Prezydent Chin Xi Jinping przybędzie w czwartek do Hongkongu, by wziąć udział w uroczystościach 20. rocznicy przekazania tej byłej brytyjskiej kolonii Chinom. Będzie to pierwsza wizyta Xi w regionie od kiedy w 2013 r. objął on urząd prezydenta.
Przyjazd Xi potwierdziły anonimowe źródła dysponujące wiedzą na temat planu wizyty – podał hongkoński dziennik „South China Morning Post”. Według informacji z tych źródeł ma on odwiedzić jednostkę wojskową i ważny projekt infrastrukturalny, być może most Hongkong-Zhuhai-Makau lub terminal szybkiej kolei. Prezydentowi będzie towarzyszyła pierwsza dama Chin Peng Liyuan, która ma w piątek odwiedzić w Hongkongu dom opieki nad osobami starszymi.
Hongkoński politolog Joseph Cheng ocenił w rozmowie z PAP, że rocznica ma dla Pekinu duże znaczenie ze względów wizerunkowych. „Chińscy przywódcy są dumni z odzyskania kolonii od Wielkiej Brytanii i chcą zaprezentować społeczności międzynarodowej, że dobrze się ona rozwija pod ich rządami. Są też świadomi, że Hongkong jest pilnie obserwowany w związku z dyskusją na temat reformy politycznej i ruchem Occupy” - wyjaśnił były wykładowca Uniwersytetu Miejskiego w Hongkongu, obecnie na emeryturze.
Podczas obchodów zaprzysiężony zostanie nowy rząd Hongkongu. Carrie Lam, która będzie pierwszą kobietą rządzącą Hongkongiem, została na to stanowisko wybrana w marcu.
Zasady wyboru szefa administracji Hongkongu stały się w 2014 roku przyczyną masowych, trwających prawie trzy miesiące protestów, zwanych ruchem Occupy lub „rewolucją parasolek”, podczas których dziesiątki tysięcy mieszkańców domagały się pełnej demokracji w regionie. Pekin nie ugiął się pod tymi żądaniami i pozostał przy swojej decyzji, że kandydaci na urząd szefa administracji Hongkongu muszą najpierw uzyskać akceptację komitetu elektorów, lojalnego wobec władz centralnych.
Okrągła rocznica jest okazją do podsumowań 20 lat funkcjonowania zasady „jeden kraj, dwa systemy” oraz snucia wizji przyszłości Hongkongu w ścisłej współpracy z Chinami kontynentalnymi. Kontrolowana przez Pekin chińska prasa i część mediów z Hongkongu zachwycają się możliwościami, jakie niesie ze sobą ściślejsza integracja regionu i kontynentu, tymczasem część komentatorów obawia się stopniowego ograniczenia w Hongkongu wolności wypowiedzi, ingerencji chińskich władz w szkolnictwo i zaniku lokalnej kultury.
„Większość ludzi jest urażona interwencjami Pekinu, większość ludzi jest urażona erozją tradycyjnej kultury” - powiedział Cheng. Dodał, że według najnowszych badań 47 proc. młodych Hongkończyków chciałaby wyjechać z regionu, co sugeruje, że nie są zadowoleni z perspektyw, jakie im oferuje.
„Chińskie władze mówią teraz ludziom w Hongkongu, że to Pekin ustala granice i zasady modelu +jeden kraj, dwa systemy+. Że Hongkończycy muszą zaakceptować zasady i granice ustalane przez Pekin" - powiedział PAP politolog Joseph Cheng.
Kontrowersje wśród Hongkończyków wzbudza choćby jedna z głównych atrakcji rocznicowych – pokaz sztucznych ogni, podczas którego na niebie nad Victoria Harbour mają się pojawić chińskie znaki w wersji uproszczonej, jakich używa się na kontynencie, a nie tradycyjnej – używanej w Hongkongu. Według komentatorów jest to przykład wypierania hongkońskiej kultury przez kulturę Chin kontynentalnych.
W tym roku lokalne władze nie zgodziły się, by prodemokratyczny marsz organizowany przy okazji rocznicy 1 lipca ruszył z tradycyjnego punktu w Victoria Park, gdzie rozpoczynał się co roku od 13 lat. Miejsce to przyznano sprzyjającej Pekinowi organizacji charytatywnej, która ma urządzić tam rocznicową wystawę innowacji i technologii. Organizatorzy marszu demokratów ocenili to jako próbę uciszenia krytyki w związku z przybyciem do Hongkongu przywódców Komunistycznej Partii Chin (KPCh) i zgłosili władzom trzy inne propozycje miejsc, gdzie manifestacja może się rozpocząć.
Mimo ostrzeżeń, że Pekin nie będzie tolerował żadnych przejawów separatyzmu w regionie, opowiadająca się za niepodległością Hongkońska Partia Narodowa zapowiada na 30 czerwca czuwanie pod wieżą zegarową w Tsim Sha Tsui, podczas którego uczestnicy będą „opłakiwać 20. rocznicę upadku Hongkongu”. Organizatorzy spodziewają się około 300 osób. „Jeśli nie wyjdziemy i nie wyrazimy naszego zdania, cały świat uwierzy, że Hongkończycy akceptują chińską władzę” - powiedział hongkońskiej gazecie internetowej „Hong Kong Free Press” organizator czuwania Andy Chan Ho-tien.
Zasadę „jeden kraj, dwa systemy”, która zapewnia Pekinowi zwierzchnictwo nad Hongkongiem, ale gwarantuje regionowi spory zakres autonomii, pozytywnie ocenili ostatnio trzej hongkońscy przywódcy: były szef administracji regionu Tung Chee-hwa, rządzący obecnie Leung Chun-ying oraz jego następczyni Carrie Lam, która obejmie władzę 1 lipca.
„Hongkong ma wszystko do zyskania, jeśli będzie mu się dobrze układało z Chinami, i wszystko do stracenia, jeśli nie będziemy z Chinami współpracować” - powiedział Tung, który sprawował władzę w latach 1997-2005. Dodał, że rząd centralny nie chce się angażować w sprawy życia codziennego, a jedynie w te „dotyczące bezpieczeństwa narodowego, suwerenności i o dużym znaczeniu dla kraju”.
„Jeśli szukacie nagłówka dotyczącego przyszłości Hongkongu, mnie podobałby się taki: najlepsze jeszcze przed nami” - ocenił z kolei obecnie urzędujący Leung Chun-ying.
Optymizm dotyczący przyszłości Hongkongu, coraz bardziej zintegrowanego z resztą kraju, to także oficjalny ton prasy Chin kontynentalnych, dla której rocznica jest tematem równie gorącym, co politycznie delikatnym. „Temat Hongkongu jest (obecnie) najwrażliwszym tematem dla dziennikarzy z Chin kontynentalnych” - powiedział PAP dziennikarz jednego z kantońskich tygodników, dodając, że jego redakcja poleciła mu napisanie reportażu ukazującego „świetlaną przyszłość Hongkongu pod chińskimi rządami”.
„Jedynym motywem jest +jutro będzie jeszcze lepiej+” - powiedział.
Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)
anb/ az/ mc/