Ministerstwo kultury przygotowuje międzynarodowy kongres na temat problemu restytucji utraconych dzieł sztuki. Kongres ma odbyć się w listopadzie 2014 roku w Krakowie - poinformowała PAP wiceminister kultury Małgorzata Omilanowska.
Od kilku miesięcy resort kultury prowadzi kampanię edukacyjną "Utracone Odzyskane". Kampania jest przedsięwzięciem realizowanym przez Stowarzyszenie Komunikacji Marketingowej SAR, które współpracuje z MKiDN. Jest to element większej kampanii społeczno-edukacyjnej MKiDN, która realizowana będzie głównie w 2014 r.
W umieszczonych na stronie internetowej Muzeum Utraconego filmach, o zaginionych dziełach sztuki opowiadają przedstawiciele ministerstwa, historycy sztuki, dyrektorzy placówek muzealnych w Polsce, aktorzy, sportowcy, filantropi, muzycy, satyrycy i dziennikarze.
Od kilku miesięcy resort kultury prowadzi kampanię edukacyjną "Utracone Odzyskane". Kampania jest przedsięwzięciem realizowanym przez Stowarzyszenie Komunikacji Marketingowej SAR, które współpracuje z MKiDN. Jest to element większej kampanii społeczno-edukacyjnej MKiDN, która realizowana będzie głównie w 2014 r.
Akcja ma uświadomić społeczeństwu skalę zniszczeń i grabieży obiektów kultury podczas drugiej wojny światowej. "Chcemy uwrażliwić Polaków na ten problem i uświadomić, że zawsze jest szansa na odnalezienie i odzyskanie zaginionego dzieła. Tym bardziej, że polskie straty wojenne znajdują się także w polskich kolekcjach prywatnych. Im więcej osób będzie wiedziało o tym, że ministerstwo kultury szuka utraconych dóbr kultury i prowadzi bazę strat wojennych, w której znajduje się już ponad 60 tys. rekordów, tym większa jest szansa na to, że ktoś do nas zadzwoni z cenną informacją" - powiedziała PAP wiceminister kultury Małgorzata Omilanowska.
Na razie filmy można zobaczyć w internecie, ale resort kultury planuje w przyszłości promować je także w TVP Kultura.
„Przygotowaliśmy też kampanię wizualną – wydaliśmy kartki świąteczne z poszukiwanymi obrazami, kalendarz ministerstwa kultury przedstawiający 12. odzyskanych już obrazów; wydamy też katalog przedstawiający 26 odzyskanych dzieł sztuki. Za rok w listopadzie zorganizujemy w Krakowie duży międzynarodowy kongres, dotyczący problemu restytucji dzieł sztuki w aspekcie prawnym, eksperckim, etycznym. Chętnie podzielimy się doświadczeniami z innymi krajami" - zapowiedziała w rozmowie PAP Omilanowska.
Wiceminister przewiduje, że jednym z tematów przyszłorocznego kongresu będzie głośna ostatnio sprawa obrazów znalezionych w prywatnej kolekcji Corneliusa Gurlitta w Monachium. Choć, jak zastrzegła Omilanowska, z informacji ministerstwa kultury wynika, że szanse na to, że w kolekcji posiadanej przez Gurlitta znajdują się polskie dzieła, są niewielkie.
"Jeżeli w tej kolekcji rzeczywiście znajdują się głównie dzieła pochodzące z wykupów +Entartete Kunst+ - są to głównie rzeczy pochodzące z niemieckich zbiorów. Jeśli to są rzeczy, które były rabowane rodzinom żydowskim, to będą to dzieła holenderskie, francuskie, belgijskie i niemieckie. Prawdopodobieństwo, że coś się trafi z Polski jest małe, ale oczywiście nie można tego wykluczyć" - tłumaczyła.
Omilanowska zwróciła też uwagę na fakt, że procedura odzyskiwania dzieł sztuki różni się w zależności od tego, czy dane dzieło znajduje się w zbiorach publicznych jakiegoś kraju, czy w rękach prywatnego właściciela.
Jeżeli dzieło znajduje się są w zbiorach publicznych - procedura jest wysoce sformalizowana. Polega na przygotowaniu przez Polskę wniosku restytucyjnego i - przez MSZ i ambasadę - złożenie go na ręce władz danego kraju. "Decyzję o zwrocie dzieła mogą wtedy podjąć tylko jednostki rządowe danego kraju" - zaznaczyła Omilanowska.
