Czystka jako metoda budowania aparatu terroru stanowi główny motyw książki Roberta Spałka "Komuniści przeciwko komunistom". Czystki stosowane były zarówno w Związku Sowieckim jak i we wszystkich krajach bloku komunistycznego. Ci, którzy z wiarą i zapalczywością wprowadzali nowe, komunistyczne porządki w każdej chwili sami mogli stać się ich ofiarami i odwrotnie, mogli stanąć po stronie najbardziej brutalnych oprawców. Czystki były motorem napędowym komunizmu, ale jak spojrzeć wstecz, to można by rozszerzyć tę tezę na procesy rewolucyjne i ich konsekwencje.
Książka Spałka dotyczy okresu 1948-1956 i traktuje drobiazgowo o poszukiwaniu wroga wewnętrznego w kierownictwie partii komunistycznej w Polsce. Dyrektywa Stalina dotyczyła wszakże nie tylko Polski, ale i wszystkich krajów satelickich, przy czym tutaj zakończyła się łagodniej, bo bez wyroków śmierci dla najważniejszych upatrzonych za wrogów wewnętrznych, odszczepieńców itd., choć od wyroków śmierci nie stroniono w procesach, które miały dopiero prowadzić do głównej odsłony.
Gdy porównać prześladowania bezpieki w stosunku do Polaków, tj. aresztowania, bestialskie tortury, sfingowane procesy, całe ścieżki męki i upodlenia objęły w latach 1945-1956, 243 660 osób ( jak podaje autor za danymi potwierdzonymi przez MSW z 1979 r.) bez uwzględnienia osób aresztowanych bezpośrednio przez służby sowieckie, których liczbę szacuje się na większą, to łączna martyrologia objętych czystkami tego okresu wynosiła ok. 800 osób. Gdy jednak zważyć, że zdecydowana większość z nich była wiernymi i oddanymi towarzyszami, niezależnie od tego jak zachowywali się w śledztwie i co zeznawali, to wydaje się grupą niemałą. Każdy z prowadzących śledztwo, wymuszających zeznania, znęcających się nad niedawnymi znajomymi a nierzadko przyjaciółmi lub kolegami miał zarazem poczucie, że może za chwilę stanąć po przeciwnej stronie.
W takim przełomowym momencie uciekł m.in. na Zachód Józef Światło (właśc.. Izaak Fleischfarb), kiedy zorientował się, iż jego komunistyczna nadgorliwość weszła w fazę niebezpiecznego zwrotu akcji. Takie momenty przeżywali i Bierut i Berman, choć udawało im się przezwyciężać je na miejscu.
Generalnie kozłami ofiarnymi na najwyższym szczeblu mieli być Władysław Gomułka i Marian Spychalski. Zanim jednak uderzono bezpośrednio w przyszłych skazanych bezpieka przygotowywała kilka procesów pokazowych, które miały dopiero w konsekwencji doprowadzić do odkrycia spisku i „odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego w partii”.
Gomułka nadawał się najlepiej na ofiarę, bo szukał „polskiej drogi do socjalizmu”. Faktycznie jednak, na co wskazują dokumenty i wypowiedzi ze śledztwa i podsłuchów, notatki, a także zapisane relacje z szerszych spotkań – nie był to wyraz patriotyzmu, czy jakichkolwiek „polskich sentymentów” a rodzaj taktyki, dzięki której komunizm i internacjonalizm mógł przenikać głębiej do polskich struktur społecznych. Miał też odwagę wyjaśniać swoje racje Stalinowi. Spychalski szukał wykształconej kadry wojskowej, więc próbował przeciągać na stronę własną przedwojennych oficerów ograniczając stopniowo nadzór sowietów i wypełniając braki w wyszkoleniu we własnych szeregach. Te zabiegi były na rękę zarówno Bierutowi jak i Bermanowi, bowiem wszystkim odsuwały znad głowy potencjalny miecz Stalina na nieco bezpieczniejszą odległość, co nie przeszkadzało im wcale uczynić z nich podstawę zarzutów i oskarżeń.
Na pierwszy ogień w śledztwie poszli tzw. „dwójkarze” czyli Włodzimierz Lechowicz i Alfred Jaroszewicz i ludzie z nimi związani. Droga do późniejszego aresztowania Spychalskiego, który wprowadzał ich w komunistyczne i wywiadowcze struktury miała prowadzić m.in. przez ich procesy. Obydwaj pracowali w przedwojennym wywiadzie i kontrwywiadzie przy Sztabie Głównym Wojska Polskiego – Oddziale II jako pracownicy biurowi, Lechowicz nawet szkolił młodych oficerów informacyjnych. Ich wiedza i doświadczenia były pożytkowane szybko po stronie tych, o których m.in. informacje zbierano, bowiem wcześnie nawiązali kontakty i rozpoczęli współpracę z komunistami.
Lata trzydzieste już przyniosły komunistom obfite plony z danych polskiego wywiadu. W czasie okupacji Lechowicz i Jaroszewicz znów byli podwójnymi agentami pracując zarazem w konspiracji AK i GL ( od 1942 r.). Znów mieli dostęp do tajnych informacji wywiadowczych, wojskowych, dzięki czemu komuniści i sowieci mogli poznać zarówno rozmieszczenie wojsk niemieckich jak i plany państwa podziemnego, rozpoznanie przez AK komórek komunistycznych itd.
