ROPCiO, mimo krótkiej historii, stanowił obok KOR-u drugą istotną siłę opozycyjną w Polsce w drugiej połowie lat 70. - mówi Aleksander Hall w rozmowie z PAP. Jego zdaniem, organizacja ta stała się również katalizatorem powstania nowych nurtów opozycji - KPN i RMP. PAP: Jak pan trafił do Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela?
Aleksander Hall: Grupa moich przyjaciół myśląca wspólnie o działalności politycznej i opozycyjnej, ukształtowana w pierwszej połowie lat 70., miała, począwszy od 1974 r. a od 1975 bardzo silne kontakty z ludźmi, którzy uczestniczyli w podziemnej organizacji Ruch i wyszli wtedy z więzień. Mam tu na myśli przede wszystkim Andrzeja Czumę i Stefana Niesiołowskiego. Skupione wokół nich środowisko założyło w 1976 r. konspiracyjne sprzysiężenie pod nazwą Nurt Niepodległościowy. Inicjatywa powołana ROPCiO, w tym kształcie, jakim to się dokonało, wyszła właśnie z tego Nurtu Niepodległościowego, do którego my też jako grupa gdańska należeliśmy.
PAP: Jakie były założenia programowe ROPCiO?
Aleksander Hall: Obrona praw człowieka, ideały demokratyczne i niepodległościowe. Warto od razu zastrzec - przy całych zasługach Ruchu, który obok Komitetu Obrony Robotników był drugą, jak na tamte czasy wielką organizacją opozycyjną - było też drugie dno, tzn. konspiracja. Była w tym pewna dwoistość. Nie wszyscy bowiem uczestnicy, sygnatariusze deklaracji ideowej ROPCiO byli świadomi, że jest to drugie dno w postaci niepodległościowej konspiracji. Na tym tle zresztą później były konflikty i nieporozumienia.
Aleksander Hall: Ruch Obrony miał na początku dwóch niekwestionowanych liderów - Andrzeja Czumę, za którym szła legenda organizacji podziemnej Ruch i bardzo piękna postawa w śledztwie, w którym odmówił zeznań i nikogo nie obciążył oraz Leszka Moczulskiego, który był z zupełnie innego środowiska, funkcjonował jako publicysta i autor oficjalnie wydawanych książek historycznych, przede wszystkim głośnej pozycji „Wojna polska”.
PAP: Jakie były główne różnice między KOR a ROPCiO?
Aleksander Hall: Najogólniej rzecz biorąc KOR był na lewo od ROPCiO. W KOR zasadniczą rolę odgrywali ludzie ze środowiska komandosów Marca 1968. Liderami tego środowiska byli Jacek Kuroń i Adam Michnik, którzy zaczynali na lewicy i oczywiście zerwali z komunizmem i wystąpili przeciwko temu systemowi, ale zachowali lewicowe poglądy. Byli krytyczni w stosunku do przedwojennej tradycji niepodległościowej, mieli też dystans do Kościoła. Była też w KOR grupa osób związanych z PPS.
Jeśli zaś chodzi o formę działalności obu organizacji to ROPCiO większą wagę przywiązywał do demonstracji ulicznych. Środowisko KOR-owskie obchodziło przede wszystkim rocznice Grudnia'70, my też braliśmy w tym udział, ale oprócz tego organizowaliśmy również manifestacje z okazji 3 Maja, 11 Listopada i wybuchu II wojny światowej.
Podstawą naszej aktywności w ROPCiO był druk i kolportaż prasy, akcje protestacyjne, zbieranie podpisów, solidaryzowanie się z uwięzionymi, udział w głodówkach. Nie wolno też zapominać o Punktach Konsultacyjno-Informacyjnych, do których mógł przyjść każdy ze swoim problemem. W tych miejscach odbywały się też prelekcje i wykłady, nierzadko rozbijane przez Służbę Bezpieczeństwa. W Gdańsku na przykład taki punkt mieścił się na Morenie w mieszkaniu Tadeusza Szczudłowskiego.
