2011-05-17 (PAP) - "Powinniśmy w naszym używaniu języka być twórczymi i to w przypadku żartów językowych, kreatywności w zakresie pojęć, ale również w przekleństwach" - mówi PAP Jacek Dehnel, pisarz mianowany niedawno przez Radę Języka Polskiego Młodym Ambasadorem Polszczyzny.
2011-05-17 (PAP) - "Powinniśmy w naszym używaniu języka być twórczymi i to w przypadku żartów językowych, kreatywności w zakresie pojęć, ale również w przekleństwach" - mówi PAP Jacek Dehnel, pisarz mianowany niedawno przez Radę Języka Polskiego Młodym Ambasadorem Polszczyzny.
Pisarz Jacek Dehnel przyznał w rozmowie z PAP, że brzydki jest język niechlujny i błędny. "Natomiast same wulgaryzmy nie są brzydkie. To słowa jak każde inne, tyle, że mają pewien specyficzny zakres znaczeniowy i należy ich używać z wyczuciem. Są przecież dowcipy, których nie da się opowiedzieć bez wulgaryzmów, bo tracą cały swój humor. Są postaci literackie, które - gdybyśmy im odebrali wulgaryzmy - stałyby się sztuczne" - powiedział Dehnel.
"Praca z mocno nacechowanymi słowami jest zawsze trudna. Często ich nadużywamy. W przypadku wulgaryzmów pojawia się pewien nawyk związany z pozycją społeczną. W pewnych grupach społecznych wulgaryzmy są używane jako słowa pozbawione ich wyjściowego znaczenia. Stają się przerywnikami i wykorzystywane są w sposób błędny. W literaturze - podobnie jak w życiu codziennym - też trudniej ich użyć niż słów neutralnych. Ale po to jest odnawiająca moc literatury pięknej, żeby różne rzeczy w języku ożywiać, w tym przekleństwa" - uważa pisarz.
Zdaniem Dehnela kląć można pięknie, kwieciście i wielopiętrowo, ale to wymaga twórczości. "Przeciętny użytkownik języka polskiego jest jednak w bolesny sposób odtwórczy i używa języka w sposób bezmyślny. Powinniśmy w naszym używaniu języka być twórczymi i to w przypadku żartów językowych, kreatywności w zakresie pojęć, ale również w przekleństwach. Bądźmy kreatywni! Wymyślajmy je! Niech będą nietypowe i nasze autorskie" - apeluje Dehnel dodając, że podobają mu się także przekleństwa w obcych językach, zwłaszcza włoskim i rosyjskim.
Młody Ambasador Polszczyzny nie uważa, że wpływy języków obcych niszczą polszczyznę. "To normalny proces. Zawsze istniał jakiś wspólny język kultury zachodniej. Kiedyś to była łacina, potem francuski, a teraz angielski. I w naturalny sposób w tym języku powstaje najwięcej słów z zakresu teorii społecznych czy technologii. Są w nim ukuwane i w tym języku istnieją, a potem w formie mniej lub bardziej pośredniej trafiają do języków peryferyjnych. +Myszka+ jest tłumaczeniem angielskiego +mouse+, ale mogą być też bezpośrednie przeniesienia jak e-mail. Tak jak w średniowieczu trafił do nas dach, szyba, hebel - tak i dzisiaj wraz z technologią trafiają nowe słowa. Gdy niemieccy osadnicy przychodzili budować miasta, to wraz z technologią przynosili też swoje określenia na nią. To jest normalne i nie ma w tym nic brzydkiego" - mówił autor "Lali".
"Pojawianie się nowych słów świadczy o tym, że język się rozwija. Jest żywy. Powinniśmy raczej walczyć z niechlujnością niż nowymi słowami, które wynikają z otwierania się na świat. Jako ambasador polszczyzny chciałbym, żebyśmy się pozbyli niektórych paskudnych nawyków, które się w niej plenią. Na przykład zadęcia językowego, w którym celują politycy. Oni zwykle mówią +posiadam wiedzę na temat+ czy +posiadam wiedzę w temacie+ zamiast +wiem+. Coraz więcej osób publicznych nie +je+, a +spożywa+. Miejsce +żon+ zajęły +małżonki+. Irytuje mnie takie nadawanie sobie powagi. Im ktoś mniej ważny, tym w bardziej nadęty sposób mówi" - dodał Dehnel. (PAP)
Całą rozmowę z Jackiem Dehnelem można przeczytać w serwisie PAP Life - www.paplife.pl
jmy/ zig/ hes/ aszw/ mlu/ gma/