„Mądry Polak po szkodzie” i „Niech się dzieje wola nieba” - to niektóre z kilkudziesięciu zdań, które według prof. Jerzego Bralczyka mówią o naszej współczesnej tożsamości. Wystawę „60 zdań polskich” wraz z komentarzem językoznawcy można oglądać od czwartku w Poznaniu.
Zdania prezentowane na wystawie pochodzą m.in. z literatury, filmów, historii i cytowane są przez większość Polaków w codziennym życiu. Wystawa jest jednym z elementów interdyscyplinarnego projektu CK Zamek o nazwie #1050, nawiązującego do tegorocznego jubileuszu chrztu Polski.
Prof. Jerzy Bralczyk podkreślił w czwartek na konferencji prasowej, że wybór 60 zdań, które znalazły się na wystawie to wynik bardzo subiektywnej koncepcji artystycznej. Jak zaznaczał, „zdań, które spełniałyby wszystkie warunki, czyli byłyby zarówno często powtarzalne, znane i rozpoznawalne oraz mówiły o naszej przynależności do wspólnoty jest w naszym języku niewiele”.
Wśród cytatów składających się na ekspozycję znalazły się m.in. stare przysłowia, jak pochodzące z 1618 roku „Sen mara, Bóg wiara”, zwroty zaczerpnięte z literatury: „Niech się dzieje wola nieba”, czy współczesne okrzyki kibiców „Nasza wola – Polska gola!”.
Prof. Jerzy Bralczyk zaznaczył, że chrzest Polski, rozumiany jako wydarzenie ważne dla naszego narodu, odcisnęło swoje piętno także na rozwoju polskiego języka. „Pojawiło się wiele słów, które wcześniej były mniej potrzebne; związane z Kościołem i urzędami kościelnymi, budynkami, różnymi zdarzeniami” – dodał. Jak zauważył ówczesne słownictwo dotyczące wiary katolickiej, zostało zaczerpnięte z języka czeskiego, a nie jak się mylnie uważa z niemieckiego.
Wśród tytułowych 60 zdań są także słowa Władysława Jagiełły „Mieczów ci u nas dostatek, ale i te przyjmuję jako wróżbę zwycięstwa”, są fragmenty pieśni religijnych, a także słowa polskiego hymnu „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy”. Prof. Bralczyk podkreślił, że „śpiewamy często +póki my żyjemy+ i to może oznaczać, że gdy przestaniemy żyć i Polska może zginąć. To pesymistyczne” – mówił.
„Wprawdzie niektórzy myślą, a nawet mówią +po nas choćby potop+, ale chyba chcielibyśmy, by Polska była dłużej. Przecież +dłużej klasztora niż przeora+. W oryginale i w oficjalnej wersji hymnu jest +kiedy my żyjemy+, czyli +skoro+. To jest bardziej optymistyczne. Przecież nie zginęła, jeżeli my żyjemy. Może tylko niepotrzebna jest ta czasowa partykuła na początku” – dodał profesor.
Jak zaznaczył, słowa „wędrują w naszym umyśle i w naszej historii”. W rozmowie z dziennikarzami profesor podkreślił, że trudno z tego zbioru wybrać jedno zdanie, które mogłoby w pełni oddać i opowiedzieć o zawiłościach naszej polskiej tożsamości i równocześnie nawiązać do motywu przewodniego projektu, w ramach którego odbywa się wystawa - czyli 1050 lat polskiego chrześcijaństwa.
„Chciałoby się, żeby to było jakieś przysłowie, które zawiera Boga w bardzo pozytywnym kontekście, ale w odniesieniu do naszych współczesnych zdarzeń, choćby sprawy uchodźców, przychodzi mi na myśl np. +Gość w dom, Bóg w dom+. Byłoby to zdanie pokazujące gościnność i widzenie w każdym przybyszu właśnie Boga, który do nas przychodzi. To zdanie, gdybyśmy je sobie poważnie potraktowali, może byłoby dla nas znamienne” – wskazał profesor.
Bralczyk zaznaczył jednak, że chrzest Polski, rozumiany jako wydarzenie ważne dla naszego narodu, odcisnęło swoje piętno także na rozwoju polskiego języka. „Pojawiło się wiele słów, które wcześniej były mniej potrzebne; związane z Kościołem i urzędami kościelnymi, budynkami, różnymi zdarzeniami” – dodał profesor.
Jak zauważył ówczesne słownictwo dotyczące wiary katolickiej, zostało zaczerpnięte z języka czeskiego, a nie jak się mylnie uważa z niemieckiego. „Akurat niemieckie słownictwo odnosiło się do przyziemnych sfer naszego życia jak rzemiosło, praca, i ludzie którzy się na tym znali przychodzili razem ze swoimi słowami, nazwami narzędzi i one też się w naszym słowniku przyjmowały. Duchowość była oddana jednak łacinie i czeskiemu” - powiedział profesor.
„Przez wiele lat słownictwo abstrakcyjne, duchowe było u nas czeskie, choć też można się nad tym zastanawiać, bo różnica między polskim a czeskim była początkowo nie taka wielka. Szczególnie za czasów Bolesława Chrobrego nie było to aż tak bardzo wyraźne” – zaznaczył.
Zdaniem profesora, samo słowo „chrzest” także może mieć wiele konotacji. Jak mówił, słowo "chrzcić", które jest trudne do wymówienia przez innych, mogłoby się zawierać w jakimś sformułowaniu fonetycznie właściwym tylko Polakom. "Może też mieć znaczenie przenośne, np. chrzcić mleko, czy np. później alkohol – co ma trochę inne odniesienie i inne znaczenie” - podkreślił.
„Chrzcić, co uwidoczniło się także w imieniu własnym chrzciciela, mogło wiązać się z biciem, uderzaniem. Przecież chrzciciel, który miał kropidło, którym kropił albo chrzcił, to była nabijana guzami maczuga. To przecież nie służyło do żadnych dobrych rzeczy, a była to broń i to dość okrutna. Podobnie, jak mówiło się, że się kogoś +chrzciło+ albo +przechrzciło+, to się go raczej wyrzucało, niż przyjmowało” – podkreślił językoznawca.
Wystawę w poznańskim CK Zamek można będzie oglądać do 17 kwietnia.
W ramach projektu #1050 odbędzie się również m.in. cykl wykładów o tradycji i kulturze staropolszczyzny oraz procesie rozwoju języka polskiego. Swoje prelekcje wygłoszą m.in. prof. Jerzy Bralczyk, prof. UAM Tomasz Mika oraz dr Dorota Rojszczak-Robińska.
Jednym z elementów projektu będą także debaty, w których poruszana będzie m.in. tematyka konsekwencji połączenia kategorii narodowej - Polaka - z religią katolicką, kwestie dotyczące podstaw relacji Państwo-Kościół w Polsce po 1989 roku, czy estetyka polskiego katolicyzmu i Kościoła jako mecenasa oraz jako strony w sporze z artystami.
Projekt #1050 zakończy się 19 maja. (PAP)
ajw/ par/