W sytuacji, w której poszukiwane dzieło sztuki zostaje odnalezione w rękach prywatnych zagranicznego kolekcjonera, wszystko zależy od tego, jaki ma ono status prawny. "Jeśli właściciel nie jest w stanie udowodnić legalności pochodzenia tego dzieła, to nasza sytuacja jest łatwiejsza - możemy się wtedy domagać zwrotu zrabowanego obrazu. Ale w 70 lat po wojnie sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana niż to może się wydawać - ci, którzy dzisiaj są właścicielami nie są tymi, którzy kradli. To ich spadkobiercy albo osoby, które kiedyś, w legalnym obrocie dzieł sztuki na rynku światowym, kupili to dzieło" - zauważyła wiceminister.
W umieszczonych na stronie internetowej Muzeum Utraconego filmach, o zaginionych dziełach sztuki opowiadają przedstawiciele ministerstwa, historycy sztuki, dyrektorzy placówek muzealnych w Polsce, aktorzy, sportowcy, filantropi, muzycy, satyrycy i dziennikarze.
Zwróciła też uwagę, że nie zawsze antykwariusze mieli dostęp do informacji dotyczących strat wojennych Polski. "Jeżeli nasze dzieło było opatrzone polskimi znakami muzealnymi, to antykwariusz miał szansę rozpoznać, że obraca dziełem polskim. Ale jeżeli zmieniono blejtram - już nie. Antykwariusze w dobrej wierze nabywali pewne rzeczy i sprzedawali dalej i dzisiaj często zdarza się tak, że dzieło ukradzione komuś w Polsce jest już w rękach dziesiątego, czy piętnastego posiadacza, który ma wieloletnią historię zakupów, a nabywając je - robił to w dobrej wierze, z pełnym przekonaniem, że legalnie wchodzi w jego posiadanie" - zauważyła.
Zdarzają się przypadki, w których prywatni posiadacze oddają dzieło sztuki po otrzymaniu informacji, że jest to zrabowany z Polski obraz. "Tak było w przypadku +Czatów+ Brandta. Kobieta, która się dowiedziała, że to dzieło wywiezione z Polski, po prostu nam je oddała" - opowiadała Omilanowska.
Inny przypadek, w którym zwrot polskiego dzieła sztuki był aktem dobrej woli, to powrót - po ponad 70-letniej nieobecności - do Muzeum Pałacu w Wilanowie zaginionego obrazu "Szewc". "Kolekcjoner z Niemiec sam odkrył, że posiada obraz z Wilanowa, zapakował go w teczkę, przyjechał do Polski i oddał. Ale są też ludzie świadomi wartości rynkowej danego dzieła, którzy właśnie ze względu na tę wartość nie chcą ich zwracać. Wówczas zaczynamy negocjować, próbując uświadomić temu człowiekowi, że nie będzie mógł obrazu sprzedać ani wystawić" - tłumaczyła.
Kiedy ministerstwo kultury zawrze ugodę, na mocy której posiadaczowi ma zostać wypłacona rekompensata, MKiDN zaczyna szukać sponsora.
"Minister co do zasady nie finansuje tych wykupów. Ale istnieją w Polsce zamożne fundacje bankowe, które są gotowe wypłacić odszkodowanie posiadaczowi dzieła. Zawierana wówczas umowa definiuje za co zwracający obraz pieniądze dostaje. Po pierwsze - nie jest to wykup, tylko zwrot kosztów za np. konserwację obrazu. Tę kwotę wykłada np. - jak w przypadku +Pomarańczarki+ - PZU lub Fundacja Kronenberga, która pomogła odzyskać +Murzynkę+ Anny Bilińskiej. Dlatego mówienie, że państwo coś od kogoś wykupuje jest wmawianiem Polakom, że z publicznych pieniędzy polskiego podatnika odkupowane są dzieła, które są nasza własnością. A tak nie jest i - z przyczyn pryncypialnych - na to się nigdy nie zgadzamy" - podkreśliła.
Naczelnik Wydziału ds. Strat Wojennych w MKiDN Elżbieta Rogowska podkreśliła, że dokumentacja utraconych dzieł sztuki prowadzona jest na tak szeroką skalę tylko w ministerstwie kultury. "To jest mozolna praca, ale bez tego nie jesteśmy w stanie określić co do Polski należało" - dodała. Adres prowadzonej przez MKiDN bazy strat to http://kolekcje.mkidn.gov.pl/
Wydział ds. Strat Wojennych MKiDN stale monitoruje też stronę internetową www.lostart.de., na której sukcesywnie publikowane są dzieła sztuki zarekwirowane w Monachium. Do 17 grudnia na stronie zamieszczono 379 obiektów. Wszystkie sprawdzane są w bazie danych strat wojennych prowadzonej przez MKiDN. (PAP)
agz/ abe/