Polscy Żydzi i Romowie uczestniczyli w piątek w pikiecie przed Pomnikiem Pomordowanych Żydów Europejskich w Berlinie domagając się zmian w przepisach o wypłacie niemieckich emerytur za pracę w gettach podczas drugiej wojny światowej.
"Od kilku lat istnieje co prawda ustawa, przyznająca ocalałym z Holokaustu więźniom gett, którzy pracowali, niewielką emeryturę, jednak przepisy są tak skonstruowane, że wielu ludzi odchodzi z kwitkiem, ponieważ pracowali kilka miesięcy za krótko albo byli za młodzi, by mieć prawo do emerytury" - powiedział przedstawiciel Stowarzyszenia Prześladowanych przez Nazistowską Dyktaturę - Związek Antyfaszystów (VVN-BdA), Markus Tervooren.
"Domagamy się, aby władze niemieckie interpretowały ustawę w sposób wielkoduszny, a nie biurokratyczny. Apelujemy o zmianę przepisów. Tutaj nie chodzi o odszkodowanie, lecz o zapłatę za wykonaną pracę" - mówił Tervooren podczas demonstracji pod pomnikiem oddalonym zaledwie o kilkaset metrów od siedziby Bundestagu, gdzie wcześniej odbywała się uroczysta sesja z okazji Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu. "Niemcy muszą ponieść konsekwencje swoich zbrodni" - dodał niemiecki działacz antyfaszystowski.
Przedstawiciele Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce oraz Stowarzyszenia Romów w Polsce przekazali prezydium Bundestagu list do niemieckich parlamentarzystów z apelem o zmianę przepisów i emeryturach. "My, nieliczni Ocaleni z faszystowskiego ludobójstwa domagamy się wsparcia i uznania naszej pracy" - czytamy w liście udostępnionym PAP.
Autorzy listu zwracają uwagę, że warunkiem przyznania niemieckiej emerytury jest minimalny okres ubezpieczeniowy wynoszący 60 miesięcy, podczas gdy żadne getto nie istniało dłużej niż 48 miesięcy. "Uważamy, że uznanie pracy w getcie, także wobec tych osób, które wówczas jako dzieci były zatrudnione w getcie, stanowi ważny akt zadośćuczynienia i wyraz przejęcia historycznej odpowiedzialności" - piszą autorzy.
List podpisali pełnomocnik zarządu głównego Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce Marian Kalwary oraz prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce Roman Kwiatkowski.
List otwarty w tej sprawie został przekazany także niemieckiej minister pracy Andrei Nahles.
Jeden z uczestników pikiety, Władysław Wejs powiedział PAP, że jako czteroletnie dziecko przebywał w getcie w Łodzi. "Żeby przeżyć musiałem pomagać w pracy, wykonywać najprostsze czynności, żeby zarobić na miskę zupy" - wspominał. "To niesprawiedliwe, że obecnie władze niemieckie nie uwzględniają tego okresu" - zaznaczył.
"Niemiecki ustawodawca nie uznaje dzieci poniżej 14. roku życia za osoby prześladowane w rozumieniu systemu emerytalnego i odmawia uwzględnienia tego okresu przy wyliczaniu emerytury, ignorując fakt, że dzieci żydowskie i romskie musiały, żeby przeżyć, podejmować pracę dużo wcześniej, jako 10-latki lub nawet wcześniej" - wyjaśnił Kamil Majchrzak, współpracownik posłanki Lewicy Azize Tank, parlamentarnej inicjatorki ustaw o emeryturach dla więźniów gett.
Strona niemiecka stoi na stanowisku, że dzieci do 14. roku życia podlegały w III Rzeszy obowiązkowi szkolnemu i miały zakaz pracy.
W zeszłym roku niemiecka Lewica (Die Linke) opracowała projekt ustawy umożliwiający poszerzenie kręgu osób uprawnionych do pobierania niemieckich emerytur za pracę w getcie podczas niemieckiej okupacji. Bundestag skierował projekt ustawy do komisji.
Projekt poparły Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce, Stowarzyszenie Romów w Polsce, Jewish Claims Conference i Centralna Rada Żydów w Niemczech, a także Centralna Rada Niemieckich Sinti i Romów.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ ap/ jbr/