Artur Ruciński zadebiutował w piątek w nowojorskiej Metropolitan Opera w "Madame Butterfly" rolą Sharplessa. "Jest wspaniałym artystą i wspaniałym człowiekiem" – powiedział PAP po spektaklu o barytonie z Polski brytyjski dyrygent Karel Mark Chichon.
Polak wystąpił w premierowym wznowieniu słynnej produkcji opery Giacomo Pucciniego w reżyserii Anthony’ego Minghelli. Publiczność zgotowała śpiewakowi gorące brawa. Komplementował go także dyrygent. "Współpraca z nim sprawia mi niezwykłą przyjemność, a pracujemy wspólnie po raz pierwszy. Jest fantastyczny, otwarty na idee. Nie można mieć większych oczekiwań. Mogę pod jego adresem kierować tylko komplementy. Polacy powinni być z niego dumni" – ocenił Chichon.
Minghella, brytyjski dramaturg, scenarzysta i reżyser, twórca takich filmów jak "Angielski pacjent", "Utalentowany pan Ripley", czy "Wzgórze nadziei", zainteresował się po raz pierwszy "Madame Butterfly" w Londynie. Na dwa lata przed śmiercią, zmarły w 2008 r. reżyser przeniósł swą inscenizację na scenę Metropolitan Opera.
Minghella podkreślał przed laty, że pragnie w swej produkcji uczynić z ogromnej sali Met "najbardziej intymne miejsce, jakie można sobie wyobrazić". Wzbraniał się przed interpretowaniem tragicznej historii młodej Japonki porzuconej przez amerykańskiego męża jako utworu antyimperialistycznego. W jego przekonaniu Pucciniego interesowała przede wszystkim kondycja ludzka.
Ruciński ocenił inscenizację Minghelli jako fantastyczną i ogromnie poruszającą. Jeszcze zanim rozpoczął próby, widział spektakl na DVD i był od początku zachwycony kostiumami, światłami i minimalistycznymi, ale czystymi w swoim przesłaniu dekoracjami. "Cieszę się, że nie jest to coś udziwnionego, niszczącego piękno tej opery opowiadającej o nieszczęśliwej miłości i tragedii. Inscenizacja nie zatraca prawdziwych emocji zawartych w utworze Pucciniego" – wskazywał śpiewak w rozmowie z PAP.
Grany przez Polaka Sharpless, konsul USA w Nagasaki, jest świadom, że obyczaje japońskie pozwalają porucznikowi marynarki USA Pinkertonowi na papierowe małżeństwo z 15-letnią Cio-cio-san, tytułową Madame Butterfly. Wie zarazem, że płytka miłość marynarza sprowadza się do zabawy kosztem dziewczyny i bardzo jej współczuje. Opiekuje się na dystans gejszą, nie wiedząc nawet jeszcze, że ze związku z porucznikiem przychodzi na świat dziecko.
Ruciński był bardzo zadowolony z występu i żywiołowego przyjęcia przez publiczność. "Czegóż więcej chcieć, jeśli idzie o debiut. Czuję się świetnie. Atmosfera od początku była fantastyczna. Otrzymałem wsparcie od kolegów, od dyrygenta i od całej dyrekcji Metropolitan Opera. Naprawdę jestem szczęśliwy i nie mogę się doczekać następnych spektakli" – mówił śpiewak.
Baryton śpiewał już w "Madame Butterfly" w warszawskiej inscenizacji Mariusza Trelińskiego. Kiedy jednak otrzymywał kolejne oferty, odmawiał, bo - jak uzasadniał - nie jest to jego repertuar. "Puccini tak naprawdę nie kochał barytonów, lecz tenory i soprany. Role barytonowe są u niego piękne, lecz niezbyt wyeksponowane. Wyjątek to +Tosca+ z fantastyczną sylwetką Scarpii oraz +Gianni Schicchi+, ale nie wszystkie role na tym etapie mojej kariery przyjmuję" – wskazywał.
Ruciński traktuje zaproszenie do Met jako nagrodę za pracę na wielu scenach operowych, przede wszystkim w Europie. "Mój debiut w Nowym Jorku miał mieć miejsce w roku 2014, ale ze względu na problemy, które przeżywa Metropolitan, odwołano produkcję +Fausta+, w której miałem śpiewać Walentego. Cieszę się, że teraz mogę wystąpić we wspaniałej inscenizacji +Madame Butterfly+ na operowym Olimpie" – powiedział PAP baryton.
Ruciński przyznał, że droga do Metropolitan nie jest łatwa. Kiedy w roku 2012 debiutował w Los Angeles jako Marcello w "Cyganerii", menadżer generalny nowojorskiej opery Peter Gelb zaprosił go na przesłuchania. "W istocie, przybyłem na przesłuchania w nie najlepszej formie, bo byłem chory, przeziębiony i zmęczony. Po długiej podróży z Los Angeles spałem ledwie trzy-cztery godziny. Nie byłem całkiem zadowolony z przesłuchania, ale tym bardziej radować może fakt, że zostałem zaproszony do Met, czyli nie było aż tak źle, jak mi się wydawało" – wspomina artysta.
W nowojorskiej premierze sezonu "Madame Butterfly" w roli tytułowej wystąpiła sopran Ana Maria Martinez, a Pinkertona odtwarzał tenor Roberto De Biasio. Ruciński zaśpiewa jeszcze w Met 22 i 27 lutego oraz 2 i 5 marca.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
ad/ cyk/