Krytyk filmowy Anna Serdiukow o Europejskich Nagrodach Filmowych (European Film Awards, EFA) dla "Idy":
„Jestem daleka od deklaracji, że to wielki triumf polskiego kina. To wielki triumf reżysera Pawła Pawlikowskiego – jego aktorów i operatora – zwyciężyła autorska wizja, która akurat u tego twórcy wypływa chyba w dużym stopniu z pracy i doświadczeń zdobytych za granicą. Już zresztą ogromne osiągnięcia +Idy+, koprodukcji polsko-duńskiej, sankcjonują pogląd, iż takie określenia jak kino narodowe czy też kinematografia narodowa odeszły do lamusa, liczy się, czy film jest dobry czy zły. Dobre kino często nie ma jednej narodowości, ma mówić językiem zrozumiałym dla wielu.
+Ida+, choć jest obrazem czarno-białym, zrealizowanym w nietypowym formacie z dość statycznej kamery, jest przede wszystkim dziełem komunikatywnym. A przy tym dość nieodgadnionym, tak samo jak nieodgadniona w filmie pozostaje ludzka natura. Twórcy +Idy+ nie pretendują do roli demiurgów, którzy za moment zdradzą nam największe sekrety i prawdę o człowieku. Wreszcie nie liczy się martyrologia, +Ida+ to skromna opowieść o niechlubnej przeszłości kraju, ale fakty historyczne lub, jak kto woli, Wielka Historia, są jedynie tłem dla ponadczasowej i uniwersalnej fabuły – przypowieści o poszukiwaniu tożsamości.
To szlachetne kino drogi wewnętrznej, nie będzie przesady w stwierdzeniu, że dajemy się zabrać w tę podróż mimo wymagającej skupienia narracji. Potwierdzają to Europejskie Nagrody Filmowe w takich kategoriach jak: scenariusz, zdjęcia, reżyseria, nagroda publiczności i najlepszy film europejski.
Tym bardziej cieszą te wyróżnienia - nie tylko za odwagę poszukiwań twórczych, także za gotowość do podjęcia ryzyka przez producentów – że +Ida+ nie zawojowała polskich kin frekwencyjnie. Ale to też wynik nieudolnej akcji promocyjnej i, jak to zwykle u nas bywa, braku pomysłu na zainteresowanie widza filmem nieco trudniejszym od innych, wymykającym się definicjom – szkoda, że oficjalna strona internetowa polskiego kandydata do Oscara ruszyła tak późno – trochę niestety jest znowu tak, że poza Polską znają nasz film lepiej i bardziej go doceniają niż u nas nad Wisłą. Nad tym, dlaczego tak jest, powinniśmy się zastanawiać, a nie dywagować, czy film zdobędzie Oscara i czy zmieni to sytuację polskiego kina. Nie zmieni, o ile sami nie będziemy mieli na nie pomysłu.
Oczywiście przyznanie +Idzie+ Europejskich Nagród Filmowych aż w pięciu kategoriach jest dobrym prognostykiem przed Oscarami, ale bez względu na to, jakim wynikiem walka o Oscara się zakończy, filmowi nic już nie zaszkodzi – zafunkcjonował w świadomości międzynarodowej publiczności – nic już nie umniejszy jego wyjątkowości i nie odbierze satysfakcji twórcom.
Na kilka dni przed rozdaniem Europejskich Nagród Filmowych Agnieszka Holland mówiła o sukcesie +Idy+, pierwszym chyba od lat tak wielkim i pełnym, łączącym gust branży i zwykłych widzów. Cały szum wokół filmu – skądinąd pewnie miły dla jego autorów – należałoby przekuć nie w kolejne megalomańskie rozmowy o triumfie polskiej kinematografii czy naszych nadziejach i aspiracjach, a raczej wykorzystać w ponownym ulokowaniu +Idy+ w kinach czy w rozmowach o jej obecności w szkołach.
Marzą mi się takie +lektury obowiązkowe+ dla uczniów – przyszłych świadomych i obecnych w dyskursie o randze sztuki obywateli. Chcę więcej takich filmów jak +Ida+ w przyszłości”.(PAP)
jp/ akl/