Dowody na życie po życiu reportaży Hanny Krall, ale też "ślady ich życia przed życiem" znaleźli uczniowie reporterki - Wojciech Tochman w podróży, Mariusz Szczygieł - w szufladzie. "Krall" - książka, w której reporterka jest jej bohaterką, ukazała się właśnie w księgarniach.
Reporterka jest, jak sama o sobie mówi Hanna Krall, ważna tylko dzięki historiom, które opowiada. Dlatego zgodziła się na powstanie "Krall" - by więcej ludzi sięgnęło do jej książek i poznało jej bohaterów. Według niej to właśnie oni zasługują na to, by być opisanymi i później czytanymi. Jednakże w "Krall" to autorka stała się bohaterką.
Wojciech Tochman i Mariusz Szczygieł trafili pod opiekę Hanny Krall na początku lat 90., gdy zaczynali pracę jako reporterzy "Gazety Wyborczej". Po ponad dwudziestu latach od rozpoczęcia współpracy napisali książkę o swojej mistrzyni. Jeden z reporterów wybrał się z reporterką w ważne dla niej miejsca, drugi zajrzał do jej szuflady. Z rozmów, które odbyły się w trakcie podróży i na podstawie odnalezionych w biurku zdjęć i notatek z zapiskami, wyłonił się swoisty profil autorki "Zdążyć przed Panem Bogiem".
Wraz z Wojciechem Tochmanem Hanna Krall wybrała się m.in. do domu Kebera w Milanówku, w którym przeżyła wejście Armii Czerwonej. Wspominała, jak żołnierze weszli i padli ze zmęczenia nie robiąc nic z tego, czego obawiali się ocaleńcy. Nie kradli, nie gwałcili, przeżegnali się tylko "po prawosławnemu, po kilka razy". Zostali na siennikach, a stare kobiety - jak wspomina w książce Krall - "jak zobaczyły, że ci brudni, śmierdzący żołnierze robią znak krzyża, wszystkie się poderwały ze swoich sienników, rzuciły się do garnka, który stał na kozie, i zaczęły grzać kawę", a potem "podnosiły żołnierzy i im tę kawę wlewały do ust".
Reporterka jest, jak sama o sobie mówi Hanna Krall, ważna tylko dzięki historiom, które opowiada. Dlatego zgodziła się na powstanie "Krall" - by więcej ludzi sięgnęło do jej książek i poznało jej bohaterów. Według niej to właśnie oni zasługują na to, by być opisanymi i później czytanymi. Jednakże w "Krall" to autorka stała się bohaterką.
Na ulicy Dubois, gdzie przez kilkanaście lat funkcjonowała redakcja "Polityki", Hanna Krall opowiadała towarzyszowi o tym, jak wraz z koleżanką z pracy, dziennikarką Danutą Zagrodzką, wypłakiwały się aktualnemu zastępcy redaktora naczelnego gazety Janowi Bijakowi, ponieważ redakcję miano zamknąć z powodu stanu wojennego. "Tu stał Janek, tu były dwie klapy jego marynarki i my z Danką Zagrodzką. I zaczęłyśmy jednocześnie na głos płakać. To było idiotyczne, ale Janek nas objął i ja płakałam mu w lewą klapę, a Danka w prawą. Co było całkiem logiczne, bo ona płakała za Solidarnością, a ja płakałam za socjalizmem, który nam spieprzono tymi czołgami" - relacjonowała Tochmanowi Krall.
Na Ursynowie, w bloku z wielkiej płyty, w mieszkaniu, w którym Hanna Krall żyje od trzydziestu sześciu lat, Tochman również pytał Krall o jej życie. Tam też z opowieści o prywatnym życiu przebijali się inni ludzie; kolejni bohaterowie. "Wszystko musi być zapisane" - powiedziała mu wtedy.