PAP: Andrzej Friszke w książce "Opozycja polityczna w PRL 1945-1980" napisał, że w Ruchu Obrony istniały cztery orientacje ideowe: niepodległościowa, chrześcijańsko-demokratyczna, ludowa i Wolnych Demokratów, a od jesieni 1977 r. pojawiła się piąta tendencja wyrażana przez gdańskie środowisko "Bratniaka". Według historyka, Leszek Moczulski i Wojciech Ziembiński chcieli, żeby skupione wokół "Bratniaka" osoby tworzyły pion młodzieżowy ROPCiO.
Aleksander Hall: Rzeczywiście inicjatywa powołania pisma dla młodego pokolenia o nazwie "Bratniak" wyszła od naszych starszych kolegów. Dobrze pamiętam, że sam tytuł proponował Ziembiński. Pismo to jednak tworzyliśmy zupełnie samodzielnie. To, co w nim pisaliśmy było wynikiem naszych przekonań. I można powiedzieć z całą pewnością, że to środowisko zaczęło nabierać bardzo wyraźnej, własnej tożsamości. Przywiązywało zresztą dużą wagę do tego, żeby taką identyfikację ideową określić.
PAP: Jak wyglądał problem przywództwa w ROPCiO?
Aleksander Hall: Ruch Obrony miał na początku dwóch niekwestionowanych liderów - Andrzeja Czumę, za którym szła legenda organizacji podziemnej Ruch i bardzo piękna postawa w śledztwie, w którym odmówił zeznań i nikogo nie obciążył oraz Leszka Moczulskiego, który był z zupełnie innego środowiska, funkcjonował jako publicysta i autor oficjalnie wydawanych książek historycznych, przede wszystkim głośnej pozycji „Wojna polska”.
Rozpad i dekompozycja Ruch Obrony była efektem sporu, który ujawnił się stosunkowo szybko bo już na początku 1978 r., między środowiskiem Czumy a grupą Moczulskiego. Podłożem tego konfliktu była rywalizacja o przywództwo. Niewątpliwie jednak przeciwko Moczulskiemu używano oskarżeń o współpracę i kontakty ze Służbą Bezpieczeństwa. Trudno mi powiedzieć, czy oponenci Leszka Moczulskiego w ROPCiO, używali tych argumentów w dobrej, czy złej wierze; ale bezsprzeczne jest, że rzucali wobec niego tego rodzaju podejrzenia. Te same zarzuty wobec Moczulskiego były też zresztą rozpowszechnione wśród działaczy KOR.
PAP: Czy nieporozumienia między Czumą a Moczulskim miały tylko ambicjonalny charakter walki o bycie jedynym liderem z Ruchu Obrony, czy też wiązały się z głębszymi różnicami ideowymi?
Aleksander Hall: Większych politycznych różnic między nimi wówczas nie było. Reprezentowali dość podobne wizje Polski, podobne ideały i wartości. To nie w sferze ideowej nastąpiło pęknięcie między tymi dwoma liderami Ruchu Obrony.
PAP: Gdańska grupa "Bratniaka" próbowała godzić zwaśnione frakcje?
Aleksander Hall: Bez powodzenia podjęliśmy ten wysiłek w pierwszej połowie 1978 r. Z jednej strony bardzo szanowaliśmy Andrzeja Czumę, ale z drugiej strony docenialiśmy to, co wnosił do organizacji Leszek Moczulski. Faktyczny rozłam w ROPCiO nastąpił podczas zjazdu w Zalesiu pod Warszawą 10 czerwca 1978 r. W listopadzie tego samego roku odbył się jeszcze zjazd w Gdańsku, ale nie mieliśmy już wtedy wielkich złudzeń, że uda się nam zachować jedność ugrupowania. W Gdańsku nie stawili się bowiem przeciwnicy Moczulskiego.
PAP: Po której ze stron konfliktu opowiedziało się środowisko "Bratniaka"?
Aleksander Hall: W wielkim uproszczeniu, po okresie próby godzenia obu skłóconych obozów nasze środowisko poparło Leszka Moczulskiego. Byliśmy bowiem przekonani, że zarzuty formułowane pod jego adresem są niesłuszne i nieuczciwe. Potem z czasem doszliśmy do przekonania, że obaj nasi dotychczasowi liderzy nie zdali egzaminu. I to właśnie w olbrzymiej mierze, oprócz normalnego procesu dojrzewania politycznego i budowania własnej tożsamości, przyczyniło się do podjęcia latem 1979 r. decyzji o powołaniu Ruchu Młodej Polski. Dla tego nowego ugrupowania poświęciłem wówczas całą swoją energię. Leszek Moczulski 1 września 1979 r. założył natomiast Konfederację Polski Niepodległej, którą określił jako pierwszą partię polityczną niepodległościową w Polsce. Pod szyldem ROPCiO nadal próbowało działać środowisko Andrzeja Czumy.
