Kilkudziesięciu pracowników kieleckich placówek oświatowych pikietowało w środę przed Urzędem Miasta, domagając się podwyżek . „Nasze pensje są głodowe” – mówili. Ratusz odpowiada, że będzie rozmawiał ze związkowcami na ten temat na początku przyszłego roku.
Protestujący chcą, aby podstawą ich pensji była płaca minimalna, a do tej kwoty doliczany powinien być dodatek stażowy. "Drugie rozwiązanie to podwyżka o 150 zł dla każdego, bez względu na zarobki" – powiedziała przewodnicząca Związku Zawodowego "Konfederacja Pracy" w Kielcach Teresa Wójcik.
Jak mówiła, "zarabiać brutto 1900 zł po 37 latach pracy, to jest nie do pomyślenia (...) Z czym ja pójdę na emeryturę?" - pytała. "Dlatego musimy się upominać o swoje, nie możemy pracować za marne pieniądze".
Inna z protestujących, jak mówiła, księgowa z blisko 30-letnim stażem pracy, zarabia miesięcznie 1700 zł netto. "Chyba o nas trochę zapomniano (...) Jak były podwyżki dla nauczycieli, coś tam dostawaliśmy, a ostatnio kompletnie nic. Młodzi ludzie, którzy przychodzą do nas na staż mówili nam, że za takie pieniądze na pewno by nie pracowali. My musimy" – mówiła w rozmowie z PAP.
"Pracując na sprzęcie ciężkim zarabiałem kiedyś po 5 tys. zł. Teraz w szkole, gdzie jestem zatrudniony na trzy czwarte, co miesiąc dostaję 1150 zł, a mam 47 lat stażu pracy" – podkreślił mężczyzna pracujący jako konserwator w jednej z kieleckich szkół średnich.
"Wiem, że pensje tych ludzi nie są duże, ale porównywalne z pracownikami posiadającymi najwyższe kwalifikacje, czyli studia wyższe" – powiedział wiceprezydent Kielc Andrzej Sygut, odpowiedzialny w urzędzie za sprawy oświaty.
"Jest to grupa pracowników rzeczywiście najmniej zarabiających. Płaca minimalna zmienia ich pensje niejako +z urzędu+. Otrzymywali do tej pory podwyżki. Nie były to wysokie kwoty, ale dostawali je co roku" – dodał Sygut.
Jak mówi wiceprezydent Kielc, ze związkowcami "Konfederacji Pracy" spotyka się na początku każdego roku po ogłoszeniu przez rząd płacy minimalnej, uchwaleniu przez radę miasta budżetu i oficjalnej informacji o subwencji oświatowej, która ma duży wpływ na wysokość budżetu.
"Mając te wszystkie informacje rozpoczynamy negocjacje. Trwają one miesiąc, dwa, czasami wystarczy jedno spotkanie. Zawsze kończyły się konsensusem. Mam nadzieje, że teraz będzie podobnie" – powiedział.
W 88 kieleckich placówkach oświatowych na etatach zatrudnionych jest około 1500 pracowników obsługi i administracji. (PAP)
maj/ malk/