Urodzony w 1924 r. i wychowany we Lwowie, opuścił miasto w 1944 r., by już nigdy do niego nie wrócić. Choć wiadomo, że tęsknił, że "całą formację duchową wyniósł z rodzinnego miasta", jego nazwa niemal wcale nie pojawia się w twórczości Zbigniewa Herberta.
Naczelne przesłanie twórczości Herberta można określić słowami bohatera tytułowego zbioru z 1974 roku, z jednego z najbardziej znanych i cytowanych wierszy. Pan Cogito mówi: "Bądź wierny - idź". Odtąd jego postać pojawiała się coraz to na nowo, stając się porte-parole autora.
Choć fraza ta przerodziła się w hasło polskiej opozycji, a w późniejszym od niej o blisko 10 lat "Raporcie z oblężonego Miasta" odczytuje się nawiązania do stanu wojennego w Polsce, oba utwory mogą dotyczyć także "oblężenia" kultury w ogóle i wierności jej sile kształtującej osobowość. Nie tylko naporu ościennych potęg w dziejach Polski, na co zwraca uwagę profesor Jacek Łukasiewicz w monografii poświęconej Herbertowi. Przypomina on, że Pan Cogito wyrósł z reakcji Herberta na świat po rewolucji kontrkultury roku 1968, oraz, że "szuka się w nim też odpowiedzi na metafizyczne wyzwanie nicości".
Historyk i siostrzeniec poety Rafał Żebrowski książkę-rzekę poświęconą młodzieńczym latom Herberta i dziejom rodziny zatytułował "Zbigniew Herbert. Kamień na którym mnie urodzono".
Lwów to kamień węgielny postawy duchowej poety. "Miasto kresowe, do którego nie wrócę" - pisał w "Epilogu burzy", ostatniej książce z 1998 roku. Jak zwykle, nie wymieniał Lwowa z nazwy. Ale Lwów jest tam czytelny dzięki odniesieniu do "skrzydlatego kamienia". ("Pioruny biją w ten kamień skrzydlaty/ zamykam oczy aby go odpomnieć"). Czyż to nie skrzydlaty lew św. Marka z 1600 roku w godle kamienicy kupca i konsula Republiki Weneckiej Antonio Massariego w południowej pierzei lwowskiego Rynku? Jest to bowiem najbardziej według historyk sztuki Alicji Szubert-Olszewskiej lew związany z tradycją miasta. Jeden z niemal tysiąca wrzeźbionych w ciągu 600 lat i według niej do dziś poświadczających polskość Lwowa. Najstarszy widnieje na pieczęci przywieszonej do dokumentu z 1359 roku, w 10 lat po przyłączeniu Lwowa do Polski, kiedy rozpoczynał się jego dynamiczny rozwój. Lwów i Wenecję obok lwiej symboliki i budowy potęgi na handlu, spajał także sojusz antyturecki, z którym łączy się dewiza "Leopolis semper fidelis".
Z tej dewizy wyprowadzać trzeba formację duchową Herberta, m.in. patriotyzmu wyniesionego z domu. Lwowowi dewiza "Semper fidelis" przysługiwała od XVII wieku z papieskiego nadania w uznaniu dla zasług miasta jako przedmurza chrześcijaństwa. Niemal od razu zaczęła oznaczać wierność Polsce ("Semper fideles tibi Poloniae"). Tak już jednak zatytułowano film o innym lwowianinie, architekcie, autorze książek i radiowych gawęd o Lwowie, Witoldzie Szloginii. Mariusz Olbromski, historyk literatury, krytyk, pisarz i redaktor ukazujących się we Lwowie "Lwowskich Spotkań" w 80. rocznicę urodzin Herberta nazwał go "poetą wierności", poświęcając mu szkic pod takim właśnie tytułem.
Związek poety ze Lwowem, miastem o mitycznej sile na planie polskiej kultury, miał wymiar głębszy, bardziej uniwersalny, niż sama tylko pamięć miejsc.
"Lwów to kamień węgielny postawy duchowej poety. "Miasto kresowe, do którego nie wrócę" - pisał w "Epilogu burzy", ostatniej książce z 1998 roku. Jak zwykle, nie wymieniał Lwowa z nazwy. Ale Lwów jest tam czytelny dzięki odniesieniu do "skrzydlatego kamienia".
Mieszkał Herbert na Łyczakowie, w "najciekawszej - według przewodników - poza Starym Miastem dzielnicy Lwowa", na stanowiącej jej oś ulicy Łyczakowskiej pod nr. 55. Wychowywał się z siostrą Haliną i bratem Januszem, a razem z nimi mieszkała babcia - Maria Herbertowa z Bałabanów, z pochodzenia Ormianka, do której Zbigniew był niezwykle przywiązany. Na kamienicy odsłonięto w 2002 roku tablicę przypominającą, że poeta w młodości mieszkał w tym domu. Na Łyczakowie też znajduje się słynny cmentarz Łyczakowski, z grobami m.in. Konopnickiej, Zapolskiej i innymi zasłużonymi dla narodowej kultury oraz Orląt Lwowskich. A choć sama rodzina Herbertów miała najprawdopodobniej niemieckie korzenie, ojciec poety był legionistą, a w 1918 roku walczył w obronie Lwowa.
Od 1932 roku Herbertowie przeprowadzali się kilkakrotnie, a przed samą wojną zamieszkali po innej stronie miasta, niedaleko Parku Stryjskiego. Lato spędzali w swojej podmiejskiej willi w Brzuchowicach.
Jak twierdzi w jednym z wywiadów żona Herberta, Katarzyna, myśl o babci "była zawsze przy nim i wiele rzeczy odnosił właśnie do niej". I ją, i dzieciństwo wspominał w "Epilogu Burzy" w wierszu "Babcia". To ona, według żony Herberta, była jego "tajemniczym wzorem duchowości. Jej myślenie, jej postępowanie budowało kanon jego zasad. (...) Herbert wciąż się na nią powoływał (...) Była wielką chrześcijanką. Była oddana ratowaniu innych, pomaganiu, a przy tym była osobą najdyskretniejszą na świecie. (...) Herbert przejął po niej wzory postępowania".
Herbertowski Lwów, "miasto gorącego patriotyzmu", miało wielokulturowe oblicze. Otwarte na świat, na Europę - przypomina Olbromski, - miasto uniwersyteckie, "tolerancyjne i o specyficznym humorze". A miał Lwów osiągnięcia naukowe w tak różnych dziedzinach jak logika, filozofia, i archeologia, różnorodne tradycje, wspaniałą architekturę i muzea.
Specjaliści zafascynowanie Herberta, który wiele podróżował, innymi miastami, jego upodobanie do analizowania dzieł sztuki, tak jak i wprost cały sposób myślenia i postawę, wywodzą właśnie ze Lwowa, którego nigdy po latach nie chciał odwiedzić, lecz wyrytego na zawsze silnie - i dyskretnie - w sercu.
W "Potędze smaku" dedykowanej prof. Izydorze Dąmbskiej, lwowiance, uczennicy i współpracowniczce Kazimierza Twardowskiego, przedstawicielce filozoficznej szkoły lwowsko-warszawskiej, poeta mówił: "estetyka może być pomocna w życiu/ .../ To wcale nie wymagało wielkiego charakteru/ mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi/ lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku/ Tak smaku/ który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo/ choćby za to miał spaść bezcenny kapitel/ ciała/ głowa". Tego smaku, "w którym są włókna duszy i chrząstki sumienia". Jego własne uformował Lwów i lwowianie.
Monika Klimowska (PAP)
klm/ kot/