PAP: Jaki był wpływ Kościoła na działalność ROPCiO?
Aleksander Hall: Takiego bezpośredniego związku z Kościołem nie było, chociaż w gronie sygnatariuszy było dwóch duchownych - o. Ludwik Wiśniewski - bardzo ważna dla środowiska gdańskiego postać oraz ksiądz Bogdan Papiernik z Łodzi.
Aleksander Hall: Obok KOR-u ROPCiO był niewątpliwie tą drugą zorganizowaną, dostrzegalną społecznie i aparat bezpieczeństwa PRL siłą opozycyjną. Z perspektywy czasu okazała się ona też katalizatorem wyłonienia się innych formacji politycznych, takich jak KPN i Ruch Młodej Polski. Poza tym, wielu z działaczy ROPCiO znalazło się potem, pełniąc ważne funkcje, w strukturach Solidarności.
Trzeba pamiętać, że w środowisku, które utworzyły Ruch Obrony było wielu zaangażowanych katolików i wychowanków duszpasterstw akademickich. Byli też sami duszpasterze akademiccy, którzy wyraźnie sympatyzowali z reprezentowanymi przez ROPCiO poglądami. Wypadałoby tu wymienić chociażby ojca Huberta Czumę, brata Andrzeja Czumy i ks. Witolda Andrzejewskiego z Gorzowa. Oczywiście przesadą byłoby twierdzenie, że Kościół inspirował powstanie ROPCiO, ale wśród najodważniejszych wśród kleru księży i niektórych biskupów nasz ruch cieszył się niewątpliwie sympatią.
PAP: Jak by Pan ocenił wielkość organizacyjną ROPCiO? Wspomniany już Andrzej Friszke uważa, że liczbę aktywnych działaczy w 1978 r. można szacować na 100-150 osób.
Aleksander Hall: W ROPCiO nie było oficjalnego i formalnego członkostwa. Były też w naszej organizacji różne formy aktywności i zaangażowania. Jądro Ruchu to rzeczywiście było ok. 150-200 osób. Liczbę osób aktywnych oceniałbym jako dochodzącą do tysiąca. Natomiast wraz ze zwykłymi sympatykami i osobami, które sporadycznie w jakiś akcjach uczestniczyły, to było razem tysiące ludzi.
PAP: W jakim stopniu ROPCiO mógł być infiltrowany przez Służbę Bezpieczeństwa?
Aleksander Hall: W tej sprawie wiele mogą powiedzieć historycy. Moim zdaniem - i nie będę w tym sądzie specjalnie oryginalny - to była bardzo silna inwigilacja. I niestety, Służba Bezpieczeństwa miała bardzo duży udział w doprowadzeniu do ostatecznego podziału w Ruchu. Znane są nazwiska działaczy ROPCiO, którzy byli współpracownikami SB.
PAP: Jak po 35 latach można ocenić znaczenie i zasługi ROPCiO dla odzyskania przez Polskę wolności?
Aleksander Hall: Jakkolwiek sam Ruch jako istotna opozycyjna siła liczył się stosunkowo krótko, to jego dorobek jest bardzo ważny. To był czas kształtowania się środowisk politycznych, z których wyłonią się pewne trwałe nurty polskiej opozycji demokratycznej.
Obok KOR-u ROPCiO był niewątpliwie tą drugą zorganizowaną, dostrzegalną społecznie i aparat bezpieczeństwa PRL siłą opozycyjną. Z perspektywy czasu okazała się ona też katalizatorem wyłonienia się innych formacji politycznych, takich jak KPN i Ruch Młodej Polski. Poza tym, wielu z działaczy ROPCiO znalazło się potem, pełniąc ważne funkcje, w strukturach Solidarności.
Rozmawiał: Robert Pietrzak(PAP)
rop/ ls/ hes/