Piątkowa wizyta prezydenta Ukrainy Petro Poroszenki w Polsce jest symboliczna, a symbole są ważne w polityce - powiedział PAP dyrektor Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego Jan Malicki.
Prezydent Poroszenko przyjeżdża w piątek wraz z małżonką do Warszawy. Wizyta będzie miała miejsce w 25. rocznicę uznania przez Polskę niepodległości Ukrainy.
"Wizyta jest oficjalna, wizyta jest symboliczna, data została świadomie wyznaczona na 2 grudnia. Ma to również związek z faktem, że prezydent Andrzej Duda był z kolei w Kijowie symbolicznie równo na 25-lecie referendum o niepodległości Ukrainy" - powiedział Malicki.
Miało to miejsce 24 sierpnia podczas obchodów 25-lecia uchwalenia Aktu Niepodległości Ukrainy. Odbyła się wtedy defilada wojskowa. "Więc to było też bardzo symboliczne, że jedyny gość (prezydent Andrzej Duda - PAP) z zagranicy był na trybunie obok prezydenta Poroszenki. W związku z tym też identycznie wyznaczono tę rewizytę oficjalną w Warszawie w 25. rocznicę uznania przez Polskę niepodległości Ukrainy" - dodał Malicki.
Jak zaznaczył, symbolika ma w polityce ogromne znaczenie. "Ponieważ dzięki takim gestom symbolicznym, dzięki takim wizytom, spotkaniom, znacznie łatwiej potem załatwiać i przeprowadzać różne ważne sprawy polityczne, bo ludzie po prostu się dobrze znają i mają do siebie zaufanie, osobiste również" - uważa Malicki.
"Żyjemy w trudnym roku 2016" - mówi Malicki o państwowych relacjach polsko-ukraińskich. Uważa, że "zachwiały się one bardzo", wręcz "przeżyły wstrząs" za sprawą deklaracji przyjętych przez polski Sejm i Senat i ukraińską Radę Najwyższą.
W lipcu Senat i Sejm RP przyjęły uchwały w sprawie zbrodni wołyńskiej, określając ją mianem ludobójstwa. We wrześniu uchwałę tę potępiła Rada Najwyższa Ukrainy, która uznała, że nazywanie wydarzeń na Wołyniu ludobójstwem jest "upolitycznianiem historii" i przekreśla osiągnięcia wieloletniego dialogu historycznego na ten temat. Rada Najwyższa zaapelowała wówczas o pojednanie między dwoma narodami na zasadzie wzajemnego, chrześcijańskiego przebaczenia oraz o rzetelne zbadanie tragedii na Wołyniu.
"Natomiast potem przyszła wspólna deklaracja Sejmu RP i Rady Najwyższej Ukrainy, która absolutnie stonowała te sprawy (przyjęta 20 października Deklaracja pamięci i solidarności Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i Rady Najwyższej Ukrainy - PAP)" - mówi Malicki.
Ekspert uważa, że jeżeli Ukraina chce mieć sojusznika w Polsce, to musi być bardziej wyczulona na kwestie związane ze zbrodnią wołyńską. "Niewątpliwie, jeśli chodzi o stronę ukraińską, to musi zrozumieć, że z tym Wołyniem coś jest, skoro w Polsce budzi to takie emocje, że doprowadziło do dwóch uchwał. Zatem, że coś z tym trzeba zrobić, że trzeba pogłębiać badania naukowe, że nie można trwać na stanowisku, że to były wydarzenia wojenne" - powiedział PAP Malicki.
Przypomniał także, że deklaracja Sejmu i Rady Najwyższej Ukrainy mówi m.in o tym, że obie strony: polska i ukraińska powinny dążyć do tego, by były prowadzone badania naukowe, które pomogą "w spokojnym spojrzeniu na historię" oraz o tym, że "historia nie może przeszkodzić i zatrzymać" międzypaństwowej współpracy polsko-ukraińskiej.
Jan Malicki wyjaśnił, że należy rozumieć, że w tej współpracy interesem Ukrainy jest dążenie do Europy, choć jednocześnie Ukraina ma "otwarty front wojny" z Rosją. "Nie ma innej drogi (do Europy) jak przez Polskę. Identycznie Polska, której w moim przekonaniu potrzebny jest nie tylko spokojny demokratyczny kraj na wschód od nas, ale i potrzebni są sojusznicy, a Ukraina może być dużym sojusznikiem" - powiedział Malicki.
Ekspert uważa, że nadal należy utrzymywać bliską współpracę z Ukrainą na szczeblach społecznych. "Liczne są kontakty społeczne, naukowe, samorządowe na różnych szczeblach. To są tysiące kontaktów współpracy już niezależnej właściwie od państwa i one się toczą" - podsumował Malicki.(PAP)
kow/ par/ jbr/