Wyrok pięcioletniego pozbawienia wolności dla 49-letniego Dariusza J. za kradzież zabytków utrzymał w mocy w czwartek Sąd Okręgowy w Kielcach. Wśród skradzionych z dworku w Ropocicach (Świętokrzyskie) przedmiotów były listy Władysława Reymonta.
Sąd zmienił zaskarżony wyrok sądu niższej instancji jedynie w zakresie wysokości szkody, jaką oskarżony ma naprawić wobec pokrzywdzonego - właściciela dworku. Orzekł, że nie będzie to kwota 277 tys. zł, lecz 191 tys. zł.
Wyrok jest prawomocny.
Do dworku w Ropocicach (gm. Secemin) włamano się dwukrotnie, na przełomie 2010 i 2011 r. oraz wiosną 2014 r. Skradziono stamtąd zabytkowe przedmioty – meble, obrazy, porcelanę, książki, listy - o wartości ok. 300 tys. zł. Były wśród nich m.in. drzeworyt z wizerunkiem św. Antoniego z przełomu XVIII i XIX w., obraz Tytusa Czyżewskiego, a także listy Władysława Reymonta, Marii Kasprowiczowej i Marii Kownackiej.
W sierpniu 2014 r. świętokrzyscy policjanci zatrzymali w związku ze sprawą trzech mężczyzn, mieszkańców Małopolski. Śledztwo, które zakończyło się aktem oskarżenia, prowadziła Prokuratura Rejonowa w Włoszczowie.
Według śledczych, głównym sprawcą kradzieży i włamań był notowany wcześniej, 49-letni dziś Dariusz J., który oficjalnie zajmował się handlem starociami. We włamaniach i kradzieży w Ropocicach pomagali mu znajomi - Marek G. oraz Artur R. Dariusz J. skradzione przedmioty sprzedawał na portalach internetowych, zabiegał też, by kupiły je antykwariaty i muzea.
W grudniu 2016 r. włoszczowski Sąd Rejonowy skazał J. na karę 5 lat więzienia, zapłatę 3 tys. zł grzywny i częściowe naprawienie szkody wobec właściciela dworku.
Apelację wnieśli oskarżony i jego obrońca. Adwokat zarzucił m.in. błędy w ustaleniach faktycznych – wskazał, że w sprawie jest wiele niejasności, które powinny być rozstrzygnięte na korzyść oskarżonego. Wniósł o uniewinnienie lub ewentualne uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania. Prokurator wniósł o nieuwzględnienie obu apelacji.
"Ocena dowodów, wbrew temu, co twierdzą skarżący, nie budzi cienia wątpliwości i wskazuje wprost na sprawstwo oskarżonego co do popełniania występków" – podkreślała w czwartkowym wyroku przewodnicząca składu orzekającego.
"Sposób działania oskarżonego, tak jak podkreślił sąd I instancji, jest szczególnie zuchwały. Wracając kilkakrotnie do dworku, (...) uczynił sobie z pozyskiwania skradzionych rzeczy stałe źródło dochodu. Chcąc zalegalizować swoje niecne działania, tuszował ich rzeczywiste pochodzenie. Pozorował, że jest ich właścicielem, że wszedł legalnie w ich posiadanie, zwracając się m.in. o ich wycenę do specjalistycznych instytucji, a następnie oferując je im, bądź sprzedając na giełdach i w antykwariatach" – opisywała sędzia.
W ocenie sądu, precyzyjnie okoliczności zdarzeń z udziałem J. wskazał drugi z oskarżonych, Marek G. "Te wyjaśnienia znajdują potwierdzenie w dowodach – przedmiotach znalezionych u J. oraz oferowanych przez J. w antykwariatach" – argumentowała sędzia.
Zaznaczyła też, że trudno uznać, że Marek G. bezpodstawnie pomawia J. – G. nie umniejsza bowiem swojej roli w działaniach, w których sam uczestniczył.
J. tłumaczył się w sprawie, że przedmioty znalezione na jego posesji, które rozpoznano jako skradzione z dworku, nabył na giełdzie.
Wobec dwóch pozostałych oskarżonych prawomocne wyroki zapadły w 2015 r.
Jak poinformował PAP rzecznik Sądu Okręgowego w Kielcach sędzia Jan Klocek, sąd zastosował wobec Marka G. nadzwyczajne złagodzenie kary – mężczyzna bowiem szczegółowo wyjaśnił mechanizm przestępstwa - i skazał go na rok i dwa miesiące więzienia, w zawieszeniu na trzy lata oraz 1,2 tys. zł grzywny. Orzekł też obowiązek częściowego naprawienia szkody.
Artura R., który był oskarżony o pomoc w kradzieży - przewoził samochodem zrabowane przedmioty – sąd skazał na karę 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata, 2,4 tys. zł grzywny i częściowe naprawienie szkody. (PAP)
ban/ karo/