Lechowicz awansował w strukturach AK i od września 1943 do kwietnia 1944 prócz funkcji naczelnika Urzędu Śledczego był równocześnie kierownikiem wydziału dywersji osobowej zastępcą szefa okręgowego Kierownictwa Walki Podziemnej m.st. Warszawy. Szefami podległych mu komórek byli Kazimierz Moczarski(BIP) Komendy Głównej AK, Stanisław Nienałtowski – obserwacja, Alfred Kurczewski – grupa likwidacyjna. Od 1944 podlegała mu grupa do zwalczania bandytyzmu „Start”.
Wiosną 1945 r. Lechowicz ujawnił władzom bezpieczeństwa rolę Moczarskiego w podziemiu, co przyczyniło się wkrótce do jego aresztowania, zwlekano jedynie z jego wykonaniem licząc, że nieświadomy swej roli Moczarski doprowadzi bezpiekę do pułkownika Jana Rzepeckiego. Akcja nie powiodła się wówczas, a jej negatywny wynik był później jednym z pretekstów do postawienia zarzutów Lechowiczowi. Po wojnie, za wsparciem Spychalskiego robił karierę w Stronnictwie Demokratycznym, a dzięki protekcji Gomułki w Ministerstwie Ziem Odzyskanych. W 1947 nawet interweniował u Bieruta ws. Moczarskiego, co poskutkowało skróceniem wyroku. To wszystko stało się wówczas kolejnym powodem do postawienia zarzutów Lechowiczowi. W chwili aresztowania był posłem. Trafił do Miedzeszyna, jak większość komunistów przygotowywanych do sfingowanych procesów.
Podobną drogę przeszedł Jaroszewicz. Był działaczem związkowym, od 1929 r. w KPP. W latach 1934-1939 był dyrektorem zakładów Zbrojeniowych. W 1942 r. Spychalski mianował go szefem wywiadu ekonomicznego w sztabie GL, bowiem był zarazem głęboko osadzony w Komendzie Głównej AK jako sekretarz generalny referatu przemysłu wojennego Biura Studiów Wywiadu Przemysłowego. Prócz danych z własnego biura w AK udało mu się zorganizować siatkę informatorów z innych biur. Współpracował też bezpośrednio z NKWD. Wszystkie pozyskane dane trafiały do Spychalskiego. Po wojnie znów zdobywał informacje o organizacjach podziemnych. Został sekretarzem stanu w Ministerstwie Aprowizacji i Handlu a następnie dyrektorem Centralnego Zarządu Przemysłu Cukrowniczego. Aresztowany w październiku 1948. Był bardziej bestialsko torturowany niż Lechowicz. Choć sfingowane postępowanie prowadziło do wyprodukowania, drogą maltretowania więźniów, podobnych zarzutów, rozprawy rozdzielono. Do procesów i wyroków doszło latem 1955 r. Niespełna rok później znaleźli się na wolności.
Jednym z bardziej okrutnie potraktowanym w śledztwie przez bezpiekę był Stanisław Nienałtowski, sowiecki agent, również pracujący na dwie strony i będący w kontakcie ze Spychalskim został skazany na śmierć w procesie „Startu”.
Wokół tych śledztw trzeba narosło wiele brutalnych przybudówek w postaci łączniczek, znajomych i współpracowników bądź znajomych mających związek z głównymi bohaterami oskarżenia, do którego mieli doprowadzić. Autor skrupulatnie opisuje sadystyczne metody śledztw i metody doprowadzania oskarżonych, choć bardziej świadków, do zaplanowanych zeznań.
Osobny wątek stanowił tzw proces generałów w tym generała Stanisława Tatara, generała Kirchmayera i ich podwładnych. ( Dwa dni po rozpoczęciu ich procesu aresztowano Gomułkę). Ten proces miał też służyć udowodnieniu, że Spychalski z Gomułką usiłowali zastępować generałów sowieckich dawną wyższą kadrą oficerską – oskarżenie prowadziło w kierunku spisku w wojsku.
Była też wola bezpieki spreparowania wersji szpiegowskiej i osadzenia w tym kontekście braci Fieldów i ich znajomych, a następnie powiązania tych wątków z głównymi oskarżonymi. W Polsce został aresztowany Herman Field. Jego brat w Czechosłowacji. Obydwaj komunizowali, mieli też dużo kontaktów trockistowskich. Byli Amerykanami i obawiali się powrotu do USA, by nie postawiono im zarzutu szpiegostwa na rzecz Moskwy. W komunistycznych krajach usiłowano wymusić na nich zeznania, że szpiegują na rzecz Amerykanów.
Bardzo rzetelny opis mechanizmów komunistycznego rządzenia, w którym czystka stanowiła jedno z podstawowych narzędzi władzy stanowi przygnębiający obraz. Po stronie prześladowanych w tym czasie, choć procesy sfingowane, nie było niewinnych, ale nie za swoje rzeczywiste winy byli sądzeni. Ani donosy na Gestapo, by cudzymi rękami pozbywać się działaczy państwa podziemnego, ani inne nikczemności komunistycznych ofiar i oprawców nie stanowiły żadnej podstawy do wysuwania oskarżeń. Machina terroru toczyła się kołem i rządziła własnymi prawami.
Robert Spałek "Komuniści przeciwko komunistom", Warszawa, Poznań 2014
Małgorzata Bartyzel