Policja zabezpieczyła kolejne obrazy mogące mieć związek z kolekcją odnalezioną w Monachium u syna handlarza dzieł sztuki Hildebranda Gurlitta, który w czasie wojny w imieniu władz III Rzeszy handlował zrabowaną sztuką - podał w niedzielę "Bild am Sonntag".
Policjanci zabrali w sobotę z domu szwagra Corneliusa Gurlitta, Nikolausa Fraessle, w Kornwestheim pod Stuttgartem 22 płótna. Jak pisze niemiecki tabloid, Fraessle sam poprosił o zabezpieczenie obrazów w związku z publiczną dyskusją o ich kontrowersyjnym pochodzeniu. "BaS" podkreśla, że Fraessle i jego żona utrzymywali bardzo bliskie stosunki z Gurlittem.
Tygodnik "Fokus" ujawnił tydzień temu, że Cornelius Gurlitt ukrywał w swoim mieszkaniu unikalną kolekcję obrazów, zawierającą nieznane prace twórców modernizmu klasycznego, a także dzieła pochodzące z wcześniejszych epok. Były wśród nich dzieła Picassa, Chagalla, Noldego, Mackego, Matisse'a, Liebermanna i Dixa. Ich wartość zdaniem mediów może sięgać 1 mld euro.
Ekspert ds. poszukiwań zaginionych dzieł sztuki Konrad Kramar powiedział agencji dpa, że odkryte w Monachium zbiory nie sa z pewnością jedyną istniejącą kolekcją zrabowanych dzieł sztuki. Podczas ich transportu do centralnego magazynu nazistów w Altaussee w Austrii w latach 1943/1944 panował zupełny chaos, a wiele cennych eksponatów zostało skradzionych - twierdzi ekspert.
79-letni Monachijczyk odziedziczył zbiory po swoim ojcu, historyku sztuki Hildebrandzie Gurlitcie, który na polecenie władz III Rzeszy sprzedawał za granicę dzieła uznane przez nazistów za przejaw sztuki "zdegenerowanej i narodowo obcej", usunięte jako szkodliwe z muzeów lub skonfiskowane wcześniej prawowitym właścicielom. Prokuratura w Augsburgu potwierdziła doniesienia medialne, precyzując, że władze w lutym 2012 zabezpieczyły te zbiory.
Badająca pochodzenie kolekcji historyk sztuki Meike Hoffmann twierdzi, że składa się ona głównie z dzieł zrabowanych przez nazistów po dojściu Hitlera do władzy, są w niej jednak także obrazy innego pochodzenia. Polscy dyplomaci nie wykluczają, że mogą być tam obrazy pochodzące z Polski. Eksperci uważają, że zakwestionowanie praw własności Gurlitta do obrazów będzie procesem skomplikowanym.
Jak pisze "BaS", jeden z rachunków, do których dotarła redakcja, wskazuje na to, że Gurlitt w 1940 roku nabył od ministra propagandy III Rzeszy Josepha Goebbelsa 200 obrazów, akwarel, rysunków i grafik za symboliczną sumę 4 tys. szwajcarskich franków. Hildebrand Gurlitt został po wojnie zatrzymany przez Amerykanów, jednak, udało mu się przekonać władze okupacyjne, że był ofiarą prześladowań. Amerykanie zwrócili mu zarekwirowane dzieła sztuki.
"Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" (FAS) podał w niedzielę, że 23 dzieła z kolekcji Gurlitta były pokazywane w roku 1956 w Waszyngtonie i innych amerykańskich miastach w ramach wystawy prezentującej niemiecka sztukę 20. wieku. Ani rządowi RFN, ani władzom amerykańskich nie przeszkadzało wówczas, że wśród pokazywanych dzieł mogły być eksponaty zrabowane żydowskim właścicielom - czytamy w "FAS".
Ekspert ds. poszukiwań zaginionych dzieł sztuki Konrad Kramar powiedział agencji dpa, że odkryte w Monachium zbiory nie sa z pewnością jedyną istniejącą kolekcją zrabowanych dzieł sztuki. Podczas ich transportu do centralnego magazynu nazistów w Altaussee w Austrii w latach 1943/1944 panował zupełny chaos, a wiele cennych eksponatów zostało skradzionych - twierdzi ekspert.
Amerykańsko-Żydowski Komitet (AJC) wezwał rząd w Berlinie do większego zaangażowania w sprawę zwrotu zrabowanej przez nazistów sztuki. Władze niemieckie muszą wykazać taką determinację jak w sprawie odszkodowań dla robotników przymusowych - powiedziała szefowa biura AJC Deidre Berger.
Służby celne wpadły na trop kolekcji obrazów przypadkiem, znajdując trzy lata temu u Gurlitta podczas rutynowej kontroli w pociągu relacji Szwajcaria-Niemcy dużą sumę pieniędzy niewiadomego pochodzenia. Niepracujący i nieotrzymujący emerytury mężczyzna utrzymywał się z wyprzedaży zbiorów na aukcjach.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ ro/