Mija 130 lat od ukazania się pierwszego odcinka "Potopu" Henryka Sienkiewicza, który jako prezent gwiazdkowy dla czytelników wydrukowały krakowski „Czas” 23 grudnia 1884 r., dzień później warszawskie „Słowo”, a 25 grudnia „Dziennik Poznański”. Stefan Żeromski pisał: „Potop jest wielką pieśnią naszej przeszłości".
Przez kolejne dwa lata powieść ukazywała się w odcinkach na łamach tych czasopism z niewielkimi przerwami.
Powszechnie oczekiwano, że "Potop" powtórzy sensacyjny sukces "Ogniem i mieczem". W trakcie jego powstawania rozentuzjazmowani czytelnicy słali listy do Sienkiewicza z prośbą, by nie uśmiercał Skrzetuskiego i napisał szczęśliwe zakończenie ze ślubem z Heleną Kurcewiczówną, wystawiano je także w żywych obrazach, jeszcze przed zakończeniem powieści powstawały przekłady na rosyjski i niemiecki.
W chwili rozpoczęcia druku "Potopu" Sienkiewicz miał pewien zapas materiału, publikacja prasowa szybko jednak dogoniła autora, który do ukończenia powieści zmuszony został do systematycznej pracy pod presją czasu. Bez względu na warunki zewnętrzne, nastrój, przypływ weny i stan zdrowia, z żelazną, rzemieślniczą dyscypliną. Okoliczności zaś w życiu pisarza nie sprzyjały skupieniu.
W chwili rozpoczęcia druku "Potopu" Sienkiewicz miał pewien zapas materiału, publikacja prasowa szybko jednak dogoniła autora, który do ukończenia powieści zmuszony został do systematycznej pracy pod presją czasu.
Sienkiewicz przebywał nieustannie w podróżach po europejskich kurortach u boku chorej na gruźlicę, wymagającej pielęgnacji żony. Kolejne odcinki "Potopu" powstawały więc w hotelach, pensjonatach, na walizkach. Antoni Zaleski pisał o sposobie pracy Sienkiewicza: „Cały plan układa w myśli, żadnych notatek nie robi, nie wie, co to brulion – pisze od razu do druku. Dopiero w ciągu roboty rozmiary powieści i figur rosną mu pod piórem”. Co 2–3 dni Sienkiewicz osobiście nadawał przesyłkę pocztową ze świeżym tekstem, który stanowił jedyny egzemplarz bez odpisów, nieustannie z niepokojem, czy aby nie zaginie.
W podróżach woził ze sobą stale kufer wypełniony książkami, opracowaniami historycznymi i źródłami niezbędnymi do pracy. Każde przekroczenie granicy Cesarstwa Rosyjskiego wymagało osobnego pozwolenia cenzury na ich przewóz. W jego uzyskiwaniu pomagali warszawscy przyjaciele pisarza. Praca nad książką wymagała więc także wzorowej organizacji.
Pozostały liczne świadectwa pisarskiej katorgi Sienkiewicza, który o pracy nad "Potopem" pisał: „Krzyż to dla mnie prawdziwy”. Jego żona w liście do matki z 11 stycznia 1885 r. pisze: „Mój utrapieniec przy swojej pracy ma częste bóle głowy i jest wówczas bardzo blady”.
2 marca pisarz w liście do teścia skarży się: „Ciężka to rzecz podróżować i pisywać stale po hotelach […] i ciarki mnie biorą, gdy pomyślę, że jeszcze trzy tomy trzeba nabazgrać i żyć ciągle tymczasowym życiem”. 12 marca zaś zwraca się do redakcji „Czasu” z pomysłem, który pomógłby mu zwolnić nieco tempo: „Posyłam początek tomu drugiego, a zarazem propozycję, czy byście nie mogli wprowadzić do odcinka interlinij. (...) Gdy są interlinie, daje się mało, a wydaje się, że to dużo. Wygląd pisma na tym zyskuje. Wy zyskujecie, bo Wam powieść za tę samą cenę na dłużej wystarczy. Na koniec zyskuję i ja, bo nie będziecie mnie tak gonić”.
W trakcie ukazywania się "Potopu" następowały kilkutygodniowe przerwy spowodowane zmęczeniem pisarza, chorobą Marii Sienkiewiczowej i jej śmiercią 19 października 1885 r. Dużą część powieści Sienkiewicz tworzył więc pogrążony w żałobie, w stanie kryzysu i psychicznego wyczerpania.
W trakcie ukazywania się "Potopu" następowały kilkutygodniowe przerwy spowodowane zmęczeniem pisarza, chorobą Marii Sienkiewiczowej i jej śmiercią 19 października 1885 r. Dużą część powieści Sienkiewicz tworzył więc pogrążony w żałobie, w stanie kryzysu i psychicznego wyczerpania. Zbliżając się do końca dzieła, zwierza się korespondencyjnie Jadwidze Janczewskiej: „Tak się czuję ciągle zmęczony, jakby po ciężkiej pracy fizycznej […] ciągle zwijam tę nieskończoną nić Potopu. Kiedyż już kłębek będzie zupełnie zwinięty!”.
