w pracowni prof. Leona Podsiadłego. Swoje rzeźby i rysunki pokazywał na wystawach indywidualnych i zbiorowych w kraju i za granicą.
Kuratorem wystawy "Samolub" Olafa Brzeskiego jest Stach Szabłowski, wystawę można oglądać do 18 sierpnia 2013 w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie.
Marianna Lutomska (PAP)
mlu/ abe/