Nowy album Marcina Maseckiego, jednego z najpopularniejszych pianistów sceny muzyki niezależnej w Polsce, poświęcony jest twórczości Fryderyka Chopina. Tym razem muzyk interpretuje chopinowskie nokturny.
W swojej nowej pracy Masecki powraca do muzyki klasycznej. Jak zwykle, kompozycje wykonuje na swoim małym, sześciooktawowym pianinie. Nad materiałem pracował bez nut, polegając na własnej pamięci i dostępnych nagraniach.
„Muzyka klasyczna jest ściśle związana z perfekcją, precyzją i pewnego rodzaju luksusem odbioru. Kiedy gram na małym, rozklekotanym pianinku, sprawdzam do jakiego stopnia to sprzężenie jest istotne. Wbrew pozorom, wsadzając +zwyczajne+ pianino na deski Sali koncertowej, zapraszamy publiczność do wyzbycia się uprzedzeń i słuchania bardziej muzyki niż instrumentu, jego stopnia nastrojenia” – tłumaczy artysta, który w trakcie swojej kariery pianistycznej prowadził i występował w takich grupach jak m.in. Paristetris, Profesjonalizm czy Warszawska Orkiestra Rozrywkowa.
Dodał, że Halina Masecka, jego babcia i nauczycielka gry na fortepianie, była miłośniczką Chopina, dzięki czemu twórczość słynnego kompozytora poznał dogłębnie. Do tej pory jednak Masecki chętniej sięgał do muzyki niemieckiej XVIII w.: powstały „Die Kunst Der Fuge” i „Bach Rewrite” Bacha oraz „Ostatnie Sonaty Fortepianowe” Beethovena. Natomiast koncerty klawesynowe Bacha i Mozarta stały się punktem wyjścia do eksperymentów z orkiestrą barokową Arte dei Suonatori.
„W trakcie pracy nad tymi nokturnami eksperymentowałem, sprawdzałem na ile mogę sobie pozwolić, co mogę, czego nie mogę z nimi zrobić. W najśmielszym momencie grałem te utwory niemal całkowicie pomijając zapis nutowy, w jakiś sposób rekomponując je na nowo, zachowując jednak pewien szablon” – dodał pianista.
Jak podkreślił, „pozwoliłem sobie nie trzymać się kurczowo tekstu muzycznego. Gram te utwory tak, jakbym grał standard jazzowy albo muzykę ludową – bez tego elementu akademickiego, stricte intelektualnego. Znam te utwory dobrze, a tych, których nie znałem, nauczyłem się ze słuchu. Nigdy do tej pory tak nie pracowałem. Pozwala mi to na swobodę wykonawczą – pozwala mi dodać, bądź odjąć, jakąś nutę. Rekomponowanie tych utworów nie było moją intencją, ale ta swoboda jest czymś niezmiernie dla mnie ważnym”.
Przyznał także, że przez długi czas muzyka Chopina nie wydawała mu się podatna na reinterpretacje i eksperymenty. „Styl Chopina jest bardzo rozpoznawalny, hermetyczny. Staram się grać te utwory, jakbym się ich nauczył i zdążył zapomnieć. Staram się grać bardziej +ducha utworu+ niż sam utwór”.
„Nokturny są dla mnie interesujące z powodów czysto technicznych. Wiemy z szeregu różnych relacji, że Chopin stosował zabieg o nazwie rubato, polegający na tym, że – właśnie w nokturnowej fakturze – prawa ręka gra coś w rodzaju śpiewu, a lewa ręka gra akompaniament. Akompaniament w lewej ręce Chopin trzymał rytmicznie, a prawa była elastyczna – przyspieszała, zwalniała, jakby była niezależnym bytem. Wywierało to silny efekt na słuchaczach jemu współczesnych. Pomyślałem sobie - skoro tak badamy każdy list Chopina i kosmyk jego włosów, czemu nie poświęcimy więcej uwagi na badanie tak interesującej sprawy. Dlatego wziąłem na warsztat nokturny – mają stały akompaniament, można szukać, kombinować. Potem się +wkręciłem+ i ułożył się cykl” – tłumaczył muzyk.
Płyta „Chopin. Nokturny" Marcina Maseckiego ukazała się nakładem wydawnictwa Lado ABC. (PAP)
pj/ pat/