Indusi od tysiącleci pielgrzymują do świętych miejsc, którymi usłane są Indie. Popularność wyjazdów do świątyń u źródeł rzek, świętych miast i grot nie maleje wśród młodszego pokolenia. Atak na pielgrzymów w Kaszmirze również nie odstraszył pielgrzymów.
W samochodzie terenowym nagle zapada cisza. Pojazd właśnie minął posterunek wojskowy i wjeżdża do tunelu Jawahar. „Witamy w Kaszmirze” - mówi teatralnym głosem kierowca Ali.
Tunel imienia Jawaharlala Nehru, pierwszego premiera Indii, leży 200 km i pięć godzin jazdy od miasta Dżammu w północno-zachodnim rejonie kraju. Stąd w lipcu i sierpniu wyruszają hinduscy pielgrzymi w stronę Amarnath, groty boga Śiwy. Jatra, czyli coroczna pielgrzymka do Amarnath, jest uznawana za jedną z najważniejszych w świecie hinduizmu.
„Długi ten tunel” - wzdycha Sushma Sharma, 20-latka z Delhi, przyglądając się jasno oświetlonym ścianom tunelu wykutego w litej skale. Razem z bratem Govindą jadą do groty Amarnath. „Zaraz będziemy po drugiej stronie” - uspokaja kierowca Ali.
„Może trzeba było wziąć autobus pielgrzymkowy” - na postoju Sushma mówi do brata. Debatowali już nad tym w Dżammu. Z jednej strony rząd ostrzegał przed potencjalnym atakiem rebeliantów kaszmirskich, którzy żądają niepodległości Kaszmiru, z drugiej strony chcieli uniknąć innych pielgrzymów.
„Podróżujemy z plecakami po Indiach jak zachodni turyści. Dla przyjemności, żeby poznać nasz własny kraj. Nie jak nasi rodzice, którzy jeżdżą tylko do rodziny, za pracą lub na pielgrzymkę” - mówi Sushma. „Co nie oznacza, że nie chcieliśmy zobaczyć groty w Amarnath i lingi Śiwy” - zastrzega Govinda.
Hindusi wierzą, że w ogromnej grocie położonej na wysokości 3888 m n.p.m. mieszkał bóg Śiwa z boginią Parwati i tam debatowali nad porządkiem świata. W grocie Śiwa jest wciąż obecny pod postacią lodowego stalagmitu. O Amarnath wspominali już twórcy antycznej epopei "Mahabharata".
„Na pielgrzymkę trzeba się zarejestrować i przejść krótkie badanie, bo to jednak jest treking na wysokości powyżej trzech tysięcy metrów” - tłumaczy Govinda. „Oprócz tego wszystko jest dobrze zorganizowane, a Kaszmirczycy chętnie witają turystów” - wtrąca się kierowca Ali, który pochodzi ze Śrinagaru, największego miasta doliny Kaszmiru.
Tłumaczy, że na trasie pielgrzymki organizacje religijne ustawiają swoje namioty i karmią pielgrzymów. Można wynająć palankin lub osiołka. „To jest dobry biznes! Przecież Kaszmir żył kiedyś z turystyki” - dodaje.
Cały sektor turystyczny Indii zarabia przede wszystkim na pielgrzymkach hindusów, bo zachodnich turystów jest ledwie 9 mln rocznie. Hindusi podróżują do świętych miejsc: źródeł rzek, okolic ważnych szczytów górskich w Himalajach i tzw. tirthów, miejsc gdzie łączą się święte rzeki.
Samą grotę w Amarnath w sezonie, który trwa ledwie półtora miesiąca odwiedza ponad pół miliona pielgrzymów. Miasto Waranasi, najświętsze miasto hinduizmu położone nad Gangesem - około 3 mln ludzi. Coroczna pielgrzymka do „czterech boskich tronów” w Himalajach, w tym źródła Gangesu w okolicach Gangotri, - niemal 400 tys. hindusów. Przed katastrofą naturalną w 2013 r., kiedy powodzie zniszczyły okolice Kedarnath, przybywało tam ponad milion pielgrzymów.
„Dla hindusa najważniejszym celem oprócz Waranasi może być również święto Kumbh Mela” - dodaje Govinda. Wielka impreza religijna trwająca dwa miesiące, na którą przyjeżdżają najważniejsi duchowi nauczyciele hinduizmu odbywa się rotacyjnie co trzy lata w czterech miastach. W 2013 r. w Allahabadzie, gdzie spotykają się rzeki Jamuny i Gangesu, było aż 120 milionów ludzi.
Jednak Wendy Doniger, światowej sławy badaczka hinduizmu, zwraca uwagę, że hinduizm pozwala na odbycie pielgrzymki w zastępstwie. Liczne portale internetowe oferują hinduskim imigrantom w USA lub Europie złożenie cyfrowej ofiary.
Wystarczy wysłać zdjęcie paszportowe, odpowiednią opłatę i w wyznaczonym dniu złożyć na portalu ofiarę z cyfrowego kokosa lub zapalić internetową lampkę. W tym samym czasie nad Gangesem w Waranasi pracownik portalu złoży ofiarę z prawdziwego kokosa i zapali lampkę. Oprócz tego ze zdjęciem w dłoni zanurzy się w wodach świętej rzeki.
„Tutaj złapiecie autobus do Amarnath” - kierowca Ali mówi do rodzeństwa Sharmów. Samochód zatrzymał się w miasteczku Anantnag, gdzie w ostatnim roku często dochodzi do utarczek między policją i protestującymi Kaszmirczykami. „Nie ma się czego bać. Nam nie chodzi o Indusów, ale o władzę i polityków w Delhi” - uspokaja.
10 lipca 2017 r. w pobliżu Anantnag grupa rebeliantów atakuje pielgrzymów w drodze do groty Amarnath. W ataku na biały autobus ginie 7 osób, a 19 zostaje rannych.
„Wszechmogący Allah nie wybaczy zabójcom śmierci niewinnych” - napisał w oświadczeniu Syed Ali Geelani, szef partii opozycyjnej Tehreek-e-Hurriyat, która stara się o referendum w sprawie niepodległości Kaszmiru, lecz sprzeciwia się akcjom zbrojnych grup w regionie. „Nie chowamy urazy wobec Indii, ani wobec ich (pielgrzymów - PAP) wiary” - podkreślał.
Kaszmirczycy potępili zamach, a kupcy i grupy obywatelskie zorganizowały milczące protesty przeciw atakowi. Minister spraw wewnętrznych Indii Raj Nath Singh potępiając zamach przypomniał o świeckim wymiarze kultury Kaszmiru.
Kilka dni później z Dżammu wyjechał do Amarnath konwój 3,5 tys. pielgrzymów.
Z Anantnag Paweł Skawiński (PAP)
pas/ ndz/ kar/