Z udziałem członków belgijskiej i brytyjskiej rodziny królewskiej we Flandrii na północy Belgii oddano hołd żołnierzom poległym w jednej z najkrwawszych bitew pierwszej wojny światowej, bitwie pod Passchendaele. W poniedziałek przypadło stulecie jej wybuchu.
Na uroczystościach z udziałem ok. 6 tys. osób byli: król i królowa Belgów Filip i Matylda, następca brytyjskiego tronu książę Walii Karol, jego syn książę William z żoną księżną Kate oraz premier Wielkiej Brytanii Theresa May.
Zgromadzili się oni na cmentarzu wojskowym Tyne Cot, na którym spoczywa blisko 12 tys. żołnierzy, w tym 8,4 tys. nieznanych z imienia i nazwiska. Jest on największym cmentarzem całej brytyjskiej Wspólnoty Narodów (Commonwealth) i znajduje się blisko miejscowości Passendale (dawniej Passchendaele). Wznosi się tam także pomnik ku czci tych poległych, których po bitwie nigdy nie odnaleziono.
W trwającym od 31 lipca do 6 listopada 1917 roku starciu pomiędzy połączonymi siłami aliantów - głównie Wielkiej Brytanii, Australii, Nowej Zelandii i Kanady - a Niemcami zginęło bądź zaginęło ponad 500 tys. osób, choć co do dokładnej liczby ofiar historycy prowadzą spory.
Bitwa zapisała się w historii nie tylko brutalnością, ale także wyjątkowo niekorzystnymi warunkami pogodowymi. Ze względu na ciągłe opady deszczu żołnierze i konie grzęźli w błocie, co uniemożliwiało im prowadzenie walk. W ich wyniku przez sto dni linia frontu przesunęła się zaledwie o 8 km.
"Wspominamy Passchendaele nie tylko z powodu deszczu, który padał, błota, które było ciężarem dla żywych i pochłaniało umarłych, ale także ze względu na odwagę i dzielność mężczyzn, którzy tu walczyli" - powiedział książę Karol w obecności potomków żołnierzy walczących pod Passchendaele.
Po odczytaniu wspomnień żołnierzy złożono wieńce pod Krzyżem Poświęcenia. Osobno królowa Matylda i księżna Kate złożyły kwiaty na mogiłach niemieckich żołnierzy walczących w bitwie. (PAP)
kot/ mc/