Spadające drony stanowią coraz większy problem i zagrożenie w Wenecji. Lokalne media podają, że w środę niewiele brakowałoby, aby doszło tam do tragedii, gdy maszyna runęła na zatłoczony zwykle plac Świętego Marka, tuż koło przechodniów.
Zdarzenie to wywołało przerażenie wśród znajdujących się tam ludzi. Był to już trzeci dron , który spadł w tym miejscu w historycznym centrum w ostatnich miesiącach.
Tym razem zdalnie sterowana maszyna o średnicy około pół metra uderzyła o wierzchołek dzwonnicy, a kierujący nią turysta z Wielkiej Brytanii stracił nad nią panowanie.
Urządzenie spadło tuż przed jedną z kawiarni, w odległości kilkudziesięciu centymetrów od spacerujących tam ludzi- relacjonowali świadkowie.
Straż miejska patrolująca plac Świętego Marka szybko zidentyfikowała właściciela drona. Na posterunku policji wyjaśnił, że tuż przed odjazdem z Wenecji chciał zrobić pamiątkowe zdjęcia z lotu ptaka. Okazało się jednak, że dron musiał ostatnio dużo latać nad miastem, bo w jego pamięci znaleziono tysiące zdjęć.
Przypuszcza się, że jakieś urządzenie zakłóciło lot maszyny i dlatego Brytyjczyk przestał nad nią panować. Przy okazji na jaw wyszło, że nie miał wymaganej zgody na jego użycie.
Ten kolejny groźny epizod spowodował, że w mieście zaczęła się ponownie dyskusja nad koniecznością położenia kresu niewłaściwemu i niedozwolonemu posługiwaniu się dronami, zwłaszcza w miejscach, w których panuje zawsze tłok gdzie stanowią poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa.
Komendant weneckiej straży miejskiej Marco Agostini zapowiedział, że formacja ta będzie „bezlitośnie” - jak podkreślił - karać za takie wyczyny i kierować sprawy do wymiaru sprawiedliwości.
„Nie do pomyślenia jest, aby dronów używano tak, jakby to były zabawki”- oświadczył Agostini.(PAP)
sw/ jm/