Dzieło planowane pierwotnie przez Sienkiewicza na cztery tomy rozrosło się ostatecznie do sześciu. Praca nad powieścią rozpoczęta w połowie 1884 r. dobiegła końca 21 sierpnia 1886 r., o czym wiemy z listu wysłanego do Janczewskiej z podwiedeńskiego Kaltenleutgeben, gdzie Sienkiewicz przebywał w sanatorium: „Cała kilkoletnia robota jest już za mną, a przede mną – bo ja wiem co? Jak na teraz to pustynia, a raczej próżnia. […] Jestem, co się nazywa, zmęczony, a jednak przez te ciężkie lata tak przywykłem do tej orki, że nie wiem, co będę robił z jutrzejszym dniem […]. Potop miał tę dobrą stronę, że bronił mnie całymi godzinami od nieróżowych rozmyślań […]. Aż mi dziwno, żem ten Potop skończył. Nie doznaję nawet dziś jeszcze zadowolenia, którego się spodziewałem”.
Od początku Trylogia budziła żywiołowe zainteresowanie czytelników, krytyków i literatów. Aleksander Świętochowski, nazwany swego czasu przez Sienkiewicza miernym pisarzem, w „Prawdzie” nie szczędził słów krytyki i złośliwości: „Sienkiewicz z natury swego talentu jest autorem kobiet – opinia ta zapewne miała postponować twórczość pisarza – Jak gdyby siedząc w ich gronie, opowiada miękko, czule, poetycznie (...) gra ciągle melodie sielankowe albo rycerskie. Głębszych myśli nie rzuca, wielkich zagadnień ludzkich nie porusza, lecz uśpiwszy myśl słuchacza, to mu kilka łez wyciśnie, to go do łagodnego śpiewu pobudzi”. „Co on wnosi do literatury swojego narodu? Jako myśliciel Sienkiewicz dotąd nie wniósł nic nowego; jak wszystkie talenty pochodne, wzbogaca literaturę bardziej ilościowo niż jakościowo. Względem wielkich mistrzów sztuki pozostaje on w tym stosunku, w którym np. pozostają zdolni technicy ulepszający genialne wynalazki”.
Stefan Żeromski był także admiratorem drugiego tomu Trylogii, którego autora porównywał z Matejką, a o samej powieści napisał: „Potop jest wielką pieśnią naszej przeszłości, jest zbiornikiem treści egzystencji naszej politycznej, jest fotografią ducha narodowego nie w danej epoce, ale w ciągu całego istnienia”.
Świętochowskiemu wtórowała Eliza Orzeszkowa, która następująco określiła bohaterów Ogniem i mieczem: „charaktery słabe i dóbr tego świata rządne gną się i brudzą”. Bolesław Prus zaś w swej recenzji na łamach petersburskiego „Kraju” wyrażał swój podziw dla talentu pisarskiego Sienkiewicza, zarazem jednak zarzucał mu powierzchowność i brak analizy politycznych i społecznych przyczyn konfliktu ukraińskiego: „Wymalował on tylko cyferblat zegara, ale kółek i sprężyn nie pokazał”. Prusa raził także brak umiaru w kształtowaniu nadwyrazistych, bohaterów, którzy „robią wrażenie, ale nic nie uczą, nic nie wyjaśniają”.
Głosy krytyczne o pierwszej części Trylogii nie zniechęcały czytelników. Świadectwa o ich entuzjazmie dla "Potopu" przekazał w swym dzienniku Stefan Żeromski, który przytaczał opowieść znajomego o tym, jak zimą 1886 r. na poczcie w małej miejscowości był on świadkiem oczekiwania na nadejście przesyłki „Słowa” z najnowszym odcinkiem powieści. Wśród oczekujących było ze dwudziestu szewców, czeladników i sklepikarzy. Gdy poczta przyszła, urzędnik pocztowy odczytał zgromadzonym kolejny odcinek "Potopu" na głos.
Przypomina to opowieść o tym, jak amerykańscy czytelnicy Dickensa czekali w nowojorskim pocie na przybicie statku z angielską prasą z kolejnym odcinkiem "Magazynu osobliwości". Zgromadzeni na nabrzeżu wołali do marynarzy na pokładzie przybijającego statku „Czy mała Nell żyje?!”. Dziś daje się to porównać z oczekiwaniem na ukazanie się kolejnego tomu Harrego Pottera albo emocjami budzonymi przez nowe sezony seriali telewizyjnych jak "Gra o tron".
Żeromski był także admiratorem drugiego tomu Trylogii, którego autora porównywał z Matejką, a o samej powieści napisał: „Potop jest wielką pieśnią naszej przeszłości, jest zbiornikiem treści egzystencji naszej politycznej, jest fotografią ducha narodowego nie w danej epoce, ale w ciągu całego istnienia”.
Marta Juszczuk (PAP)
mju/ ls/