Z czarno-białych zdjęć spoglądają nieufnie i z lękiem. Starzy mężczyźni, dzieci, ale głównie kobiety Na głowach wszystkie - stare i młode, mają chustki, na długich spódnicach fartuchy. Wszyscy ubogo ubrani w stroje rodem z XIX wieku, ciepłe, bez względu na porę roku. Stoją w zbitym tłumie, wyraźnie na coś czekając, albo siedzą na ziemi, w lesie, na skraju pola jakby nie czekali już na nic. Nie wiedzą co będzie jutro, czy będą mieli co jeść, gdzie będą spać. Nie wiedzą czy przeżyją.
To bieżeńcy. Nieznani, anonimowi i bardzo liczni bohaterowie jednego z zapomnianych rozdziałów historii pierwszej wojny światowej - bohaterowie książki Anety Prymaki - Oniszk „Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy”. Ich historia znana jest nielicznym. Najlepiej znają ją rodziny - z bezpośrednich relacji. Teraz dzięki poruszającej książce bieżeńcy wracają do polskiej historii.
Było ich bardzo wielu: trzy i pół, może nawet pięć milionów (z terenów dziś znajdujących się w granicach Polski wyjechały dwa miliony). Najwięcej z ówczesnej Grodzieńszczyzny, ale też ze wschodniej Chełmszczyzny, a nawet z guberni łomżyńskiej i warszawskiej. Wielu z tych, którzy przeżyli traumatyczną odyseję w głąb Rosji, czasem aż na Syberię czy do Azji centralnej, nie umiało następnym pokoleniom wyjaśnić dlaczego właściwie opuścili domy. Jak przypomina autorka, często na pytanie dlaczego odpowiadali „bo wsie jechali”.
Pierwsi ruszyli już latem 1914 roku. Do wyjazdu zachęcali duchowni, skłaniał lęk przed Niemcami i odezwa wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza do Polaków. Część uchodźców to oczywiście ewakuowani planowo, urzędnicy i ich rodziny z dokumentami i majątkiem państwowym. Wywożone są też z miast fabryki, muzea, wszelki majątek ruchomy.
Ale masy chłopów po prostu uciekają z lęku przed frontem i wojną, „przed Prusakami, którzy rżną ludzi”, w niekontrolowanym, podsycanym plotkami i widokiem innych przemieszczających się drogami uchodźców strachu, w odruchu paniki, z powodu suszy i lęku przed zimowym głodem. Powodów jest zatem wiele. Los tych chłopskich rodzin będzie najtrudniejszy. Ich świadectwa, które są podstawą książki Anety Prymaki-Oniszk są niezwykle przejmujące, w prostych słowach opisują apokalipsę: w Rosji nic nie jest przygotowane aby bieżeńcom pomóc, nie mają do kogo pojechać, są na łasce dobroczynnych instytucji, Czerwonego Krzyża, samorządów, wojska, komitetu Księżnej Tatiany. Tak naprawdę są na łasce losu. Dotykają ich epidemie, głód, pragnienie, anonimowa śmierć, sieroctwo.
Konstanty Paustowski - pisarz rosyjski, który pracował wówczas w zespole sanitarnym, zanotował bezradnie: „co robić z tymi ludźmi? Ja zamykam oczy”. Violetta Thurstan, brytyjska pielęgniarka, która pracowała w Rosji nazwie uchodźców „najsmutniejszymi ludźmi, jakich kiedykolwiek widziano”.
W końcu docierają gdzieś daleko w Rosji, gdzie zostaną na dłużej, tam jest łatwiej, bezpieczniej. Ale potem będą znowu jechać, wracać do domu. Na początku lat 20-tych, w powrotnej drodze dotkną ich jeszcze choroby i dojmująca niepewność - co zastaną? Nie wszyscy będą mogli jak ojciec Nadziei Sacharczuk z Pawłów (położonych cztery kilometry od Narwi), wracając wspiąć się na rosnące przy drodze drzewo i zawołać do rodziny: „Dzieci będziemy żyć. Nasz dom ocalał”
Autorka „Bieżeństwa 1915” Aneta Prymaka-Oniszk, jest dziennikarką, mieszka na Podlasiu i stamtąd też pochodzi. Temat książki przyszedł do niej „z życia” - z otoczenia, z babcinych opowieści. Wyrósł z poczucia, że ucieczka chłopów z Podlasia przed Niemcami i wojną to temat jednocześnie bardzo ważny dla potomków bieżeńców i również, jak mówią psychologowie „nieprzepracowana trauma”. Tym bardziej, że poza ich światem bieżeństwo było właściwie nieznane, przemilczane, zapomniane. Autorka wykonała wielką pracę - dotarła do świadectw zebranych w latach międzywojennych i do tych z lat 60-tych, spisanych po polsku i białorusku. Zebrała też nowe opowieści, w ostatniej właściwie chwili, tuż przed tym jak odeszły w niepamięć wraz ze śmiercią świadków. I fotografie – robiące wrażenie czarno-białe zdjęcia, na których zastygła niepewność losu, zmęczenie, droga.
Motywowana tym, że historia bieżeństwa, w jego stulecie, okazała się być szalenie ważna dla dzisiejszych mieszkańców Podlasia, Prymaka-Oniszk uruchomiła blog Bieżeństwo.pl. Książka, wpisująca się w ważny nurt poszukiwania historii w najbliższym otoczeniu - w rodzinnych przekazach, jest przejmującą i niezwykle ciekawą opowieścią, przybliżającą w ludzkim wymiarze dramat I Wojny i uchodźstwa.
Aneta Prymaka-Oniszk "Bieżeństwo 1915. Zapomniani Uchodźcy". Wyd. Czarne, Warszawa 2016
PS
Źródło: MHP