W "Krall" są więc obrazki rzeczy osobistych reporterki, niewielkich, pozornie nieważnych przedmiotów, z których każdy skądś się wziął. W książce znajdziemy historie o pralce, o filiżankach. Hanna Krall również mówiąc o rzeczach opisuje osoby. W jej opowieści o pojemniku na spinacze biurowe pojawiła się pisarka i poetka Agnieszka Osiecka. "Agnieszka go przyniosła. Zdziwiła się, że na komodzie jest porządek. (...) Agnieszka stwierdziła, że na komodzie miał być bałagan, wsiadła w samochód, pojechała do domu i przywiozła wszystkie te pucharki, pojemniczki" - opowiadała Krall.
Zapytana, czy miała jakichś bohaterów, o których chciała napisać, ale nie zdążyła lub nie miała możliwości odpowiedziała, że tak. Franciszka Gajowniczka, któremu życie w Auschwitz podczas wybiórki podarował ojciec Maksymilian Maria Kolbe "zabrał jej" Krzysztof Kąkolewski, a opowieści kuriera i emisariusza władz Polskiego Państwa Podziemnego Jana Karskiego o jego żonie i miłości po prostu nie zapisała.
"Ja nie planuję tematów, podążam za życiem" - wytłumaczyła. "Przecież to jest w reportażu najlepsze – kiedy człowiek idzie w ślad za pomysłami Wielkiego Scenarzysty" - dodała.
W drugiej części książki czechofil Mariusz Szczygieł skupił się na zawartości jej szuflady, z której - jak napisał - "wyłaniają się dowody. Dowody jej przyjaźni i fascynacji. Dowody na życie po życiu jej reportaży. Ale też ślady ich życia przed życiem".
Wśród szpargałów zachowały się notatki do przedstawienia "(A)pollonia" Hanny Krall i Krzysztofa Warlikowskiego, dyrektora artystycznego stołecznego Teatru Nowego - "Epilog", który ostatecznie nie wszedł do spektaklu czy zapiski o jednej z bohaterek Hanny Krall, skandalistce i dramatopisarce Sarze Kane, która popełniła samobójstwo.
Szczygieł przywołał otrzymywane przez reporterkę listy, których autorami byli min. Jan Karski, Marek Edelman czy Leszek Kołakowski. "Haniu, mam dla Ciebie pieniądze, myślę, że mogłyby Ci się przydać" - napisał reżyser Krzysztof Kieślowski na jednej z karteczek, które zwykł był zostawiać jej w drzwiach.
W książce zamieszczono także zdjęcia prywatne Hanny Krall - z wyjazdów w góry, spotkań rodzinnych czy ze ślubu córki. Na jednym z nich, zrobionym pod koniec lat 70. w domu Mieczysława Rakowskiego, naczelnego "Polityki" siedzi z pisarką Agnieszką Osiecką oraz dziennikarzem i dyplomatą Danielem Passentem.
Przedrukowany w książce został także dyplom otrzymany od redakcji "Wiadomości wędkarskich", gdzie reporterka prowadziła rubrykę "Smutek ryb" w czasie stanu wojennego, zapis dyskusji z Hanną Krall w Polskiej Szkole Reportażu o tym, jakim językiem powinno się mówić o Zagładzie i jakim posłużył się pisarz i publicysta Józef Mackiewicz w tekście "Ponary - +Baza+" oraz wspomnienia o Ryszardzie Kapuścińskim opublikowane potem we wstępie do "Autoportretu reportera". W tychże pojawiły się zdania wypowiedziane kiedyś przez eseistę i pisarza historycznego Mariana Brandysa: "Dobrze, że jesteśmy reporterami. (...) To los wygrany przez nas na loterii".
Hanna Krall jest dziennikarką i autorką książek reporterskich, znaną m.in. ze "Zdążyć przed Panem Bogiem", która powstała na podstawie rozmowy z kardiologiem i dowódcą powstania w getcie warszawskim Markiem Edelmanem. Jej książki były tłumaczone na wiele języków, na ich podstawie powstawały scenariusze filmowe oraz spektakle teatralne. Pisze o zwykłych ludziach i ich codziennym losie. Cechą charakterystyczną jej reportaży jest ascetyczny język.
Książka "Krall" ukazała się 1 września nakładem wydawnictwa "Dowody na istnienie", które wzięło nazwę od jednego z reportaży Hanny Krall. (PAP)
oma/ agz/