Podpisany 26 lat temu Traktat polsko-niemiecki wprowadził rozróżnienie pomiędzy niemiecką mniejszością w Polsce a Polakami w Niemczech. Przyjęte wówczas rozwiązania krytykowane są przez Polonię i rząd w Warszawie. Związek Polaków w Niemczech zabiega o zmiany.
Sytuacja prawna Polaków w Niemczech oraz Niemców w Polsce uregulowana została w Traktacie o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy podpisanym 17 czerwca 1991 roku przez szefów rządów obu krajów - Jana K. Bieleckiego i Helmuta Kohla.
Autorzy traktatu wprowadzili rozróżnienie pomiędzy "członkami mniejszości niemieckiej" w Polsce, a "osobami w RFN, posiadającymi niemieckie obywatelstwo, będącymi polskiego pochodzenia, albo przyznającymi się do języka, kultury lub tradycji polskiej".
To rozróżnienie i brak terminu "mniejszość" w stosunku do Polaków w Niemczech, jest przedmiotem krytyki po stronie polskiej. Środowiska krytykujące brak tego terminu argumentują, że powoduje on ograniczenie ochrony prawnej Polonii i uzależnia ją od uznania Niemiec.
Władze niemieckie uznają obecnie cztery narodowe mniejszości: duńską, fryzyjską, serbołużycką oraz romską. Wszelkie sugestie zmierzające do rozszerzenia tej listy są przez Berlin zdecydowanie odrzucane.
Liczbę Polaków w Niemczech mających polskie korzenie szacuje się na dwa miliony, choć podawane są także liczby znacznie niższe. Tworzą oni grupę bardzo zróżnicowaną pod względem pochodzenia oraz stanu prawnego i faktycznego. Cześć z nich posiada obywatelstwo niemieckie, a część ma paszporty polskie. Należą do nich potomkowie emigracji ekonomicznej z końca XIX i początku XX wieku, Polaków pozostałych w RFN po zakończeniu II wojny światowej, przesiedleńców, którzy wyjechali do Niemiec zachowując poczucie polskości, oraz emigracja późniejsza, związana ze stanem wojennym w Polsce i komunistycznymi represjami.
Twórcy Traktatu, w tym polski prawnik Jan Barcz, twierdzą, że wprowadzenie do dokumentu pojęcia "mniejszość polska" nie tylko nie rozwiązałoby problemu, lecz spowodowałoby wręcz ograniczenie ochrony prawnej wyłącznie do potomków emigrantów z przełomu XIX i XX wieku.
Zwolennicy traktatu zwracają uwagę, że w listach szefów MSZ dołączonych do traktatu rząd RFN zobowiązał się ochrony Polaków mieszkających w RFN nie posiadających niemieckiego obywatelstwa, który w myśl dotychczasowej praktyki nie mogliby korzystać z ochrony przysługującej mniejszościom narodowym.
Uczestniczący w negocjacjach traktatowych polski dyplomata Jerzy Sułek twierdzi, że Niemcy postawili stronie polskiej ultimatum. "Niemcy postawili ultimatum: albo odpuścimy walkę o nadanie Polakom statusu mniejszości, przyjmując barokową formułę art. 20 traktatu, albo do traktatu nie dojdzie" - powiedział Sułek w zeszłym roku w wywiadzie dla "Deutsche Welle".
W ocenie Sułka w dziedzinie ochrony mniejszości między Polską a Niemcami panuje "całkowita asymetria". Jego zdaniem Polska powinna zawrzeć dodatkowe porozumienie z Niemcami dotyczące zniesienia zaniedbań po stronie niemieckiej.
Do najważniejszych postulatów podnoszonych przez niemiecką Polonię należą kwestie nauki języka polskiego jako języka ojczystego.
W listopadzie ówczesny szef MSZ, obecnie prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier zapowiedział podczas polsko-niemieckiej konferencji partnerstw samorządowych w Berlinie znaczne zwiększenie oferty nauki języka polskiego w Niemczech.
Zwracając się wówczas do przedstawicieli Polonii, Steinmeier powiedział, że są oni - niezależnie od tego, czy mają obywatelstwo niemieckie czy oba obywatelstwa - "gwarantami tego, że Polacy i Niemcy są dla siebie czymś znacznie więcej niż tylko sąsiadami". Szef MSZ zapewnił, że mogą liczyć nie tylko na uznanie ze strony niemieckiego rządu, lecz także na to, że ich sprawy będą traktowane poważnie. Sprawy szkolnictwa znajdują się w Niemczech w gestii władz regionalnych, dlatego zapowiedzi przedstawicieli rządu mają głównie deklaratywne znaczenie.
O przyznanie statusu mniejszości narodowej Polakom mieszkającym od pokoleń w Niemczech zabiega od lat Związek Polaków w Niemczech (ZPwN). W listopadzie 2014 roku niemieckie MSW odrzuciło wniosek ZPwN w tej sprawie, twierdząc, obywatele RFN pochodzenia polskiego mieszkający na stałe w Niemczech nie spełniają warunków koniecznych do uznania ich za mniejszość narodową nie będąc ludnością "rodzimą i „tradycyjnie osiadłą” na tych terenach.
Odwołując się od tej decyzji, pełnomocnik ZPwN mecenas Stefan Hambura argumentował, że istniejący od 1922 roku Związek Polaków w Niemczech został zlikwidowany po napadzie III Rzeszy na Polskę we wrześniu 1939 roku. Gestapo aresztowało wówczas blisko 2 tys. działaczy polonijnych, część z nich deportowano do obozów koncentracyjnych. 27 lutego 1940 roku rząd niemiecki zakazał działalności ZPwN i skonfiskował jego majątek. Po wojnie działalność ZPwN reaktywowano.
"Kontynuujemy nasze starania, zarówno o status mniejszości narodowej, jak i zwrot majątku i naukę języka" - powiedziała PAP wiceprezes ZPwN Anna Wawrzyszko. Jej zdaniem rozmowy z rządem w Berlinie przebiegają pomyślnie, "rzeczowe argumenty trafiają do strony niemieckiej, a dyplomacja jest ważniejsza od medialnych gestów". "Ważne jest też wsparcie rządu polskiego" - zaznaczyła Wawrzyszko.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ par/ jbp/