Był zawsze i stale zakochany. Tak jak inni nie wyobrażali sobie życia bez pieniędzy, tak on nie wyobrażał sobie życia bez miłości - pisała Magdalena Samozwaniec o Witkacym. O jego życiu uczuciowym i erotycznym opowiada Małgorzata Czyńska w książce "Kobiety Witkacego. Metafizyczny harem".
Biografowie Witkacego szacują, że kobiet, które kochał lub z którymi romansował było ponad 80. Były wśród nich arystokratki, jak pierwsza narzeczona Ewa Tyszkiewicz, artystki, jak Irena Solska czy Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, ale też kobiety zupełnie przeciętne - służące, manikiurzystka. Fascynowały go duże oczy, duże usta, wyrazista twarz; deklarował, że woli o blondynki, choć pociągały go też kobiety o semickim typie urody. Żonę miał jedną i choć zdradzał ją nieustanie, pisał do niej: „Ty jednak jesteś jedyna i na to nie ma rady. Wszystkie baby możliwe są niczym wobec Ciebie.”
Pierwszy głośny romans Witkacego to kilkuletni związek ze straszą od niego Ireną Solską, aktorką, muzą świata artystycznego Młodej Polski. Uwiecznił ją na wielu zdjęciach i obrazach, ale najbardziej wyrazisty jej portret stworzył w powieści „622 Upadki Bunga”, gdzie Solska pojawia się jako demoniczna pani Akne. Prof. Janusz Degler, biograf Witkacego pisze: "Rude włosy stanowiły istotny atrybut demonicznych kobiet, które występują w jego sztukach i powieściach. Ich pierwowzorem była rudowłosa, fascynująca aktorka Irena Solska, z którą łączył go wcześniej burzliwy romans. Stąd chyba jego słabość do tego typu kobiet, które wcale nie musiały być urodziwe"
Na życiu uczuciowym Witkacego zaważyło tragiczne zakończenie jego związku z narzeczoną, Jadwigą Janczewską. Młodziutka dziewczyna przyjechała do Zakopanego dla poratowania zdrowia i zamieszkała w pensjonacie prowadzonym przez matkę Witkacego. Witkacy chciał się z niż żenić, ale równocześnie zadręczał dziewczynę swoimi obawami, że nie udźwignie odpowiedzialności za rodzinę, a stały związek oznacza dla niego śmierć artystyczną. Wciąż się kłócili, rozstawali i wracali do siebie. Po scenie zazdrości o Karola Szymanowskiego, jaką Witkacy urządził narzeczonej, Janczewska wynajęła dorożkę, pojechała do Doliny Kościeliskiej i tam odebrała sobie życie strzałem z pistoletu. Witkacy był tym zdruzgotany. Aby odwieść go od myśli samobójczych jego przyjaciel Bronisław Malinowski zabrał go w podróż naukową na wyspy Pacyfiku.
Przyszłą żonę poznał jako niespełna 40-latek. Ona - pochodząca z arystokratycznej choć biednej rodziny Unrungów - dobiegała 30. i uchodziła już za starą pannę. Oświadczył się jej przy drugim spotkaniu. Pisał do swojego przyjaciela, że choć nie jest piękna i majętna, rozumie "czym jest fantastyczność w życiu".
Janusz Degler pisze o Jadwidze nazywanej Niną: „Była kobietą w jego typie: zgrabna i wysoka (180 cm), o pięknych oczach, dużych zmysłowych ustach i – co dla niego szczególnie ważne – rudowłosa”. Inteligentna, oczytana i wrażliwa, znała biegle cztery języki, była pierwsza czytelniczką tekstów Witkacego. On sam twierdził, że ukształtował jej osobowość jak Pigmalion Galateę. „Jesteś moim tworem – nie istniałaś w ogóle (im allgemeinen), Koteczko, dopóki nie spotkałaś mnie, mnie, mnie" – pisał do niej dodając: „wychowałem Cię na wspaniałą, panie, kobitę".
Witkacy zdradził ją pierwszy raz trzy miesiące po ślubie. Przepraszał, obiecywał poprawę, ale nie był w stanie dotrzymać słowa. Potem podjął wieloletni trud przekonania żony do własnego modelu związku opartego na wolności. Pisał: „Kiedy właśnie o to chodzi, że ja mogę ręczyć zupełnie za długowieczne moje przywiązanie do Ciebie istotne, a nie mogę tylko ręczyć za uczucie erotyczne. I to, że Cię kocham, jest zawsze prawdą, tylko nienawidzę Cię wtedy, jeśli stajesz się dla mnie symbolem wyrzeczenia się. Ja się mogę wyrzekać dla własnej doskonałości, ale nie mogę tego robić dla kogoś, bo go wtedy nienawidzę".
W końcu przyjęli zasadę, że mieszkają osobno, dają sobie całkowitą swobodę, nie zrywając przyjaźni i zażyłości, która była dla nich najważniejsza. Ten model małżeństwa nie był w owych czasach czymś wyjątkowym. Wielką miłością Witkacego była żona Boya-Żeleńskiego - Zofia Pareńska, która miała z mężem podobny układ o wolności erotycznej.
W "metafizycznym haremie" trafiały się też kobiety dość przypadkowe, jak Eugenia Wyszomirska-Kuźnicka, którą Witkacy zauważył na ulicy w Warszawie. Zafascynowała go jej asymetria twarzy, w której dostrzegał podobieństwo do zmarłej narzeczonej - Jadwigi Janczewskiej. Przez wiele lat regularnie portretował Wyszomirską - w sumie powstało około 100 jej podobizn.
W ostatnich latach życia najważniejszą kobietą w życiu Witkacego była Czesława Oknińska, młodsza o siedemnaście lat, z którą związał się w 1929 roku. Urzędniczka, drobna blondynka o dość pospolitej urodzie, była pierwszą kobieta, która w pewnym sensie podporządkowała sobie Witkacego. Gdy ją zdradzał m.in. z młodszą o 34 lata manikiurzystką, którą odbił zakopiańskiemu fryzjerowi, bez wahania zerwała związek odsyłając obrazy, podarunki, a nawet wyrwane z książek dedykacje. Witkacy szalał z rozpaczy tak bardzo, że nawet żona dała się namówić na telefon do kochanki z prośbą, aby wróciła do Witkacego i "nie niszczyła człowieka". Nina nie zgodziła się natomiast na pomysł Witkacego, aby wspólnie adoptowali Czesię.
To właśnie Czesława wyjechała z Witkacym w ostatnią podróż we wrześniu 1939 roku. Dotarli do wsi Jeziory, gdzie po wiadomości, że Armia Czerwona wkroczyła do Polski, postanowili wspólnie popełnić samobójstwo. Wybrali miejsce pod rozłożystym dębem w pobliskim lesie. Czesia wypiła rozpuszczone w kubku tabletki luminalu i zasnęła, a Witkacy, sądząc, że umarła, podciął sobie żyły u obu rąk i nóg, a potem tętnicę na szyi. Czesia przeżyła, jego nazajutrz pochowano na miejscowym cmentarzyku prawosławnym.
Książka Małgorzaty Czyńskiej „Kobiety Witkacego. Metafizyczny harem” ukazała się nakładem wydawnictwa Znak. (PAP)
aszw/ agz/